Januszowi Lewandowskiemu, unijnemu komisarzowi ds. budżetu, teoretycznie bezstronnemu urzędnikowi, chyba puszczają nerwy. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" wypowiada się tak agresywnie wobec polskiej opozycji jak najbardziej jadowici zagończycy Platformy. Stwierdza np.:
Obsesje człowieka [tj. Kaczyńskiego], który gubi się w teraźniejszości, zatruwają trzeźwą ocenę polskiej racji stanu.
Lewandowski nie ukrywa, że trzyma kciuki za Donalda Tuska. Pytany, czy obecny premier ma szansę powtórzyć sukces Angeli Merkel w Niemczech, odpowiada:
Chciałbym żeby tak było, wbrew sondażom, bo stabilizacja polityczna jest miarą dojrzałości demokracji. Wówczas z grona liderów, spotykających się od lat na różnych szczytach unijnych, zostałaby Angela Merkel, Donald Tusk, Andrus Ansip z Estonii i Valdis Dombrovskis z Łotwy.
W rozmowie uderza też poczucie własności Lewandowskiego w stosunku do Unii Europejskiej. Omawiając zbliżające się wybory do PE, martwi się:
Przyszły skład może mieć bardzo wzmocnioną reprezentację ludzi, którzy za europejskie diety będą przeciwni wspólnej Europy.
A więc eurosceptycy będą brali europejskie, czyli Lewandowskiego pieniądze! Bezczelni, prawda? Powinni zapewne dopłacać za prawo przebywania w pobliżu polskiego komisarza.
Spora część rozmowy poświęcona jest przypadkowi węgierskiemu:
Dostrzegam zarażenie niektórych elit środkowej Europu „orbanizmem". Orban zręcznie gra na kompleksach narodu, który źle czuje się w obecnych granicach i ułożył z tego program gospodarczy. Swoisty „gest Kozakiewicza" wobec kapitału zagranicznego, kurateli instytucji międzynarodowych, w tym nawet Unii Europejskiej. To o tyle paradoksalne, że – wedle naszych obliczeń – Węgry były dotąd najbardziej zależnym krajem w Europie od funduszy unijnych. 97% inwestycji nieprywatnych w latach 2009-12, to inwestycje współfinansowane przez mój budżet. W Polsce dla porównania jest to 52%. Zrozumiałbym podobną strategię budowania programu gospodarczego na urażonej dumie narodowej np. w Serbii. Małpowanie Orbana w Polsce nie ma sensu.
Zwróćmy uwagę: "mój budżet". Nie "unijny", nie "nasz", ale "jego", Lewandowskiego. Nic dziwnego, że w Polsce unije pieniądze płyną niemal wyłącznie do zaplecza władzy
Kontynuując:
Orbanizm poznacie po jego owocach. Jestem sceptyczny co do skutków tej polityki gospodarczej na dłuższą metę, chociaż osobiście lubię Viktora Orbana jako partnera rozgrywek piłkarskich, a naszym węgierskim bratankom życzę jak najlepiej. Polska nie ma powodu żywić się kompleksem utraconej mocarstwowości. Polska awansuje w politycznej lidze europejskiej. Przy całej nostalgii kresowej chyba się nieźle odnajdujemy w obecnych granicach. Zamiast Wilna i Lwowa mamy Gdańsk i Wrocław. Polacy za granicą stali w długich kolejkach do konsulatów, by głosować w roku 2007, gdy mieli poczucie wstydu za rządy LPR, PiS i Samoobrony, a dziś z dumą przyznają się do polskości. Widzą karierę wizerunkową swego kraju i jego rosnące znaczenie, jako partnera najważniejszych decyzji w Europie. Dlatego typowe dla Kaczyńskiego zapożyczanie się w Budapeszcie, to sztuczne przeszczepianie na nasz grunt obcych wzorów.
Małpowania krajów zachodnich we wszystkim, także w szaleństwach typu gender, finansowanych przecież przez UE, nie jest oczywiście żadnym "sztucznym przeszczepianiem", ale po prostu dziejową koniecznością. No i dziś Polacy nie stoją w konsulatach. Stracili resztki nadziei na lepszą Polskę, i zostają na stałe w innych krajach.
Ogólnie, przestrzega Lewandowski, nie należy fikać:
Polityka Orbana powoduje, że Węgrzy sami się eliminują z europejskiego rdzenia decyzyjnego. Podobnie jak Czechy za prezydenta Klausa. W to miejsce wkracza mała Litwa, Łotwa czy Estonia, a także zyskująca na znaczeniu Słowacja premiera Fico. Nie chciałbym żeby Polska naśladowała złe wzory, bo nie ma nic bardziej sprzecznego z polską racją stanu jak pozbawianie się wpływów w Europie.
Wpływy mamy dziś rzeczywiście największe. Konkretnie: wpływy do niektórych kieszeni.
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/168145-januszowi-lewandowskiemu-unijnemu-komisarzowi-teoretycznie-bezstronnemu-urzednikowi-puszczaja-nerwy