Prof. Czachor: "Nie należy niszczyć tupolewa. Powinien być gotowy do różnych symulacji. Polska nie wykonała potrzebnych badań". NASZ WYWIAD

Fot. Alan Lebeda/Wikipedia.org na lic. GNU
Fot. Alan Lebeda/Wikipedia.org na lic. GNU

wPolityce.pl: Po raz kolejny publicznie padł pomysł przeprowadzenia eksperymentu związanego z badaniem tragedii smoleńskiej. Waldemar Pawlak mówił, że należałoby doprowadzić do symulowanej katastrofy lotniczej, w czasie której należałoby rozbić drugiego tupolewa 154M, który jest w Polsce. Takie eksperymenty mają sens?

Prof. Marek Czachor, Politechnika Gdańska, uczestnik konferencji naukowców, poświęconej katastrofie smoleńskiej: Oczywiste jest dla mnie, że takie eksperymenty mają sens. Co więcej, jako pierwszy proponowałem publicznie organizowanie takich symulacji. Mówiłem o tym "Naszemu Dziennikowi". Jednak w mojej ocenie nie należy niszczyć tupolewa. On powinien być cały czas gotowy do prowadzenia różnych symulacji, takich jak oblot, który był robiony jakiś czas temu. On był niezwykle ważny. Pamiętajmy, że na Tu-154 M nr bocznym 102 sprawdzano, czy przycisk "uchod" zadziała w czasie lotu na automacie. I okazało się, że przycisk zadziałał. Takie testy być może będą jeszcze potrzebne w przyszłości. Osobną sprawą jest, jakie testy należałoby robić.

 

Co z testami polegającymi na niszczeniu samolotu? Czy je należy robić? A jeśli tak, w jaki sposób?

Koszt zakupu tupolewa w chwili obecnej to nie są bardzo poważne sumy, oczywiście w porównaniu np. z miesięcznym budżetem Kancelarii Premiera. Można więc opracować i przeprowadzić różne testy, analogiczne do symulacji pokazywanej w telewizji przez kanał Discovery Chanel, w ramach którego zniszczono Boeing 727 na pustyni. Oczywiście przed testem należy takiego tupolewa bardzo szczegółowo przebadać i przygotować. Po to, by poznać w szczegółach budowę samolotu oraz móc sprawdzić, jakie siły działają w czasie katastrofy i co się dzieje w maszynie.

 

Jakiego typu symulacje warto zrobić?

Choćby symulowane zderzenie z drzewem, czy rozbicie samolotu lecącego w pozycji odwróconej przy minimalnej ilości paliwa. To pokazałoby jakie są skutki takiego uderzenia o ziemię. Jednak lista symulacji może być bardzo duża. One są potrzebne, ponieważ polska strona nie wykonała potrzebnych procedur i badań na początku śledztwa. Nie wiemy nawet, co działo się na miejscu tragedii smoleńskiej. Należy więc odtworzyć podobne warunki i sprawdzić jaki jest efekt. I być może tak, jak Amerykanie w latach 60., należałoby umieścić w samolocie manekiny, udające pasażerów, by zobaczyć, jaki może być stan obrażeń pasażerów w przypadku katastrofy.

Maciej Lasek w rozmowie z Radiem Zet mówił, że do przeprowadzenia stosownej symulacji należałoby odtworzyć smoleńską brzozę wraz z jej ukorzenieniem. Rzeczywiście to jest konieczne?

To jest bezsensowna uwaga. Trudnością, jaką widzę, jest sprawa oparów paliwa. Jeśli takie symulacje miałyby być realistyczne to trzeba byłoby bowiem sprawdzić, jak zachowują się opary paliwa, czy może w czasie katastrofy dojść do eksplozji paliwa na skutek przeskoczenia iskry w baku. To jest skomplikowane, szczególnie, że takie testy powinny być prowadzone wielokrotnie. Eksperymenty są trudne, ale konieczne z racji zaniedbań, jakie widzieliśmy w śledztwie smoleńskim. Polska strona nie wypełniła żadnych standardów i zobowiązań związanych z badaniem tragedii smoleńskiej. Takie eksperymenty to jedna z wielu rzeczy, jaką należy obecnie zrobić. Takim symulacjom towarzyszyć powinny również symulacje komputerowe, przeprowadzane przez kilka niezależnych zespołów.

Na razie nic nie wiadomo, by jakiekolwiek symulacje komputerowe były prowadzone w tej sprawie, ale może wystarczą nam eksperymenty wirtualne? Czy symulacje z prawdziwym samolotem są lepsze?

Nie ma lepszego i skuteczniejszego eksperymentu niż symulacja z użyciem samolotu wspomagana symulacją komputerową. Niczego lepszego się nie wymyśli. Pamiętajmy, że prof. Wiesław Binienda wciąż prowadzi swoje badania i kolejne testy. Samo ćwiczenie komputerowe jest oparte na założeniach, które przyjmujemy. Natomiast tak złożone procesy mogą nas zaskoczyć, może się w nich pojawić coś, co nas zupełnie zaskoczy. Dlatego warto prowadzić kontrolowane katastrofy. Do dziś badania amerykańskie z lat 60. dostarczają wielu cennych wiadomości o tym, co dzieje się z samolotem w czasie zderzenia z drzewem. Eksperymenty związane z polskim śledztwem musiałyby zostać przygotowane przez grupę kompetentnych ludzi.

Sądzi pan, że inicjatywa związana z symulacjami ma obecnie szanse powodzenia?

Sądzę, że nie ma takiej szansy. Polski rząd nie jest zainteresowany tym, by sprawę śledztwa smoleńskiego na poważnie badać. Gdyby było inaczej władze w odpowiedni sposób by się tym zajmowały.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.