"Gdyby trzeba było nadal walczyć o Polskę, to nadal bym walczyła". Kobiety o roli kobiet w konspiracji i opozycji. Festiwal "Niepokorni, niezłomni, wyklęci"

zdjęcia M. Czutko
zdjęcia M. Czutko

Bardzo ciekawy panel dyskusyjny odbył się w foyer Teatru Miejskiego w Gdyni w ramach drugiego dnia V Festiwalu Filmów Dokumentalnych "Niepokorni, niezłomni, wyklęci". Imprezie patronują portal wPolityce.pl, Tygodnik "wSieci" i miesięcznik "wSieci Historii".

Dyskusję moderowaną Grażynę Raszkowską toczyły same kobiety: Weronika Sebastianowicz - prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK Białoruś, Lidia Lwow-Eberle - sanitariuszka V Brygady Wileńskiej oraz opozycjonistki z czasu PRL: Grażyna Przybylska-Wendt, Ewa Kubasiewicz, Jolanta Wiśniewska oraz Bożena Rybicka-Grzywaczewska. Panie mówiły o roli kobiet w konspiracji w czasach hitleryzmu i stalinizmu oraz w opozycji solidarnościowej.

Weronika Sebastanowicz: Wtedy, podczas wojny przyszło nam walczyć ramię ramię z mężczyznami. I walczymy do dziś, choć dziś chyba nie o to czy dzisiaj, czy jutro, czy za rok odzyskamy wolność i naszą ojczyznę. Dzisiaj walczymy o godność człowieka, o godność Polaka, którą się tak bardzo niszczy na naszych Kresach. Ale mamy nadzieję, że z Bożą wolą uda się nam to wywalczyć.

Lidia Lwow-Eberle: W konspiracji byłam od sierpnia 1943 roku do marca 1948 roku. Wraz ze mną w V Brygadzie Wileńskiej AK było nas sześć kobiet. Bo w każdym plutonie była jedna sanitariuszka. Żyłyśmy i walczyłyśmy tak, jak chłopcy, tylko bez broni. Bo myśmy opatrywały rannych i byłyśmy w każdej akcji, którą podejmowali chłopcy. Życie sanitariuszek wyglądało tak, jak chłopaków, ciągle zmienialiśmy miejsce postoju. W 1947 roku było już bardzo ciężko, nia dało się już poruszać po terenie. Ja chciałam iść do zakonu, żeby jakoś polepszyć swoje życie. Ja przez pięć lat prawie się nie rozbierałam, rzadko zdejmowało się buty, myłam się, gdzie popadnie. Chodziłam i spałam w tym samym ubraniu. Gdyby trzeba było nadal walczyć o Polskę, to nadal bym walczyła. Może w moim wieku już nie, ale sercem i duszą jestem za Polską. Kocham Polskę!

Grażyna Przybylska-Wendt: Rzeczywiście zostałam wybrana do zarządu krajowego "Solidarności" jako jedyna kobieta, przyszło mi działać w męskim gronie, zarówno w regionie moim, jak i w komisji krajowej. I powiem, że taryfy ulgowej nie było absolutnie żadnej. Koledzy traktowali nie po szarmancku, nie powiem, ale jeśli chodzi o działalność, o zakres obowiązków i trudy, jakie ponosiliśmy, to nie było zupełnie żadnej różnicy. Natomiast jeśli chodzi o skalę zaangażowania kobiet, to przynajmniej w moim regionie to było pół na pół. Ale zgadza się także to, co panie powiedziały wcześniej, że zauważalny był podział w obowiązkach, co innego robili mężczyźni, co innego robiły kobiety.

Ewa Kubasiewicz: Kobiet w "Solidarności" było sporo, choć zawsze jest tak, że kobiety mają dużo obowiązków w domu i bardziej eksponowane stanowiska zajmują mężczyźni. Nie chciałabym żadnego z panów, broń Boże dotknąć, ale wydaje mi się, że w swojej masie kobiety są często jakby odważniejsze. Przepraszam panowie, ale tak mi się wydaje. I widać, że to zaangażowanie kobiet często jest bardzo głębokie, bardzo silne. Najlepszy dowód, że panie działacie jeszcze do tej pory. Bardzo serdecznie dziękuję za zaproszenie do dzisiejszego panelu, jest ono dla mnie zaszczytem, przede wszystkim ze względu na towarzystwo. Kobiety z mojej generacji były dzielne i wspaniałe, robiło się bardzo wiele i także się narażało, ale to narażenie się nie było w ogóle współmierne do tego, czym paniom Eberle i Sebastianowicz groziła ich działalność. Bo i czasy były inne, i więzienia stalinowskie... To w ogóle nie ma porównania. W czasach "Solidarności" też oczywiście były ofiary, ale to był jednak inny wymiar tej ofiary.

Jolanta Wiśniewska: Na początku serdecznie dziękuję, że zostały tutaj wyrażone te proporcje między nami, a paniami, które zmuszone były działać w czasach II Wojny Światowej. O swoich czasach mogę dodać, że kompletnie przecież nie wiadomo był jak ten stan wojenny będzie wyglądał. Jak się ruszało 13 grudnia, to kompletnie nie wiadomo było, czego się człowiek może spodziewać. Ta wojna jednak inaczej wygląda i niekoniecznie można było życie stracić w takiej walce bezpośredniej. Przez jakiś czas byłam wiceszefową takiej grupy Armenia, która była swoistą konspiracją w konspiracji. To były różne grupy specjalne, zadania mieliśmy różne. Od rozrzucania ulotek po podrzucanie gwoździ pod jadące samochody ZOMO. Mieliśmy także do robienia podziemne radio. Tam była zdecydowana większość chłopaków, siłą rzeczy, tak się stało ze względu na charakter tej grupy. Bo to była organizacja do zadań specjalnych. Kobiet było mało, to były głównie łączniczki, albo panie, które udzielały konspiratorom. To było bardzo niebezpieczne, esbecja szalała, żeby odkryć takie miejsca i groziły za to wysokie wyroki. To naprawdę wymagało odwagi.

Bożena Rybicka-Grzywaczewska: Ja także chcę podziękować za możliwość siedzenia przy jednym stole z paniami, które walczyły w Armii Krajowej. Gdyby nie ten wzór bezdyskusyjnego patriotyzmu, to nie wiemy, jak by kolejne pokolenia i jakbyśmy my, nieco młodsze działały. Armia Krajowa to dla nas legendarne wzory, postawy. Ja nie odczuwam nigdy tego, że kobiet jest mało. Oczywiście, że mężczyzn zawsze było więcej. Ja pochodzę z licznej rodziny, miałam czterech braci i jestem nauczona tego, że trzeba walczyć o swoje i równać do mężczyzn w każdej sytuacji. Wydaje mi się jednak, że bez kobiet nic by nie było. Nie przetrwalibyśmy. Ja akurat w stanie wojennym się ukrywałam, ale cała pomoc, która była organizowana dla osób ukrywających się, to przecież były kobiety. Moje siostry, moje koleżanki. Mężczyźni byli albo aresztowani, albo ukrywali się. Mówiono już dzisiaj odwadze kobiet, trudno się licytować, czy kobiety były odważniejsze od mężczyzn, natomiast na pewno wybory kobiet były o wiele bardziej dramatyczne. Z tego względu, że one po prostu często miały dzieci. To były niejednokrotnie heroiczne wybory.

WIĘCEJ NA OFICJALNEJ STRONIE FESTIWALU

V Festiwal Filmów Dokumentalnych "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" odbywa się w dniach 19-21 września w Gdyni. Sponsorem tegorocznej edycji jest Fundacja Stefczyka. Celem fundacji jest niesienie pomocy, także finansowej, osobom potrzebującym, działalność charytatywna, podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej, pielęgnowanie polskości oraz rozwoju świadomości narodowej.

Wuj

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.