Leksykalni ogłupiacze w akcji. Krytyka aborcji mową nienawiści, a słowo "lesbijka" - "wytworem męskiego szowinizmu". Jak daleko posuniemy się w tym szaleństwie?

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Pod auspicjami Włoskiego Związku Dziennikarzy wydano instrukcję wyjaśniającą, jakich słów i terminów nie należy używać, by nie godzić we wrażliwość gejów i lesbijek. Okazuje się , że to sprawa bardziej skomplikowana niżby się mogło wydawać.

Dziennikarski dekalog leksykalnych przykazań dla piszących o problemach LGBT pt. „Dziesięć błędów środków informacji". Opracował go dziennikarz Claudio Rossi Marcelli. Jak informuje "Rzeczpospolita" broszurkę przedstawiono w Rzymie i Mediolanie na sympozjach pt. „Duma i uprzedzenie" zorganizowanych przez Włoskie Biuro Walki z Dyskryminacją Rasową pod patronatem Związku Dziennikarzy.

Wynika z  niej, że pisząc o środowiskach LGBT trzeba unikać słów „lesbijka" i „lesbijski", bo to "wytwory męskiego szowinizmu", które często używane są w znaczeniu obraźliwym. Za to słowa „gej" i „gejowski" są neutralne, choć i tu trzeba uważać, bo na przykład sformułowanie „rodzina gejowska" nieostrożnie rozciąga tę orientację na dzieci takiej familii, co niekoniecznie jest prawdą.

W związku z tym Marcelli proponuje nowotwór językowy: „rodzina homorodzicielska".

Podobnie mają się sprawy ze „społecznością gejowską", bo termin sugeruje, że chodzi wyłącznie o gejów, niesłusznie wykluczając biseksualistów i transwestytów. Zniknąć powinno również sformułowanie „ikona gejowska", bo przecież osoby cieszące się popularnością i szacunkiem w środowisku LGBT i je wspierające to również heteroseksualiści.

- czytamy w artykule.

Kompletne kuriozum znajdujemy w zaleceniach dotyczących opisu par gejowskich posiadających dzieci. Okazuje się, że jak ognia trzeba unikać w nich odnoszącego się do aspektu biologicznego słowa „matka" i używać – zdaniem autora opisującego wyłącznie odgrywaną rolę społeczną – terminu „mama", szczególnie gdy rolę tę odgrywa mężczyzna.

Jak zauważa "Rz" z niezbyt jasnych powodów dekalog odradza też nazywanie „narzeczonym" któregokolwiek z członków związku homoseksualnego przed oficjalnym „coming outem", czyli publicznym ogłoszeniem  związku. W takiej sytuacji "poprawne politycznie" będzie „intymny przyjaciel", „najbliższy przyjaciel".

Zakazane jest też pisanie o „gustach seksualnych", bo mogłoby to oznaczać, że chodzi o świadomy wybór, podczas gdy orientacja seksualna jest wrodzona.

Okazuje się też, że teksów poświęconych LGBT nie należy ilustrować zdjęciami z parad Gay Pride, "bo akcentują jedynie aspekt folklorystyczny i ostentacyjny" a jedynie ciepłe rodzinne fotki z codziennego zycia.

Jak pisze Rzeczpospolita,

"część włoskiego środowiska dziennikarskiego skarży się, że broszura pozostawiła ich bez słów, w sensie przenośnym i literalnym. Niektórzy, choć żartem, wyrażają obawy, że już niebawem „homoterroryści" zmuszą Związek Dziennikarski do wprowadzenia kar za leksykalne błędy homofobiczne. Inni pokpiwają, że w redakcjach w obawie przed sankcjami pojawią się cenzorzy i eksperci od wolnej od homofobii nowomowy."

Na inny aspekt sprawy zwraca uwagę Aleksander Stępkowski, prawnik:

W dokumencie Parlamentu Europejskiego wszelka krytyka 
aborcji ma zostać uznana 
za „mowę nienawiści", czego próby obserwować można było niedawno 
w polskim Sejmie

- czytamy w "Rz".

ansa/Rzeczpospolita

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych