"Przypuszczam, że władza, która w tej chwili rządzi Polską, jest spętana jakimś niecnym zobowiązaniem". Jerzy Zelnik o pomniku Rotmistrza Pileckiego. NASZ WYWIAD

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Czy Rotmistrz Witold Pilecki będzie miał swój pomnik w Warszawie? Czy stanie on na miejscu pomnika ku czci tych, którzy przynieśli mu śmierć? Wniosek o zajęcie się tą sprawą przepadł głosami radnych z postkomunistycznego SLD i Platformy Obywatelskiej.

CZYTAJ WIĘCEJ: Lista dumy i wstydu. Oto jak warszawscy radni głosowali w sprawie usunięcia pomnika ku czci Armii Czerwonej i postawieniu na jego miejscu pomnika rtm. Pileckiego

O decyzji radnych rozmawiamy z Jerzym Zelnikiem, aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym, twórcą kultury.

 

wPolityce.pl: Co pan sobie pomyślał, gdy dowiedział się pan, że warszawscy radni nie zgodzili się na wprowadzenie do porządku obrad sprawy postawienia pomnika rotmistrza Pileckiego na miejscu pomnika Braterstwa Broni z Armią Czerwoną?

Jerzy Zelnik: Można tylko wyrazić oburzenie. Zawodzi ich pamięć historyczna i pewnie mają jakieś niedostatki patriotyzmu. To przecież wspaniała okazja, aby wznieść tam pomnik jednemu z największych polskich bohaterów drugiej wojny światowej i okresu powojennego. Tak więc bardzo mi smutno z tego powodu i ubolewam nad ich decyzją. Mam nadzieję, że nowa władza przywróci właściwą pamięć. To są takie oczywistości, że nie potrzeba odkrywać jeszcze jednej Ameryki.

 

Najczęstszym tłumaczeniem radnych jest to, że warszawiacy przyzwyczaili się do pomnika „Czterech Śpiących”. Czy to jest racjonalne tłumaczenie?

CZYTAJ WIĘCEJ: "Pomnika chcą warszawiacy, a ja wierzę w demokrację" Radna PO o tym, dlaczego pomnik ku czci Armii Czerwonej musi zostać. NASZ WYWIAD

Przyzwyczaić się można nawet do najokrutniejszych warunków wojennych, bo człowiek ma instynkt samozachowawczy i potrafi egzystować w różnych warunkach. Jednak w warunkach, w których nazywamy się niepodległym krajem czcić pamięć ludzi, którzy przynieśli nam kolejną niewolę, to jest zaprzeczenie prawdzie historycznej. To są tak oczywiste rzeczy. Ci ludzie są radnymi, ale tak naprawdę są bezradni wobec jakichś mocodawców, którzy są prawdopodobnie są spadkobiercami PRL.

 

To, że radni z postkomunistycznego SLD głosowali przeciwko wnioskowi można zrozumieć, bo w tym tzw. braterstwie broni z Armią Czerwoną tkwią ich korzenie. Ale prawie cały klub radnych PO, poza jedną osobą, głosował też przeciwko. Jak to rozumieć?

Oni po prostu pochodzą z układu magdalenkowego, ze zgniłego kompromisu z komunistami i mają być może jakieś obowiązki wobec przeszłości komunistycznej. Przypuszczam, że ta władza, która w tej chwili rządzi Polską, jest spętana – mimo deklarowania solidarnościowego rodowodu – jakimś niecnym zobowiązaniem.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.