Nagonka na naukowców jak w czasach stalinowskich. TRZY PYTANIA DO Jana Pospieszalskiego

Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

wPolityce.pl: Manipulacja "Gazety Wyborczej", propaganda "Faktów" TVN, bezprecedensowe ujawnienie przez prokuraturę protokołów z zeznań świadków i wreszcie list rektorów Politechniki Warszawskiej oraz AGH odcinających się od naukowców zajmujących się katastrofą smoleńską. Tak potężnej nagonki ws. narodowej tragedii już dawno nie mieliśmy.

Jan Pospieszalski, publicysta, autor programu "Bliżej" w TVP Info: - Trzeba się zastanowić, czy te praktyki są spontaniczne czy może w prostej linii odwołują się do najgorszych czasów stalinowskich lub późniejszego PRL-u, gdy pojawiały się listy oburzenia wobec postawy intelektualistów kontestujących działania komunistycznych władz. W ślad za nimi szła nagonka na „warchołów” z Ursusa i Radomia, na prymasa Wyszyńskiego itd. Czuję, że ten duch unosi się nad oświadczeniem rektorów.

 

Rektorzy wiedzą, jak przypodobać się władzy?

To jasno widać. Ale zwróciłbym jeszcze uwagę na inne tło sprawy. Awantura wokół naukowców wybuchła bowiem dokładnie w momencie, gdy cała Polska zobaczyła, że do Warszawy jest w stanie przyjechać 200 tys. ludzi, by wykrzyczeć swój protest przeciwko biedzie, nędzy i traktowaniu świata pracy przez obóz władzy. Nawet najzaciekliwsi przeciwnicy tego związkowego żywiołu i buntu nie byli w stanie dopatrzeć się płonących opon, nie zobaczyli warchołów rzucającymi śrubami. Obok siebie szły zjednoczone nie tylko związki zawodowe, ale też np. środowisko Krytyki Politycznej obok Gazety Polskiej. Rząd jest tym przerażony. Dlatego mieliśmy sagę poświęconą zamarzniętym alpinistom i festiwal nienawiści wobec niezależnych ekspertów. Moim zdaniem te fakty są ze sobą powiązane. Ale nam nie może zniknąć z oczu obraz tej rzeszy ludzi, którzy przyjechali, by wykrzyczeć swoją rozpacz z powodu warunków, w jakich przyszło im pracować.

 

Czy ta nagonka może być skuteczna? Czy Polacy dadzą się przekonać, że prawdy o Smoleńsku szukają profesorowie-dyletanci?

Pewnie najlepiej pokażą to jakieś badania, ale na razie mimo tej operacji notowania PiS nie drgnęły, a obozu rządowego dołują. Na pewno nie wolno zapomnieć, że tę kampanię robią konkretni ludzie: Jakub Sobieniowski, Agnieszka Kublik itd. Trzeba zapamiętać te nazwiska zasłużone w gigantycznej akcji propagandowej nastawionej na zniszczenie niezależnych ludzi.

 

not. mt

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych