Coraz większe napięcie wokół Syrii. Brytyjska marynarka przygotowuje się do ewentualnego ataku

fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

Brytyjska marynarka wojenna przygotowuje się do udziału w ewentualnym wspólnym z USA zaatakowaniu celów w Syrii pociskami manewrującymi - poinformowały brytyjskie media.

Według cytowanych przez nie źródeł rządowych premier David Cameron będzie kontynuował rozmowy na ten temat z prezydentem USA Barackiem Obamą i innymi przywódcami zagranicznymi. W razie uzgodnienia decyzji o ataku nastąpiłby on w ciągu tygodnia.

Jak podają media, na sąsiadującym z Syrią akwenie znajduje się już brytyjski atomowy okręt podwodny uzbrojony w pociski manewrujące. Ponadto na Morzu Śródziemnym odbywa obecnie planowe ćwiczenia zespół szybkiej interwencji Royal Navy, który tworzą desantowy okręt-dok HMS Bulwark, lotniskowiec śmigłowcowy HMS Illustrious oraz fregaty HMS Westminster i HMS Montrose.

W bazie Królewskich Sił Powietrznych (RAF) Akrotiri na Cyprze, odległej od potencjalnych celów w Syrii zaledwie o 200 do 300 kilometrów, stacjonuje pewna liczba brytyjskich samolotów bojowych. Dodatkowe samoloty mogłyby tam przybyć w krótkim czasie.

W sprawie zainterweniował prezydent Rosji. Władimir Putin podczas dzisiejszej rozmowy telefonicznej z premierem Wielkiej Brytanii powiedział, że nie ma dowodów na to, że syryjski reżim w zeszłym tygodniu użył broni chemicznej - poinformował rzecznik Camerona, który ujawnił, że Cameron zadzwonił do Putina po południu, by przedyskutować odpowiedź społeczności międzynarodowej na atak chemiczny, do którego miało dojść na przedmieściach Damaszku 21 sierpnia.

Cameron podkreślił, "że nie ma wątpliwości, iż ataku dokonał syryjski reżim". Zdaniem szefa brytyjskiego rządu "nie istnieją dowody sugerujące, że opozycja była w stanie przeprowadzić tak poważny atak". Dodał, że kilka dni przed incydentem reżim rozpoczął rozległą ofensywę, a po ataku nie chciał wpuścić na miejsce inspektorów ONZ ds. broni chemicznej, co sugeruje, "że miał coś do ukrycia".

Z kolei Putin zaznaczył, że "nie ma dowodów na to, iż doszło do ataku z użyciem broni chemicznej", ani na to, kto mógł za nim stać.

Cameron i Putin potwierdzili zobowiązanie liderów krajów G8 z czerwca.

Nikt nie powinien wykorzystywać broni chemicznej i każde jej użycie będzie wiązało się z ostrą reakcją ze strony społeczności międzynarodowej

- podkreślono w komunikacie.

Syryjska opozycja oskarżyła w zeszłym tygodniu siły prezydenta Syrii Baszara el-Asada o użycie na przedmieściach stolicy gazu bojowego i spowodowanie śmierci od kilkuset do 1300 osób. Organizacja Lekarze bez Granic poinformowała w sobotę, że do trzech szpitali w rejonie Damaszku trafiło około 3600 osób z objawami zatrucia środkami paralityczno-drgawkowymi, a 355 z nich zmarło. Syryjskie władze stanowczo zaprzeczają oskarżeniom.

Innego zdania są Stany Zjednoczone. Sekretarz stanu USA John Kerry potwierdził dziś, że w Syrii w zeszłym tygodniu użyta została broń chemiczna. Sprawcy tego skandalicznego ataku powinni być pociągnięci do odpowiedzialności - podkreślił, oskarżając reżim o niszczenie dowodów.

Dotychczasowe informacje, w tym nagrania wideo i zeznania zebrane w terenie, dowodzą, że "w Syrii użyta została broń chemiczna" - oświadczył Kerry na konferencji prasowej w Waszyngtonie, dodając, że jest to "niezaprzeczalne".

Wiemy, że syryjski reżim przechowuje taką broń chemiczną

- dodał amerykański sekretarz stanu.

Kerry dodał, że Stany Zjednoczone mają dodatkowe informacje na temat ataku, które zostaną podane do wiadomości publicznej w najbliższych dniach.

Prezydent USA Barack Obama uważa, iż ci, którzy używają jednej z najpodlejszych broni na świecie (...), muszą być pociągnięci do odpowiedzialności

- podkreślił.

Jego zdaniem to, że władze syryjskie nie chciały natychmiast po ataku wpuścić na jego miejsce inspektorów ONZ ds. broni chemicznej, świadczy o tym, że Damaszek ma coś do ukrycia. Ponadto według Kerry'ego reżim, który chciałby współpracować z oenzetowskimi inspektorami próbującymi ustalić, co się stało, nie bombardowałby terenu, na którym wcześniej doszło do ataku chemicznego.

Zachodnie mocarstwa wzywają do działań militarnych, aby ukarać reżim syryjski za użycie broni chemicznej.

W poniedziałek inspektorzy ONZ ds. broni chemicznej zebrali zeznania od ofiar ataku na przedmieściu Mudamija. W drodze jeden z pojazdów inspektorów został ostrzelany przez niezidentyfikowanych snajperów; inspektorom nic się nie stało.

Sytuacja wokół Syrii zaognia się coraz bardziej. Wszystko wskazuje na to, że gazu użyto. Nie wiadomo jednak kto tego dokonał. Część analityków twierdzi, że to prowokacja, mająca służyć przyspieszeniu działań militarnych.

mall / PAP

mal

 

Brytyjska marynarka wojenna przygotowuje się do udziału w ewentualnym wspólnym z USA zaatakowaniu celów w Syrii pociskami manewrującymi - poinformowały w poniedziałek brytyjskie media.

 

Według cytowanych przez nie źródeł rządowych premier David Cameron będzie kontynuował rozmowy na ten temat z prezydentem USA Barackiem Obamą i innymi przywódcami zagranicznymi. W razie uzgodnienia decyzji o ataku nastąpiłby on w ciągu tygodnia.

 

Jak podają media, na sąsiadującym z Syrią akwenie znajduje się już brytyjski atomowy okręt podwodny uzbrojony w pociski manewrujące. Ponadto na Morzu Śródziemnym odbywa obecnie planowe ćwiczenia zespół szybkiej interwencji Royal Navy, który tworzą desantowy okręt-dok HMS Bulwark, lotniskowiec śmigłowcowy HMS Illustrious oraz fregaty HMS Westminster i HMS Montrose.

 

W bazie Królewskich Sił Powietrznych (RAF) Akrotiri na Cyprze, odległej od potencjalnych celów w Syrii zaledwie o 200 do 300 kilometrów, stacjonuje pewna liczba brytyjskich samolotów bojowych. Dodatkowe samoloty mogłyby tam przybyć w krótkim czasie.

 

Putin do Camerona: nie ma dowodów na atak z użyciem gazu bojowego w Syrii 26.08. Londyn (PAP) -

 

Rosyjski prezydent Władimir Putin podczas poniedziałkowej rozmowy telefonicznej z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem powiedział, że nie ma dowodów na to, że syryjski reżim w zeszłym tygodniu użył broni chemicznej - poinformował rzecznik Camerona.

 

Według rzecznika Cameron zadzwonił do Putina w poniedziałek po południu, by przedyskutować odpowiedź społeczności międzynarodowej na atak chemiczny, do którego miało dojść na przedmieściach Damaszku 21 sierpnia.

 

Cameron podkreślił, "że nie ma wątpliwości, iż ataku dokonał syryjski reżim". Zdaniem szefa brytyjskiego rządu "nie istnieją dowody sugerujące, że opozycja była w stanie przeprowadzić tak poważny atak". Dodał, że kilka dni przed incydentem reżim rozpoczął rozległą ofensywę, a po ataku nie chciał wpuścić na miejsce inspektorów ONZ ds. broni chemicznej, co sugeruje, "że miał coś do ukrycia".

 

Z kolei Putin zaznaczył, że "nie ma dowodów na to, iż doszło do ataku z użyciem broni chemicznej", ani na to, kto mógł za nim stać.

 

Cameron i Putin potwierdzili zobowiązanie liderów krajów G8 z czerwca. "Nikt nie powinien wykorzystywać broni chemicznej i każde jej użycie będzie wiązało się z ostrą reakcją ze strony społeczności międzynarodowej" - podkreślono w komunikacie.

 

Syryjska opozycja oskarżyła w zeszłym tygodniu siły prezydenta Syrii Baszara el-Asada o użycie na przedmieściach stolicy gazu bojowego i spowodowanie śmierci od kilkuset do 1300 osób. Organizacja Lekarze bez Granic poinformowała w sobotę, że do trzech szpitali w rejonie Damaszku trafiło około 3600 osób z objawami zatrucia środkami paralityczno-drgawkowymi, a 355 z nich zmarło. Syryjskie władze stanowczo zaprzeczają oskarżeniom.

 

USA potwierdzają: w Syrii użyto broni chemicznej (opis)

26.08. Waszyngton (PAP/Reuters,AP,AFP) -

 

Sekretarz stanu USA John Kerry potwierdził w poniedziałek, że w Syrii w zeszłym tygodniu użyta została broń chemiczna. Sprawcy tego skandalicznego ataku powinni być pociągnięci do odpowiedzialności - podkreślił, oskarżając reżim o niszczenie dowodów.

 

Dotychczasowe informacje, w tym nagrania wideo i zeznania zebrane w terenie, dowodzą, że "w Syrii użyta została broń chemiczna" - oświadczył Kerry na konferencji prasowej w Waszyngtonie, dodając, że jest to "niezaprzeczalne".

 

"Wiemy, że syryjski reżim przechowuje taką broń chemiczną" - dodał amerykański sekretarz stanu.

 

Kerry dodał, że Stany Zjednoczone mają dodatkowe informacje na temat ataku, które zostaną podane do wiadomości publicznej w najbliższych dniach.

 

"Prezydent USA Barack Obama uważa, iż ci, którzy używają jednej z najpodlejszych broni na świecie (...), muszą być pociągnięci do odpowiedzialności" - podkreślił.

 

Jego zdaniem to, że władze syryjskie nie chciały natychmiast po ataku wpuścić na jego miejsce inspektorów ONZ ds. broni chemicznej, świadczy o tym, że Damaszek ma coś do ukrycia.

 

Ponadto według Kerry'ego reżim, który chciałby współpracować z oenzetowskimi inspektorami próbującymi ustalić, co się stało, nie bombardowałby terenu, na którym wcześniej doszło do ataku chemicznego.

 

Syryjska opozycja oskarżyła w zeszłym tygodniu siły prezydenta Syrii Baszara el-Asada o użycie na kontrolowanych przez rebeliantów przedmieściach Damaszku gazu bojowego i spowodowanie śmierci od kilkuset do 1300 osób. Organizacja Lekarze bez Granic poinformowała w sobotę, że do trzech szpitali w rejonie Damaszku trafiło około 3600 osób z objawami zatrucia środkami paralityczno-drgawkowymi, a 355 z nich zmarło. Syryjskie władze stanowczo zaprzeczają oskarżeniom.

 

Zachodnie mocarstwa wzywają do działań militarnych, aby ukarać reżim syryjski za użycie broni chemicznej.

 

W poniedziałek inspektorzy ONZ ds. broni chemicznej zebrali zeznania od ofiar ataku na przedmieściu Mudamija. W drodze jeden z pojazdów inspektorów został ostrzelany przez niezidentyfikowanych snajperów; inspektorom nic się nie stało.

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.