PO prowadziła kampanię antyreferendalną, która złamała zasady konstytucji i standardy europejskie - ocenili politycy PiS po zakończeniu referendum ws. odwołania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Będziemy wyciągać z tego konsekwencje - zapowiedział Adam Hofman.
W trakcie kampanii referendalnej politycy PO apelowali, by poparcie dla prezydent stolicy wyrazić nie biorąc udziału w referendum.
Prezes warszawskiego PiS, Mariusz Kamiński powiedział, że "zobaczyliśmy inną twarz PO (...), która przeprowadziła kampanię tak naprawdę sprzeczną z podstawowymi zasadami konstytucyjnymi".
W Warszawie doszło do sytuacji, że to referendum de facto stało się jawne. Stało się jawne z tego powodu, że sam akt udziału w tym referendum oznaczał, że osoba, która bierze udział w tym referendum jest przeciwko rządowi, przeciwko władzy
- dodał Kamiński.
Według niego "podeptano zasady konstytucyjne, standardy europejskie".
Kamiński powiedział, że zgodnie z Kodeksem praktyk referendalnych Rady Europy "podstawową zasadą, jaka musi obowiązywać w państwach europejskich przy przeprowadzaniu referendów lokalnych jest to, że władze innych szczebli, innych instancji zachowują całkowitą neutralność".
W Polsce Donald Tusk, Bronisław Komorowski podeptali tę fundamentalną zasadę, bezpośrednio ingerując i wzywając do określonych zachowań referendalnych, wzywając, żeby nie uczestniczyli mieszkańcy Warszawy w referendum
- ocenił Kamiński. Jego zdaniem kampania nawołująca by nie brać udziału w referendum miała w Warszawie, która jest miastem w dużej mierze urzędniczym, szczególne znaczenie.
Nie chodzi tylko o administrację samorządową, która tu jest tak rozbudowana przez panią Gronkiewicz-Waltz, ale również o administrację rządową, o spółki skarbu państwa, o spółki komunalne, chodzi o nauczycieli
– mówił Kamiński.
Te osoby, w sposób skuteczny, de facto zostały pozbawione możliwości swobodnego wyrażenia opinii na temat władz Warszawy. Przez sam akt udziału w referendum określiłyby się jako przeciwnicy obecnego rządu. To jest sytuacja niedopuszczalna, to są standardy, które w Polsce nie mogą obowiązywać. To są standardy, mówiąc wprost białoruskie
- stwierdził Kamiński.
Adam Hofman dodał, że PiS będzie "wyciągać z tego dalsze konsekwencje".
Bo nie można dopuścić do tego, żeby psuto w Polsce demokrację, łamano standardy Rady Europy tylko dlatego, żeby utrzymać na stanowisku koleżankę partyjną, wiceprezes Platformy Hannę Gronkiewicz-Waltz
- powiedział rzecznik PiS.
Według niego niską frekwencję w referendum osiągnięto poprzez zastraszanie, a z "referendum, które było świętem demokracji" zrobiono "referendum, w którym jawnie głosuje się: tak lub nie głosując lub zostając w domu".
Politycy PiS podziękowali wszystkim mieszkańcom Warszawy, którzy "czują się gospodarzami tego miasta" i "którzy nie dali się zastraszyć tej akcji organizowanej przez PO" za to, że "podjęli trud", zbierając podpisy pod wnioskiem referendalnym, a następnie biorąc udział w głosowaniu.
Inicjatorem akcji referendalnej w stolicy była Warszawska Wspólnota Samorządowa. Podpisy pod wnioskiem o jego przeprowadzenie zbierały też m.in. PiS i Ruch Palikota. Organizatorzy referendum zarzucali Gronkiewicz-Waltz m.in. podwyżki cen biletów, nieprzygotowanie miasta do przejęcia gospodarki odpadami od 1 lipca, źle prowadzone inwestycje i rozrost biurokracji.
Politycy PO zniechęcali do udziału w głosowaniu, licząc, że niska frekwencja uniemożliwi odwołanie Gronkiewicz-Waltz.
Sama prezydent stolicy w liście do warszawiaków apelowała, by jeśli w ich opinii w Warszawie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, nie brali udziału w referendum. "Poczekajcie. Za rok są wybory. Wtedy będziecie mieli możliwość ocenić pełne dwie kadencje mojego urzędowania i skonfrontować to z dokonaniami i pomysłami innych kandydatów. Taki wybór będzie wyborem pozytywnym" – napisała Gronkiewicz-Waltz.
PAP, mtp9
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/168584-platforma-zlamala-konstytucje-i-standardy-rady-europy-pis-zapowiada-wyciagniecie-konsekwencji-po-kampanii-antyreferendalnej