Strach przed rozliczeniem prawdy czy skrajny obłęd? Red. Kuczyński: Nie było żadnego zamachu, a mogą być polowania na niewinnych. Samolot w warunkach mgły zszedł nisko, uderzył w drzewo! Koniec!

fot. wPolityce.pl/TVN24
fot. wPolityce.pl/TVN24

Mądre głowy prorządowych mediów dwoją się i troją nad sposobem na ostateczne skompromitowanie zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Mają widać przy okazji nadzieję, że ośmieszanie wyników pracy ekspertów przełoży się na spadek notowań Prawa i Sprawiedliwości. Wybory coraz bliżej, a PiS konsekwentnie przegania w sondażach PO. Patrząc na histeryczne wystąpienie Waldemara Kuczyńskiego na antenie TVN24, można stwierdzić, że strach przed utratą władzy przez Platformę jest wręcz paniczny.

Waldemar Kuczyński zapytany o to dlaczego PiS nie przestaje zajmować się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej nawet, jeśli może mu to zaszkodzić w notowaniach, odpowiada:

PiS nie może od tego tematu odstąpić, dlatego że znaczna część elektoratu traktuje ten zamach smoleński jak w sposób niemalże religijny. To morderstwo - jak oni mówią - prezydenta jest dla nich - oczywiście zachowując proporcje, bo to dla nich taka mini religia - jest tak jak ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa, a Jarosław Kaczyński jest jak gdyby głównym kapłanem tej religii. Jeśli nie ma stracić tego elektoratu, to musi w to brnąć. A poza tym myślę, że on wierzy w to, że jego brat został zamordowany, że to nie jest absolutnie cynizm i dlatego uważam, że to jest niezmiernie groźne w wypadku, gdyby dostał władzę. On w to wierzy i będzie  miał przynajmniej dwa motywy, żeby rozpocząć polowanie na niewinnych. Bo tego zamachu nie było! Przyczyny tej katastrofy leżą na dłoni, są oczywiste. Nie było żadnego zamachu, a mogą być polowania na niewinnych. Po to, żeby po pierwsze zaspokoić wiernych i po drugie żeby zemścić się na bracie, który został zamordowany

- mówił z zapiekłością publicysta "Gazety Wyborczej". Nie pozwolił się przekonać, że choćby niektóre teorie przedstawiane przez niezależnych ekspertów są warte wysłuchania. 

Wszystkie te fantastyczne hipotezy w ogóle nie powinny być w żaden sposób rozpatrywane. W żaden!

- wykrzykiwał, powielając dawno skompromitowaną wersję wydarzeń przedstawianą przez komisję Millera.

Przyczyny tej katastrofy leżą jak na dłoni! Jak na dłoni! Mamy rejestratory lotów, które zostały odpieczętowane przy Polakach, odczytane przy Polakach, przegrane przy Polakach, zapieczętowane przy Polakach. Jeden z tych rejestratorów mógł być odczytany tylko w Polsce. nie ma tam nic, co by wskazywało na jakikolwiek udział osób trzecich w katastrofie. Mamy brzozę, w której są kawałki samolotu. Mamy skrzydła, w której są kawałki brzozy. Mamy zeznania świadków. Koniec! Ta katastrofa jest wyjaśniona z wyjątkiem jednego elementu. Rozmowy braci Kaczyńskich - czy ta rozmowa miała wpływ na wydarzenia czy nie miała wpływu na wydarzenia

- wykrzykiwał Kuczyński, powtarzając kolejny raz tezy wariantu awaryjnego, broniące zapisów rosyjskiego przekazu.

To jest oparte na faktach. Fakty mówią jednoznacznie. Samolot w warunkach mgły zszedł nisko, uderzył w drzewo! Koniec! Wszyscy ludzie którzy wymyślają nowe teorie powinni być traktowani - zachowując proporcje wydarzeń - tak jak ci, którzy kwestionują istnienie komór gazowych, ponieważ tamci podważają zło, a ci tworzą zło, ponieważ stwarzają przesłanki do polowania na ludzi niewinnych.

- mówił z przestrachem Kuczyński, najwyraźniej mocno oderwany od rzeczywistości. Mechanizm wyparcia jest widać silniejszy, gdy rozpościera się przerażająca wizja zmiany rządu. Na wszelki wypadek wraca więc z uporem przećwiczony przez lata wariant straszenia PiSem.

Może się to skończyć polowaniem politycznej policji przyszłego rządu na niewinnych. Ja się z tym nie zgadzam

- krzyczał publicysta "Wyborczej". Choć Konrad Piasecki próbował oponować i wskazać, że wątek rozmowy braci Kaczyńskich nie miał żadnego znaczenia, ponieważ samolotem dowodził pilot, nie zdołał przekonać ani red. Kuczyńskiego ani Morozowskiego. Wyprowadzili wręcz hipotezę o poczuciu winy Jarosława Kaczyńskiego napędzającej jego determinację w obarczeniu winą kogoś innego. Ostatecznie Kuczyński przyznał, że nie może z absolutną pewnością wyrokować czy to wina Kaczyńskiego, ale jedno wie na pewno: Lech Kaczyński naciskał na pilotów.

Tak oto  kolejny raz wróciła do polskich mediów wersja rosyjskiego MAK-u. Ale jak tu się spodziewać potrzeby poszukiwania prawdy od kogoś, kto w dzisiejszym programie, mimo obecnego stanu wiedzy o skandalicznych zamianach ciał, uważa że byłoby lepiej, gdyby nigdy nie doszło do żadnej ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej?

 

mall / tvn24

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.