"Aby ukarać Assada, trzeba mieć stuprocentową pewność, że to właśnie on użył tej broni, a tego przecież nie wiemy". NASZ WYWIAD z W. Waszczykowskim

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

W poprzednich latach, np. w sytuacji irackiej, amerykańskie dowody okazały się pseudo dowodami, więc należy czekać na sygnał ze strony ONZ

– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Witold Waszczykowski, były ambasador RP w Iranie, oraz wiceszef BBN w czasie prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego.

 

wPolityce.pl: Dlaczego Stany Zjednoczone zwlekają z interwencją zbrojną w Syrii? Barack Obama wcześniej zapewniał, że przekroczenie „czerwonej linii”, którą jest użycie broni chemicznej, będzie oznaczało konieczność podjęcia działań militarnych przeciwko reżimowi Assada. Jednocześnie Rosja coraz wyraźniej przekonuje, że to rebelianci użyli broni chemicznej i w razie jakiegokolwiek ataku zbrojnego na rząd w Damaszku, rosyjscy żołnierze nie pozostaną obojętni. Czy Rosjanie mogą mieć rację? Czy faktycznie opozycja mogła sama sprowokować ten atak?

Witold Waszczykowski: Taki scenariusz może mieć miejsce. Opozycja zdaje sobie sprawę, jak bacznie syryjski rząd jest obserwowany przez świat oraz jak skrupulatnie wszystkie organizacje międzynarodowe podchodzą do kwestii stosowania broni chemicznej, która została zakazana dokładnie 20 lat temu – w 1993 roku. Jest to konwencja o całkowitym zakazie produkcji oraz stosowania broni chemicznej. Stąd pewna wstrzemięźliwość, która może wynikać z faktu prowadzenia w Syrii badań przez ekspertów ONZ, którzy muszą dać konkretny sygnał – niekonieczne określając, kto użył broni chemicznej, jednak czy została użyta i jakiego rodzaju. To może być pewien trop. Aby ukarać Assada, trzeba mieć stuprocentową pewność, że to właśnie on po tę broń sięgnął, a tego przecież nie wiemy.

 

Jak rozwiązuje takie sytuacje prawo międzynarodowe?

Potrzebna jest podstawa prawna do podjęcia ataku, którą mogłaby być rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ, jednak Rosja i Chiny nie zezwolą na jej wydanie, bowiem prowadzą w Syrii swoje interesy i będą ich bronić. Również Liga Arabska może wydać taką rezolucję prosząc państwa zewnętrzne o pomoc. NATO, podobnie jak w przypadku wojny w Kosowie, może uznać, że potrzebna jest akcja humanitarna i na prośbę państw regionu może taką akcję - którą eufemistycznie nazwie humanitarną - przeprowadzić, gdyż to będzie akcja polegająca na interwencji rakietowej wymierzonej w wojska Assada, aby osłabić jego lotnictwo, oraz zlikwidować namierzone składy broni chemicznej. I właśnie takiej akcji najbardziej spodziewam się w Syrii.

 

A co z dostawą broni dla rządu bądź dla rebeliantów?

Nie spodziewam się, aby to było możliwe, ponieważ nie wiemy, komu tę broń dostarczyć. Przeciwko Assadowi walczy jakaś dziwna, nieznana koalicja. Nie spodziewam się również akcji lądowej, czy wprowadzenia wojsk na pogranicze Syrii – do Turcji, bądź Jordanii, aby stworzyć tam strefy bezpieczeństwa. To dalszy etap akcji.

 

Dlaczego Assad właśnie teraz, gdy zaczynał kontrolować sytuację w Syrii, miałby użyć broni chemicznej? To wbrew logice, aby stosować broń, która jest zakazana, więc jest ostatecznością w momencie, gdy zaczyna się osiągać przewagę. Poza tym pojawia się też inne pytanie – Stany Zjednoczone mają tak słaby kontrwywiad, że nie potrafią stwierdzić, co naprawdę stało się na przedmieściach Damaszku?

Amerykanie twierdzą, że podsłuchali rozmowy telefoniczne, prowadzone przed dowództwo ze strony Assada z siłami, które dokonały ataku. W poprzednich latach np. w sytuacji irackiej, amerykańskie dowody okazały się mało wiarygodne, więc należy czekać na sygnał ze strony ONZ. Faktycznie Assad nie powinien być w obecnej sytuacji zainteresowany użyciem broni chemicznej, choć jest teoria mówiąca, że broń została użyta w dzielnicy, która sprzyjała rebeliantom. Być może gdzieś na niższym szczeblu taktycznym, ktoś uznał, że oczyszczenie w sposób brutalny i krwawy tej dzielnicy osłabi rebeliantów i opozycję, dając taktyczną korzyść. Jednak z politycznego punktu widzenia to byłby fatalny błąd, który mógłby kosztować reżim bardzo dużo.

 

Michaił Aleksandrow, ekspert z Instytutu Wspólnoty Niepodległych Państw w Moskwie napisał na swoim blogu, że "jeżeli Stany Zjednoczone wejdą do Syrii, Rosja powinna zająć kraje bałtyckie". To jest możliwe rozwiązanie?

To byłby casus belli. Czytałem te spekulacje rosyjskiego analityka, który sugeruje, że Rosja mogłaby taką retaliację zrobić, ale to zbyt łatwe myślenie, gdyż Łotwa i Estonia są członkami NATO. Natomiast jest szereg innych możliwości, którymi Rosja może nabroić wspólnie z Iranem i Hezbollahem libańskim. Rosja w dalszym ciągu szachuje Stany Zjednoczone w kwestii dostaw dla amerykańskich żołnierzy w Afganistanie i zawsze może zerwać zawartą wcześniej umowę, gdyż część dostaw idzie właśnie przez terytorium rosyjskie. Rosja może grać energią, może odwoływać się do państw bandyckich z którymi współpracuje, jednak Moskwie nie jest to na rękę. Rosja nie jest gotowa na wyścig zbrojeń z Zachodem. To nie jest ten potężny Związek Radziecki, który i tak przegrał swoją walkę. Osobiście nie przewiduję tak wielkiej eskalacji tego napięcia.

 

Czy premier i prezydent podjęli dobrą decyzję ws. Syrii, oświadczając, że nie przyłączą się do interwencji zbrojnej?

Żadnej interwencji jeszcze nie ma, więc wystąpienie premiera z góry zakładające ataki, czy prezydenta, który kilka tygodni temu mówił, że na antypodach Polska nie będzie działała - mają charakter bezmyślny. Polityk powinien mieć wszystkie opcje otwarte do końca. Ta sytuacja pokazuje, że Donald Tusk nie rozumie, jakie znaczenie ma dobra współpraca z NATO i uczestnictwo w różnych sytuacjach. Polska nie musi brać udziału w operacji syryjskiej w formie komponentu bojowego, ale może udzielić wsparcia humanitarnego i logistycznego. Przecież Polska przez kilkadziesiąt lat była obecna na Wzgórzach Golan przy granicy syryjsko – izraelskiej, stąd mamy wielkie doświadczenie i wiedzę, którą możemy służyć NATO. Słowa premiera potwierdzają, że kompletnie nie rozumie polityki zagranicznej, sprowadzając Polskę do odegrania trzeciorzędnej roli w świecie.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Łukasz Żygadło.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.