Koalicja PO z SLD coraz bliżej? Tym razem Boni tłumaczy, dlaczego jest ona potrzebna i konieczna dla Platformy jak tlen

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. You Tube/tvp.pl
fot. You Tube/tvp.pl

Przygotowanie opinii publicznej do coraz bliższego rozszerzenia koalicji rządowej o postkomunistów trwa w najlepsze. Tym razem minister cyfryzacji Michał Boni uznał za stosowne zabrać w tej sprawie głos i wskazać dlaczego taka decyzja byłaby niezbędna, a właściwie, dlaczego będzie konieczna.


Pan premier jest szefem rządu, odpowiada za całość jego działań i ich sprawność. Nie chodzi tu o własne decyzje, ale też przedkładanie decyzji rządowych na decyzje parlamentu, czyli dbanie o większość. Sprawa tego, by rząd mógł sprawnie działać i przy tym wychodzeniu z dołka kryzysowego, przy tym rozpędzaniu gospodarki, przy starcie z nową perspektywą finansową ze strony Unii Europejskiej, także te zachęty dla samorządów, które premier ogłosił, mówiąc o tym, że to wszystko, co będzie wkładem samorządowym do projektów unijnych, nie będzie wliczane do limitu określającego dług, jeśli chodzi o rygory finansowe. To wszystko są kwestie, które trzeba uruchamiać, a można to zrobić tylko mając większość w parlamencie

- długo i zawile tłumaczył Boni w wywiadzie dla portalu Money.pl meandry toku myśli strategów Platformy ale przekaz jest jasny:

Uważam, że premier ma rację mówiąc, że trzeba szukać, gdyby były zagrożenia, możliwości poszerzenia tej sprawności oddziaływania rządu i przekładania jego decyzji na rozstrzygnięcie, które zapadają w parlamencie. Czy to będzie taka ścieżka, czy inna? Zobaczymy.

A żeby osłodzić, tę niezwykle gorzką pigułkę dla części elektoratu PO (jeszcze niedawno wręcz dla niej nie do przełknięcia), Boni natychmiast uruchamia najskuteczniejszą broń scalającą wyborców Platformy - strach przed PiS i Kaczyńskim. Powód? Pomysły na uzdrowienie gospodarki przedstawione przez Jarosława Kaczyńskiego, w tym m.in. rozliczenie osób, którzy zgromadzili majątek lub zbudowali swoje firmy w niejasny sposób i wywodzą się z peerelowskiego aparatu, wprowadzenie stawki dla najbogatszych osób czy opodatkowanie tych, którzy brutalnie wyzyskują pracowników.

To grożenie gospodarce. Gospodarka to my wszyscy, to są decyzje legislacyjne, praca każdego z nas, a także kreatywność przedsiębiorców. Jeśli więc zapowiada się naprawę gospodarki, a zaczyna się od straszenia tych, którzy mają naprawiać tę gospodarkę, to jest fatalny pomysł. Jarosław Kaczyński spala się w punkcie startu i jest niewiarygodny.

Na koniec Boni stara się jeszcze zdezawuować nadchodzące protesty związkowców, uznając, że:

protesty wcale nie będą tak zmasowane i potężne jak zapowiada szef Solidarności. Potrwają zaledwie trzy dni i tylko w jednym dniu odbywać się będą demonstracje. Żyjemy w normalnym, demokratycznym kraju i jeżeli związkowcy chcą zamanifestować swoje stanowisko w jakiejś sprawie, mają do tego prawo. Nie odbieram tego, jako jakiegoś wielkiego zagrożenia.


A to, panie ministrze, jeszcze się okaże.


CZYTAJ TEŻ: Tusk bliski decyzji o sejmowych wyborach. Polecam mój tekst w najnowszym numerze „wSieci”


kim, money.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych