Macierewicz: Prokuratura nie ma dowodów, że smoleńska brzoza nie została złamana przed 10 kwietnia 2010 r.

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Antoni Macierewicz (PiS) uważa, że prokuratura nie ma ekspertyzy dowodzącej, że smoleńska brzoza nie została złamana przed 10 kwietnia 2010 r.

Jeśli ma, niech pokaże

- dodał. W ocenie PiS wiarygodna wydaje się teza, że brzoza mogła zostać złamana 5 kwietnia.

Tezę o tym, że smoleńska brzoza została złamana 5 kwietnia 2010 r. przedstawił na czwartkowym posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. przyczyn katastrofy Chris Cieszewski z Uniwersytetu Georgii.

Od wczoraj powtarzana jest systematycznie przez media fałszywa informacja, stwierdzająca, iż prokuratura wojskowa dysponuje ekspertyzą wskazującą na to, że słynna "pancerna brzoza" nie była złamana 5 kwietnia, a także, że dysponuje zeznaniem świadka, w szczególności pana Bodina, właściciela działki, który opisuje, jak ta jego pancerna brzoza została złamana

- powiedział szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego Antoni Macierewicz.

Poseł PiS dodał, że kierowanemu przez niego zespołowi znana jest ekspertyza dotycząca stanu brzozy po 10 kwietnia.

Prokuratura wojskowa opiera się na tych samych zdjęciach kupionych za 300 czy 400 dolarów w firmie SmallGIS. Żadnymi innymi zdjęciami w tej sprawie prokuratura nie dysponuje

- zaznaczył Macierewicz.

W czwartek NPW poinformowała, że z dwóch opinii - sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS - będących w dyspozycji prokuratury wojskowej nie wynika, aby brzoza w Smoleńsku była ułamana przed 10 kwietnia 2010 r. Ponadto - jak informowano - prokuratura dysponuje zeznaniami świadków obserwujących moment podchodzenia do lądowania samolotu, z których wynika, iż doszło do uderzenia lewym skrzydłem samolotu w brzozę, wskutek czego drzewo przełamało się.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie jest w posiadaniu dwóch ekspertyz teledetekcyjnych sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS

- poinformował rzecznik NPW ppłk Janusz Wójcik. Wyjaśnił, że dotyczyły one zdjęć satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z okresu przed i po katastrofie: z 5 i 12 kwietnia 2010 r.

Według Macierewicza "kluczowym tekstem w tej sprawie" jest też wywiad właściciela działki w Smoleńsku Mikołaja Bodina dla "Naszego Dziennika" ze stycznia 2011 r.

Mikołaj Bodin mówi w nim o tej brzozie, że: "Taki był wielki podmuch, gdy leciał ten samolot, że nawet się przewróciłem od podmuchu silnika odrzutowego. Byłem wtedy około dziesięciu metrów od brzozy. Teraz ją ścięli zupełnie"

- mówił Macierewicz, przywołując wywiad Bodina.

I dopytywał:

To jest styczeń 2011 roku. Jakie drzewo ścieli? Na co on patrzył?

Według posła PiS wyjaśnienie znajduje się w odpowiedzi Bodina na pytanie zadane mu przez dziennikarza "NDz", które, jak cytował Macierewicz, brzmiało:

Czy od tego uderzenia w drzewo coś się stało? Może coś odpadło?" "Nie, nic nie odpadło" - mówi Bodin. "To było cienkie drzewo. Samolot poleciał dalej". To jest zeznanie pana Bodina

- mówił Macierewicz. Z kolei według radia RMF Bodin powiedział w czwartek rosyjskiemu korespondentowi tej stacji, że brzoza, o którą uderzył skrzydłem prezydencki tupolew w Smoleńsku, nie została wykarczowana.

W październiku 2012 roku w celu badań laboratoryjnych odcięte zostały przez polskich specjalistów "dwa fragmenty brzozy". Prokuratura informowała, że odcięte fragmenty, po ok. 160 cm, zabezpieczono i znajdują się w Komitecie Śledczym Federacji Rosyjskiej.

Podczas pobytu polskich prokuratorów i biegłych w Rosji na przełomie lutego i marca tego roku odcięte fragmenty poddano oględzinom wspólnie z rosyjskimi specjalistami. Pobrany i zabezpieczony materiał - w tym dokonane odlewy - wpłynął z Rosji do polskiej prokuratury w czerwcu. Trafił on następnie do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Opinia laboratorium jest w przygotowaniu.

Prokuratura wojskowa informowała także, że brzoza, w którą uderzył samolot, została przełamana na wysokości około 666 cm. W raporcie komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera wysokość przecięcia brzozy określono na 5,1 m.

W raporcie komisji Millera podano wysokość uderzenia w brzozę, które doprowadziło do oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość przełamania drzewa

- tłumaczył 1,5-metrową różnicę uczestniczący w pracach komisji Maciej Lasek.

mc,PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych