Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, jaki jest cel zalewania Polski fotoradarami, to ta historia nie pozostawia złudzeń. Pani Mirosława, 77-letnia rencistka jechała z Warszawy do sanatorium z Kołobrzegu. W Łomiankach sfotografował ją fotoradar. Pocztą dostała mandat – 300 zł. Przez rok próbowała wyprosić rozłożenie tej kwoty na raty.
Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, osobiście pojechała w tej sprawie do Głównej Inspekcji Transportu Drogowego. Po pewnym czasie dostała pismo, w którym GITD domagała się zaświadczeń o dochodach oraz wyszczególnienia wydatków wraz z rachunkami.
Pytali nawet, czy kupuję buty i rajstopy, za ile. Napisałam im, ile wydaję na czynsz, prąd, leki, i załączyłam rachunki. Tego było im mało, więc przysłali kolejne pismo, po którym dosłałam informacje, ile wydaję na kablówkę, telefon i paliwo.
Wniosek więc odrzucono. Pani Mirosława go ponowiła, podkreślając, że utrzymuje się tylko z renty, której nie wystarczy na mandat po zapłaceniu rachunków i wykupieniu leków. GITD pozostałą niewzruszona.
Panowie inspektorzy bardzo szczegółowo przeanalizowali dochody i wydatki rencistki i uznali, że ma ona możliwości płatnicze. Wyliczyli, że po odjęciu od renty wydatków m.in. na środki czystości, żywność i paliwo, zostanie jej miesięcznie 187,33 zł. Napisali:
W ocenie organu ograniczenie wydatków przez stronę na potrzeby, które nie są niezbędne do życia, np. opłat za paliwo, powinno umożliwić zobowiązanej do jednorazowej zapłaty nałożonej kary.
GITD przypomniała też pani Mirosławie, że posiada majątek, "którego wartość znacznie przekracza nałożoną karę grzywny" - mieszkanie o powierzchni 38 m kw. oraz 7-letniego fiata pandę.
Wytłumaczyła też, na czym polega interes publiczny, którym ta instytucja się kieruje:
Główny Inspektorat Transportu Drogowego wyjaśnia, że interes publiczny należy rozumieć jako potrzebę zapewnienia maksymalnych środków po stronie dochodów w budżecie państwa, ale również jako ograniczenie jego ewentualnych wydatków, np. na zasiłki dla bezrobotnych czy pomoc społeczną.
Pani Marianna wreszcie mandat zapłaciła.
Na odwrocie przekazu pocztowego napisałam, że bardzo dziękuję "przyjaznemu państwu" za sposób, w jaki mnie potraktowało
- opowiada.
Może warto rozważyć poszukanie oszczędności w tej kochanej instytucji, w którą tak wierzą ministrowie finansów i transportu, skoro inspektorzy GITD mają czas na analizowanie dochodów i wydatków rencistów wnioskujących o rozłożenie mandatu na raty.
Wtedy faktycznie można by mówić o działaniu w interesie publicznym.
znp, wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166045-rencistka-zlapana-przez-radar-chciala-rozlozyc-mandat-na-raty-inspektorzy-drogowi-wytlumaczyli-jej-na-czym-polega-interes-publiczny