Czy mamy do czynienia z kolejną próbą pisania ustawy pod określoną firmę? Marcin Schoen o dziwnym tworzeniu regulacji w sprawie reklamy zewnętrznej. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Wikpedia.pl/radek_kolakowski/Cyrkiel-network/licencja CC0 1.0
fot. Wikpedia.pl/radek_kolakowski/Cyrkiel-network/licencja CC0 1.0

W Sejmie trwają prace nad tzw. ustawą krajobrazową, którą przygotował prezydent Bronisław Komorowski. Jej celem jest wprowadzenie takich regulacji, które chroniłyby nasz krajobraz przed dewastacją, np. potworkami urbanistycznymi czy niekontrolowanym zalewem reklamy. Jednak ta niezbędna ustawa wprowadza szereg uregulowań, które zszokowały m.in. środowisko związane z reklamą. O niuansach forsowanej w ekspresowym tempie ustawy rozmawiamy z Marcinem Schoenem, z firmy streetmedia.


wPolityce.pl: Słyszy się w Sejmie, że 10 lat po aferze Rywina grozi nam afera Rywina-bis?

Marcin Schoen: Ja aż tak tego nie widzę, aczkolwiek być może chodzi o to, że niektórzy przypominają przeszłość pani Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, przewodniczącej komisji kultury i środków przekazu i jej ewentualną przyszłość. Jest przecież urlopowanym pracownikiem "Gazety Wyborczej" i można znaleźć jej notatkę z 2007 r., w której pani przewodnicząca zakłada, że w przypadku, kiedy nie zostanie wybrana na kolejną kadencję Sejmu wróci do pracy w Agorze. I może ze względu na taką higienę polityczną i poprawność to było niefortunne.

Powiedzmy jednak o co chodzi. Komisja kultury, której pani Śledzińska-Katarasińska przewodniczy pracuje nad tzw. ustawą krajobrazową.

Tak, Polska podpisała europejską konwencję krajobrazową i oczywiście taka ustawa powinna powstać.



Widzimy, jak zalewa nas reklama na ulicach...

Co drugi badany przez TNS Polska wskazuje na najbardziej pilną potrzebę krajobrazową rozwiązanie straszących ruin w miastach, rozpadającymi się zabytkami, a dopiero co dziesiąty wskazuje na bałagan reklamowy. My jako branża reklamy wielkoformatowej też widzimy bałagan reklamowy, natomiast jesteśmy przekonani, że to nie my, tworzymy ten bałagan. Bałagan tworzą ludzie prowadzący małe interesy, które też potrzebują jakiejś formy reklamy, a najbardziej naturalną formą reklamy jest reklama zewnętrzna. Natomiast faktycznie nie ma jednego, spójnego systemu umieszczania takich reklam. Owszem, istnieją już przepisy, które o tym mówią i wystarczyłoby do nich sięgnąć, choćby do zapisów o parku kulturowym, miejscach o szczególnie wysokich walorach kulturowych, krajobrazowych, historycznych - przykładem jest tu np. Rynek Krakowski i widać poprawę tego krajobrazu.

My, jako branża reklamy wielkoformatowej bardzo przykładamy się do poprawy tego krajobrazu. Głównie remontując budynki, głównie elewacji zewnętrznych, ale nie tylko. Dlatego chcielibyśmy, żeby taka forma reklamy została wpisana na poziomie ustawowym. Jeśli tak się nie stanie, to Polacy zostaną pozbawieni możliwości remontów budynków w tym zabytków z pieniędzy sponsorów.

 

Co takiego wzbudziło wasze zaniepokojenie w proponowanych zapisach ustawy krajobrazowej?

Tam jest bardzo dużo rzeczy całkowicie niespójnych i niedoprecyzowanych, choćby sama definicja reklamy, która jest niezwykle szeroka: reklamą jest każda informacja wizualna nie będąca znakiem drogowym lub znakiem w rozumieniu ustawy o ochronie zabytków lub ochronie przyrody. Czyli można pod tę definicję reklamy podciągnąć np. rzeźby i inne dzieła sztuki i artysta może podlegać karze za wywieszanie nośników niezgodnych z wytycznymi.


Ale to nie ten zapis jest główną osią sporu?

Tak, ku naszemu zdziwieniu, widzimy w projekcie ustawy bardzo rozwinięty interes firm billboardowych, które na działają na jakby rynku oligopolicznym -  w zasadzie one między sobą nie konkurują. Co więcej właściciele, którzy wynajmują na nie miejsca otrzymują bardzo symboliczne, które np. nie pozwalają tak naprawdę np. remonty budynków. Tam jest taki zapis mówiący o tym, że zgoda na nośniki billboardowe będzie możliwa do uzyskania na podstawie umów cywilnoprawnych wydawanych na wiele nośników naraz. Do tej pory to się odbywało na podstawie decyzji administracyjnej - osobnej do każdego nośnika, a opłaty za taki nośnik były unormowane, ok. 2 zł za metr kwadratowy dziennie. W tej ustawie jest ominięcie tego sposobu funkcjonowania. Można więc sobie wyobrazić, jaka będzie decyzja gminy, gdy pojawi się duży gracz reklamy zewnętrznej, który zaproponuje bardzo niską stawkę za jeden bilbord - np. 500 zł a nie 1200 miesięcznie, ale postawi takich bilbordów tysiąc lub 10 tysięcy. Gmina oczywiście się na to zgodzi, ma mniejszy problem, ale to zabije konkurencję na rynku.


Kto może być największym beneficjentem tych uregulowań?

Przede wszystkim dlatego, że zostanie ograniczona reklama wielkoformatowa - bo urzędnicy pod presją dziennikarzy - głównie jednej gazety - już walczą z tą formą reklamy. Najbardziej kuriozalnym przykładem tej walki był remont Pałacu Kultury w Warszawie. Sponsor chciał za 30 mln zł wyremontować Pałac w zamian za reklamę w czasie tego remontu na rusztowaniach. Ale okazało się, że  możliwość wywieszania reklamy wielkoformatowej w czasie remontów została zablokowana w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego... I dlatego uważam, że w naturalny sposób taka reklama zostanie wyeliminowana, jeśli zostaną wprowadzone tego typu rozwiązania. A to oznacza, że 100 mln zł, które są w puli działań outdoorowych przeznaczone na reklamę wielkoformatową trafi do firm bilbordowych.


Czyli m.in. innymi AMS. Dlatego wielu posłów uważa, że w przypadku pani poseł Śledzińskiej-Katarasińskiej zachodzi konflikt interesów...

I ja się im nie dziwię - oni dbają o wizerunek klasy politycznej. W sposób poszlakowy można dojść do takich wniosków i to rozumiem. Natomiast ja nie potrafię formułować tak daleko posuniętych wniosków, bo nie mam tu wystarczających informacji.

Owszem widać tendencje do ograniczania możliwości zmiany tej ustawy, chociażby w tym, że tylko na jedno posiedzenie komisji będą zapraszani eksperci i nie będzie możliwości dialogu, kiedy w jednym miejscu znajdzie się bardzo wiele osób z tak różnych środowisk.

Z drugiej strony bardzo stresuje mnie zapowiedź pani Śledzińskiej-Katarasińskiej, która mówi, że ona bardzo chciałaby zakończyć prace w pierwszych tygodniach nowego roku. To moim zdaniem, nie wróży dobrze możliwości poprawy tej ustawy. Z drugiej strony wydają mi się tak oczywiste postulaty, o których mówimy, że wierzę, że większość polityków chce tworzyć dobre prawo, dla naszego wspólnego dobra.


not. kim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych