O. Kiedrowicz, uczestnik Rajdu Katyńskiego: Postawa władz rosyjskich wobec nas była próbą siły i przeszkodą w dotarciu do prawdy historycznej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Leszek Szymański / PAP
fot. Leszek Szymański / PAP

wPolityce.pl: Duchowny na motocyklu – dość oryginalne. Skąd u ojca ta pasja?

O. Marek Kiedrowicz, uczestnik Rajdu Katyńskiego: To przestaje być oryginalne. Bardzo wielu księży jeździ na motocyklach. Wszystko się zaczęło od zwykłej, prostej potrzeby używania jednośladu do tego, aby oszczędzać samochód. Potem się okazało, że środowiska motocyklowe zajmują się takimi pięknymi sprawami, jak szerzenie pamięci o naszych bohaterach – czego Rajd Katyński jest najlepszym przykładem.

 

Rajd Katyński to jednak duże wyzwanie. Co było inspiracją do uczestnictwa w nim?

O motywacji religijnej nie muszę nikogo przekonywać. Natomiast patriotyczna też zawsze we mnie istniała. Rajd Katyński łączy te dwie rzeczy. Dowiedziałem się zwyczajnie z jakiegoś plakatu, że takie przedsięwzięcie istnieje i zgłosiłem swój akces w 2009 r. Komandor Rajdu, pan Wiktor Węgrzyn stwierdził, że jak najbardziej zaprasza. Tak to się wszystko potoczyło.

 

Trasa, którą w tym roku przejechano była nieprzypadkowa. Upamiętniono Polaków poległych w wielu bitwach, wojnach, pod różnymi totalitaryzmami, odwiedziliście m.in. pola bitewne pod Wiedniem.

Rajd Katyński ze swojej istoty jedzie do miejsc, w których zginęli Polacy w ramach tzw. zbrodni katyńskiej. Natomiast nie ograniczamy się w żaden sposób do jakiegoś wąskiego przedziału tych, którzy wymagają upamiętnienia ich czynu – myślę tu o ofierze życia, którą oddali za ojczyznę. Odwiedzamy także miejsca związane z dalszą historią. Przejeżdżając przez Żółkiew zawsze składamy tam wieniec hetmanowi Żółkiewskiemu. Upamiętniamy głównie ofiary reżimu komunistycznego, ale także niemieckiego totalitaryzmu, gdyż co roku jesteśmy we Lwowie na Wzgórzach Wuleckich, gdzie zostali zamordowani profesorowie tamtejszego uniwersytetu. Ten rok jest rzeczywiście szczególny. W ramach przygotowania do 1050 rocznicy chrztu Polski, z inicjatywy Episkopatu Polski, Rajd Katyński wziął udział w takim upamiętnieniu Odsieczy Wiedeńskiej – tym bardziej, że widoczny jest brak tego tematu w mediach. Bitwa pod Wiedniem dokonała się 330 lat temu i dokładnie w jej rocznicę – 12 sierpnia byliśmy na tamtejszych wzgórzach i odprawiliśmy Mszę w tamtejszym kościele. Trasa Rajdu na południe od Polski wiodła właśnie drogą, którą król Jan III Sobieski przebył zmierzając z rycerstwem do Wiednia.

 

Tegoroczny Rajd nie odbył się bez przeszkód. Informowaliśmy o wzmocnionych kontrolach na granicy, utrudnieniach w dotarciu na Mszę i niewpuszczeniu was na obchody 1150-lecia Smoleńska. Z czego to mogło wynikać?

Trudno mi podać przyczynę takiego stanu rzeczy. Na pewno jest to związane z postawą władz rosyjskich, a konkretnie gubernatora obwodu smoleńskiego. Z tego co wiadomo, było to jego polecenie, które nakazywało nam opuszczenie obwodu smoleńskiego w ciągu jednej doby. Nie chodziło tylko o Katyń, lecz opuszczenie obwodu (odpowiednika naszego województwa). Możemy sobie wyobrazić jakby to wyglądało, gdyby wojewoda zezwolił jakiejś pielgrzymce czy wycieczce na zwiedzanie Gdańska, jednak w ciągu 24h nakazałby grupie opuszczenie Pomorza. Ta niechęć najprawdopodobniej spowodowana jest tym, że gubernator jest z partii nacjonalistycznej – zdaje się, że w ten sposób próbował pokazać swoją siłę, pomimo że przyjeżdżamy tam jako osoby zupełnie niezwiązane z polityką. Jest to jakaś próba przeszkody w dotarciu do prawdy i ocalenia od zapomnienia tych, których tam chcemy uczcić. Związek Radziecki i jego spadkobiercy przez tyle lat przekłamywali Katyń, a do tego nadal nie ma pełnej woli, aby to wyjaśnić. Do tego dochodzi jeszcze Smoleńsk jako miejsce katastrofy z 2010 r., gdzie co roku odprawiamy Mszę Świętą. My ze swojej strony zrobiliśmy to co zawsze – została odprawiona Eucharystia w Smoleńsku i Katyniu, natomiast po raz pierwszy w historii Rajd Katyński nie rozbił namiotów w Katyniu.

 

Co ojciec – i zapewne wszyscy uczestnicy Rajdu – czuliście wjeżdżając na metę po tych wszystkich przeżyciach? Odwiedzenie tak ważnych dla Polski miejsc na pewno jest naznaczone emocjonalnie i duchowo.

Po raz czwarty jechałem i – proszę mi wierzyć – każdy rajd jest zupełnie inny, obfituje w inne przeżycia emocjonalne. Są to zwykłe ludzkie uczucia, gdzie smutek i poczucie dumy mieszają się ze sobą, ale także ważny jest ten kontekst religijny - przeżycia tego w charakterze ofiary. Mówiliśmy o tym, że traktujemy to jako pielgrzymkę, ale nikogo nie zmuszamy do takiej postawy. Choć nie stronimy od trudu pielgrzymiego, nie szukamy ułatwień – to co się dzieje, przyjmujemy z pokorą. Czasami jest ciężko i do tych pięknych emocji dochodzi zwykłe ludzie zmęczenie, ale dzięki niemu możemy odkryć prawdę o sobie samych.

 

To był trzynasty już rajd, czy nie ma ojciec wrażenia, ze z roku na rok on się staje coraz bardziej popularny i daje nadzieję na lepsze zachowanie pamięci o Polakach, którzy poświęcili życie dla Ojczyzny?

Na pewno zauważamy, że coraz częściej pojawia się w mediach. Mimo że to już trzynasty taki wyjazd, to dopiero teraz dostrzegamy, że niektóre media zwracają uwagę na nasze przedsięwzięcie. Zawsze interesowały się nim Radio Maryja i Telewizja Trwam, a w tym roku na wyjeździe i wjeździe zauważyliśmy komercyjną stację telewizyjną, wozy TVP. Nie wiem, jak było z relacjami w telewizji, jednak takowe były w internecie. Powoli Rajd Katyński zaczyna się przedzierać do środków masowego przekazu. Myślę, że jest to też skutkiem jakiegoś naszego uporu – nie zależy nam na rozgłosie, ale na tym, aby historię ocalić od zapomnienia i odkłamać.

rozmawiała Magdalena Czarnecka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych