Pewien transman z Berlina może na ten temat powiedzieć więcej (kwestii zaniku płci - przyp. red.). Transman, to takie dwa w jednym, jedno w tę, drugie w tę, pół na pół… - kiedyś był kobietą, ale stał się mężczyzną. No, może nie do końca. Urzędowo jest facetem, ponieważ załatwił wszelkie formalności, lecz pozostały mu jeszcze podskórne dowody po poprzedniej przynależności do płci żeńskiej, jak jajniki i macica. Niby jest facetem, ale zaszedł był w ciążę i oto w weekendowym wydaniu „Bilda” gruchnęła wieść po landzie Teutonów: „Medyczna sensacja: mężczyzna urodził dziecko!” - pisze na portalu wSumie.pl Klaser.

„Transi” znad Szprewy zdecydował się rodzić w domu, jako że w szpitalach obligatoryjnie wpisuje się w papierach dziecka nazwisko matki, czego on, według „Personalausweis” facet, nie chciał. W przypadku matek rodzących w domach położne mają obowiązek wystawienia zaświadczeń w oparciu o dowód osobisty rodzących, a według nich matką noworodka jest mężczyzna…

Jak zaszedł w ciążę? To jasne, przez sztuczne zapłodnienie. W kwestii formalnej, matko-ojciec berlińskiego noworodka to nie taka znowu sensacja, przed nim, już parę lat temu był Thomas Beatie z Arizony, który na tej samej zasadzie rok po roku urodził trójkę dzieci. I on oficjalnie jest mężczyzną, a że w nowym wcieleniu prócz macicy pozostała mu słabość do kobiet, ożenił się z niejaką Nancy. Czyli, w ich związku rodzoną matką obecnie trzy, cztero- i pięciolatka jest… ojciec. Więcej potomstwa Thomas mieć już nie zamierza i ostatnio kazał sobie usunąć to i owo. Poza tym, rozstał się z Nancy, z którą dziś walczy w sądzie o prawa do opieki nad dziećmi, ponieważ w papierach dotychczas mięli je zagwarantowane oboje, czyli ojciec, znaczy matka, i nie-matka, lecz żona ojca-matki trojga jego potomstwa… Proste?

Co na to wszystko dzieci? Nic, wiadomo, ryby i dzieci nie mają głosu.

Cały felieton Klasera na wSumie.pl