Śledzińska-Katarasińska: "Jest chorą sytuacja, gdy jedynym celem referendum jest odwołanie prezydent". NASZ WYWIAD z poseł, która zachęcała do odwołania Jerzego Kropiwnickiego

Fot. Boston9/Wikipedia.org na lic. CC BY-SA 3.0
Fot. Boston9/Wikipedia.org na lic. CC BY-SA 3.0

wPolityce.pl: W 2010 roku wystąpiła pani w spocie zachęcającym mieszkańców Łodzi do wzięcia udziału w referendum ws. odwołania prezydenta Jerzego Kropiwnickiego. Ostatecznie odwołano go na niecały rok przed końcem kadencji. Obecnie taką samą sytuację mamy w Warszawie. Na rok przed końcem kadencji czeka nas referendum ws. Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wystąpi pani w kolejnym spocie, zachęcając do pójścia na referendum?

Iwona Śledzińska-Katarasińska, poseł PO, przewodnicząca komisji kultury i środków przekazu: Jak widać, nie wystąpiłam w żadnym spocie dotyczącym Warszawy. Występowałam w materiale dotyczącym Łodzi, ponieważ wystarczająco dobrze znałam łódzką sytuację i dokonania pana prezydenta Kropiwnickiego. W swoim działaniu nie widzę żadnej hipokryzji, czy zakłamania. W Łodzi znałam realia i tak reagowałam. Nie znam realiów warszawskich, więc nie wypowiadam się na temat tego, co się dzieje w stolicy. Nie ulega dla mnie jednak wątpliwości, że jest chorą sytuacja, gdy jedynym celem referendum jest odwołanie prezydent. A co dalej? Po nas choćby potop - zdają się mówić organizatorzy stołecznego referendum. W Łodzi od początku było wiadomo, że będzie komisarz.

Może uczciwiej byłoby i w Warszawie dać prawo ludziom do głosowania?

Nie, ja nie mieszkam w Warszawie, więc nie chcę się w tej sprawie wypowiadać. Wolę się wypowiadać w sprawach, w których mam coś do powiedzenia.

Skoro mieszkańcy stolicy uznają, że rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz są złe powinni mieć prawo do referendum?

No i oni pójdą głosować. Wiele osób podpisało się przecież pod wnioskiem o referendum. Jak rozumiem, oni pójdą. Czy pójdą też inni? To już ich wolny wybór. Nikt, nikogo do niczego nie przymusza. Moi koledzy z Platformy mieszkający w Warszawie, znający warszawskie realia, mówią, że to referendum jest - jak to nazwał premier Donald Tusk - polityczną hucpą. Właściwie, gdyby wycisnąć zarzuty krytyków prezydent to nie wiem, co by zostało - chyba, że się buduje. Ja tak to widzę. A jak się buduje i tak dużo się buduje, to przecież są niedogodności.

Jak widać duża część mieszkańców Warszawy widzi to inaczej. Czy poprze pani apel Donalda Tuska, by w stolicy na referendum nie iść?

Ja się nie wypowiadam w sprawie Warszawy. Referenda są sprawami lokalnymi. W sprawie stolicy się nie wypowiadam. Mogłabym się wypowiadać, gdyby organizatorzy referendum zarysowali jakąś alternatywę, którą byłabym w stanie ocenić. Jako osoba często przebywająca w stolicy, mająca do czynienia z innymi miastami, uważam, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest dobrym prezydentem. Jeśli tak będą uważali warszawiacy i będą chcieli ją poprzeć, to pójdą głosować za prezydent, jeśli uznają, że to nie ich "bajka", to nie pójdą.

Wielu komentatorów było zdziwionych apelem premiera, by nie iść na referendum. Wskazywali, że to hipokryzja, ponieważ Donald Tusk i PO od lat zachęca i napędza frekwencję w wyborach. Pani nie widzi tu sprzeczność?

Nie widzę żadnej sprzeczności. Ja również będę namawiała do chodzenia na wybory. Będziemy, premier też będzie, zachęcać do głosowania. Ale w Warszawie nie ma wyborów. Tu jest cel: odwołać. Co dalej? Magma, nie wiadomo. Tu nie ma wyboru. Gdyby był wybór prawdopodobnie nastawienie warszawiaków byłoby inne. Z tego, co mi się wydaje, zachwyceni, żeby się angażować w cudze awantury, nie są. Ja się za mieszkańców Warszawy jednak nie wypowiadam, bowiem ja tu nie mieszkam...

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.