Tusk: „Kaczyński wozi ze sobą taki podręczny szafocik i gilotynę”. Premier daje lekcję kultury i polityki miłości…

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Puszczają hamulce, gdy sondaże dołują, a w Warszawie grozi referendalna klęska. Wtedy nawet salonowa ogłada Tuska schodzi na Niesiołowskiego. Wystarczyło wspomnieć o liderze PiS, by premier dał w Sejmie lekcję kultury i polityki miłości. W swoim niepowtarzalnym stylu.

Jarosław Kaczyński ma w kieszeni zdecydowanie więcej aktów oskarżenia, ja mam czasami wrażenie, że wozi ze sobą taki podręczny szafocik i gilotynę

– rzucił Donald Tusk.

W ten, niezwykle merytoryczny sposób, odniósł się do wypowiedzi prezesa PiS dotyczącej referendum w Warszawie i zachowania w tej sprawie polityków Platformy. Jarosław Kaczyński mówił m.in., że "akcja zniechęcania (do udziału w referendum) w wykonaniu premiera i prezydenta jest antykonstytucyjna i powinna mieć kiedyś, kiedy będą ku temu możliwości polityczne, skutki o charakterze prawnym".

Pozwólcie państwo, że nie będę się przejmował kolejną informacją o tym, jaki trybunał mnie dopadnie, wtedy gdy Jarosław Kaczyński będzie miał taką możliwość, przyzwyczaiłem się

– skwitował Tusk.

Dziennikarze pytali także szefa rządu o wpis lidera SLD Leszka Millera na Twitterze:

HG-W może zostać komisarzem? A czego zwolennicy referendum się spodziewali, że premier mianuje Kaczyńskiego, Palikota lub Guziała (Piotr Guział lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej inicjatora referendum ws. odwołania Gronkiewicz-Waltz).

Na pytanie, czy odbiera to jako wyrażenie chęci współpracy z koalicją, premier odparł, że nie sądzi, by Twitter był miejscem stosownym do wygłaszania deklaracji o koalicjach politycznych. Dodał, że Miller jest wytrawnym i doświadczonym politykiem i - choć jest zagorzałym użytkownikiem Twittera - to nie sądzi, by ogłaszał tam swe intencje dotyczące jakiejś koalicji.

Uważam, że ta ocena, jaką wygłosił, świadczy wyłącznie o jego zdrowym rozsądku. Bo to pytanie też można by postawić: czy wyobrażacie sobie państwo, że jako premier polskiego rządu wyznaczę na komisarza stolicy pana Guziała?

- powiedział Tusk.

Oświadczył też, że gdyby musiał wyznaczyć komisarza Warszawy, „starałby się wybrać osobę gwarantującą stolicy bezpieczeństwo”. Według niego osobą najbardziej kompetentną jest obecna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz lub "ktoś z jej ekipy".

Pytany był o doniesienia medialne, według których na posiedzeniu zarządu swej partii mówił, że jeśli Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana w referendum, to właśnie ją zamierza następnie powołać na komisarza stolicy.

Premier powiedział, że "co zrozumiałe", na posiedzeniu zarządu oczywiście była rozmowa o sytuacji w Warszawie.

Wszyscy, także inicjatorzy tego referendum, nie ukrywają, że traktują to jako polityczny test i jako wojnę z Platformą, niespecjalnie przejmując się takimi prawdziwymi czy merytorycznymi powodami czy przesłankami oceny pani prezydent

- mówił szef rządu.

Zaznaczył, iż nie ukrywa, że wysoko ocenia pracę Gronkiewicz-Waltz jako gospodarz stolicy, a publicznie dał temu wyraz zwracając się do warszawiaków dobrze ją oceniających, by nie uczestniczyli w referendum.

Ten polityczny charakter referendum powoduje, że gdyby to referendum okazało się jednak skuteczne - mam nadzieję, że nie - Warszawa na kilka miesięcy przed tymi prawdziwymi wyborami samorządowymi byłaby skazana na taki wybór: albo wybory na kilka miesięcy, co wydaje się dość karkołomnym pomysłem, albo nałożenie komisarza na Warszawę przeze mnie

- mówił Tusk.

Szef rządu podkreślił, że w tym drugim przypadku musiałby wziąć na siebie pełną odpowiedzialność personalną za wyznaczenie komisarza Warszawy.

To nie tylko stolica, ale to jest wielkie miasto, wielkie interesy publiczne, wielkie pieniądze, wielkie środki europejskie

- mówił Tusk.

Zaznaczył, że wolałby, aby to warszawiacy za każdym razem wybierali prezydenta stolicy.

Jeśli jednak będę musiał decydować o komisarzu, to będę starał się wybrać osobę, która w najlepszym, największym stopniu zagwarantuje Warszawie na te kilka miesięcy do następnych wyborów, takie bezpieczeństwo, jeśli chodzi o obrót finansowy, inwestycje

- mówił Tusk.

I uważam za rzecz zupełnie oczywistą i będę o tym mówił także warszawiakom z pełnym przekonaniem, że w mojej ocenie osobą najbardziej kompetentną jest Hanna Gronkiewicz-Waltz albo ktoś z jej ekipy. Nie mogę dopuścić do tego, by na kilka miesięcy przed wyborami i na kilka miesięcy władzę w Warszawie brał ktoś nieprzygotowany

- oświadczył.

Tusk dodał, że "na pewno Hanna Gronkiewicz-Waltz jest wśród osób, które gwarantowałyby najbezpieczniejsze przejście do tego czasu wyborów". Premier uznał, że takie stanowisko nie ma nic wspólnego z lekceważeniem werdyktu warszawiaków.

Powiedziałbym więcej: Hanna Gronkiewicz-Waltz, tak na mój rozum, ma większy mandat niż komisarz narzucony przez premiera, choćby z tego tytułu, że była trzy lata temu wybrana na prezydenta i to bardzo dobrą większością głosów

- powiedział Tusk.

Poprosił także "raczej o takie spokojne podejście do tych spraw".

Nie mówimy o zawieszaniu wyborów, tylko mówimy o tym, kto ma Warszawą rządzić przez kilka miesięcy, gdyby okazało się, że referendum spowoduje odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz

- powiedział Tusk.

Premier zwrócił też uwagę, że "za chwilę właściwie", jesienią przyszłego roku, Warszawa samodzielnie wybierze sobie nowego prezydenta.

Czy to będzie nadal pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, czy ktoś inny, to będzie decyzja i wola warszawiaków, dlatego będę starał się uszanować ich wolę najlepiej jak potrafię

- zaznaczył premier.

Referendum ws. odwołania prezydent stolicy odbędzie się 13 października.

JUB/PAP

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych