Maciej Lasek i "Gazeta Wyborcza" przekonują od tygodni, że eksperci nie zajmujący się na co dzień sprawami katastrof lotniczych nie powinni brać udziału w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. Ten sposób argumentowania legł u podstaw nagonki, jaką rozpętano wokół ekspertów współpracujących z parlamentarnym zespołem badającym tragedię z 10/04. Lasek i "GW" przekonują, że naukowcy, którzy nie specjalizują się w wyjaśnianiu katastrof lotniczych, nie powinni w ogóle zajmować się Smoleńskiem.
Jednak, jak się okazuje, ten sposób myślenia wykluczyć powinien również niezwykle zasłużony dla sprawy Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna.
W piśmie do portalu wPolityce.pl IES zaznacza, że nie specjalizuje się w wyjaśnianiu katastrof lotniczych.
Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra Jana Sehna nigdy nie był i nie jest instytucją zajmującą się badaniem katastrof lotniczych - co w sposób oczywisty wynika z informacji zamieszczonych na naszej stronie internetowej. Jedyne katastrofy, w zakresie badania których osiągnęliśmy bardzo wysoki poziom specjalizacji, to rekonstrukcje wypadków drogowych
- zaznacza Instytut.
W piśmie przedstawicielka Instytutu zaznacza, że mimo to wykonuje on ekspertyzy, które są częścią czynności związanych z wyjaśnianiem katastrof lotniczych.
Ekspertyzy z zakresu kilku dziedzin nauk sądowych, stanowiących przedmiot działalności Instytutu, były wykonywane na zlecenie organów wymiaru sprawiedliwości w sprawach prowadzonych w celu wyjaśnienia okoliczności katastrof lotniczych. W prowadzonym przez oddział IPN w Katowicach śledztwie w sprawie katastrofy lotniczej w Gibraltarze (wyjaśnianie okoliczności śmierci gen. Władysława Sikorskiego) IES wykonywał ekspertyzy z zakresu genetyki i antropologii sądowej. W śledztwie prowadzonym w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem samolotu Tu-154 nr boczny 101 (katastrofa „smoleńska”) Instytut wykonywał ekspertyzy z zakresu genetyki sądowej oraz kryminalistyki (analiza mowy i nagrań). Ekspertyzy te należą do zagadnień, będących standardowym przedmiotem działalności opiniodawczej Instytutu
- wyjaśnia Instytut.
Edyta Rzeszuto z IES zaznacza, że fakt, iż "przekazany do badania materiał dowodowy został zabezpieczony w postępowaniach prowadzonych w celu wyjaśnienia okoliczności katastrof lotniczych w żadnej mierze nie usprawiedliwiają tezy, jakoby IES zajmował się również rekonstrukcją katastrof lotniczych".
Pismo Instytutu jasno wykazuje, że sposób rozumowania Macieja Laska i mediów pokroju "Gazety Wyborczej" jest bezzasadne. Wykluczanie ze śledztwa smoleńskiego kogokolwiek jedynie dlatego, że nie specjalizuje się w badaniu katastrof lotniczych doprowadziłoby do tego, że Instytut im. Sehna nie zajmowałby się tragedią smoleńską. A to oznacza, że Polacy nie poznaliby np. prawdziwego przebiegu rozmów prowadzonych w kokpicie samolotu Tu-154M, który uległ katastrofie w Smoleńsku. Nie byłoby więc dowodów na skandaliczne kłamstwo komisji Millera dotyczące obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie samolotu.
I zdaje się, że pismo IES pokazuje jasno, o co w tej sprawie chodzi.
Maciej Lasek i "Gazeta Wyborcza" chcą mieć monopol na wyznaczanie, kto sprawą smoleńską ma się zajmować. A mogą to być jedynie ci, którzy chcą brnąć w rządowe, Millerowsko-Laskowskie kłamstwa.
Stanisław Żaryn
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/167666-tylko-u-nas-instytut-im-sehna-przyznaje-nie-zajmujemy-sie-katastrofami-lotniczymi-ale-przeciez-zaslug-ies-dla-sledztwa-smolenskiego-nikt-nie-zamierza-podwazac