Rokita o Syrii: "Od 1999 r. nie było planu zachodniej interwencji o tak istotnych, długofalowych konsekwencjach dla Europy Środkowo-Wschodniej"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Jan Rotika, były polityk Platformy Obywatelskiej, zauważa współbrzmienie Donalda Tuska oraz Jarosława Kaczyńskiego w sprawie ewentualnej interwencji w Syrii. Wskazuje, że to sceptyczne wobec udziału Polski w syryjskiej kampanii współbrzmienie "zdarzeniem nadzwyczajnym".

Dodaje, że w ocenach polityków związanych z obecną sytuacją "dominują banalne argumenty o licznych ryzykach interwencji - od braku poparcia zachodniej opinii publicznej po nikłe szanse na szybką pacyfikację Syrii".

Ale ciągle powraca także pogląd, iż Damaszek nie ma jakiegokolwiek związku z polskimi interesami. Pół biedy, jeśli twierdzą tak politycy, którzy wiedząc, że dwie trzecie Polaków nie chce mieć nic wspólnego z syryjskim konfliktem, mają skłonność do prowadzenia gry "pod publiczkę". A czasem nawet powinni w sprawach interesu państwa co innego mówić, a co innego myśleć, zwłaszcza jeśli planują wybieranie gorących kartofli z ognia obcymi rękoma. Nie wiem, czy tak jest, ale w każdym razie tak być może w przypadku Kaczyńskiego czy Tuska

- zaznacza autor tekstu.

Jego zdaniem jest znacznie gorszą sytuacja, gdy "tak niedorzeczne sądy" wypisują eksperci, np. dyrektor PISM.

Na pierwszy rzut oka widać, że od czasu bombardowań Belgradu w 1999 r. nie było planu zachodniej interwencji o tak istotnych, długofalowych konsekwencjach dla Europy Środkowo-Wschodniej. Doskonale rozumieją to prezydenci Litwy, Łotwy i Estonii, którzy właśnie na gwałt zbiorowo udali się do Waszyngtonu, aby tam wysłuchać uroczystego odnowienia przez Obamę gwarancji bezpieczeństwa ich krajów

- wskazuje Rokita.

Zaznacza, że "stawką syryjskiej interwencji jest polityczna potęga dwóch krajów: Iranu i Rosji".

Co najmniej od 1980 r. Syria jest rosyjskim lotniskowcem na Bliskim Wschodzie, z krótkim tylko momentem chwiejności po rozpadzie ZSRR. Teraz 80 proc. syryjskich dostaw broni pochodzi z Rosji, a Tartus jest jedynym na świecie przyczółkiem rosyjskiej floty wojskowej poza obszarem dawnego ZSRR. W Moskwie zapanowała więc histeria, kiedy Obama ogłosił zamiar bombardowania Syrii. Kremlowski ekspert postuluje odwetowe zajęcie Litwy, Łotwy i Estonii, w Dumie żądają odebrania Obamie Nobla, a sam Putin ogłasza wielką amerykańską prowokację

- zauważa Rotika.

W jego ocenie Kreml jest świadomy, że "jeśli ktoś dzisiaj chce zapobiec odrodzeniu rosyjskiego mocarstwa pod rządami Putina, będzie dążyć do przejęcia władzy w Damaszku przez tamtejszych religijnych sunnitów, sprzymierzonych z Turkami oraz monarchami Półwyspu Arabskiego".

Każda zachodnia interwencja uprawdopodabnia taki właśnie rozwój zdarzeń. I czy ktoś nadal jest gotów na serio twierdzić, że to wszystko nic a nic nie ma wspólnego z polskimi interesami?

- kwituje Jan Rokita.

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.