Niemcom poważnie zagrażają wszelkie ekstremizmy. Jednak wciąż są ślepi na jedno oko, lewe

Lewicowe bojówki, 11 listopada 2011. Fot. Nasz czytelnik Jędrzej
Lewicowe bojówki, 11 listopada 2011. Fot. Nasz czytelnik Jędrzej

W swoim cotygodniowym internetowym wideopodkaście kanclerz Angela Merkel zaapelowała o zwalczanie ekstremizmów prawicowych w Europie. Co interesujące wezwała ona Europejczyków do wzmożenia czujności tuż po tym, gdy do ataku na tle rasowym doszło w ostatnim czasie w... Niemczech.

Niedawno w Schwerinie, mieście stołecznym Meklemburgii-Przedpomorza dwóch 20-latków z Afganistanu zostało zaczepionych przez kilku Niemców, którzy rzucili za imigrantami kilka ksenofobicznych uwag. Gdy ci nie zareagowali, Niemcy rzucili się na nich i jednego ciężko pobili. We wtorek kanclerz Merkel odwiedziła też obóz koncentracyjny w Dachau, zbudowany przez jej rodaków w 1933 r., choć niemieckie media pisały, że to obóz zbudowany przez jakichś tajemniczych nazistów.

Wszystko to chyba sprawiło, że poruszona kanclerz Merkel poczuła się w obowiązku do wezwania do „ostatecznej rozprawy z prawicowym ekstremizmem”. Jednak nie w Niemczech, gdzie są z nim tradycyjnie największe kłopot, ale w całej Europie.

Co ciekawe Merkel, podobnie jak większość niemieckiego establishmentu, milczy o innych ekstremizmach, które coraz bardziej dotykają jej rodaków. Poprawność polityczna zwycięża?

Za naszą zachodnią granicą coraz bardziej rośnie w siłę ekstremizm islamski; lokalne gazety i portale społecznościowe pełne są opisów brutalnych ataków imigrantów z krajów muzułmańskich na Niemców. Właśnie skończył się proces Onura U., Osmana A., Verneta E., Bilala K., Meliha Y. Oraz Huseina I. za pobicie w centrum Berlina ze skutkiem śmiertelnym Jonny’ego K. – Niemca pochodzenia wietnamskiego. Mainstreamowe media w ogromnej większości w ogóle nie informowały o tym, że skazani (najwyższa orzeczona kara to 4,5 lat – przyp. red.) to muzułmanie, a atak był na podłożu rasistowskim.

Establishment polityczno-medialny w RFN nie dostrzega też istnienia innego ekstremizmu – lewackiego. Już dwa lata temu o wzroście ataków fizycznych ze strony młodzieńców ubranych w koszulki z sierpem i młotem lub portretem Che Guevary informowały związki zawodowe policjantów niemieckich.

Kolejne próby podpaleń na niemieckiej kolei potwierdzają, że obawy przed zagrożeniem ekstremizmu lewicowego są uzasadnione

- mówił dla „Welt online” szef niemieckiego MSW Hans-Peter Friedrich z bawarskiej.

Jego kolega z rządu – minister transportu Peter Ramsauer lewicowy ekstremizm nazwał „zagrożeniem terrorystycznym“, czym rozsierdził lewicowych polityków. Oficjalny raport policjantów, którzy w 2011 r. całymi tygodniami zmagali się z lewackimi terrorystami podpalającymi samochody i urządzenia kolejowe w niemieckich miastach zablokowały w Bundestagu właśnie partie lewicowe. Zwłaszcza socjaldemokraci z SPD byli oburzeni stawianiem w złym świetle czerwonych bandytów.

W 2011 r. mieszkańcy Warszawy podczas obchodu Święta Niepodległości 11 listopada na własne oczy zobaczyli niemieckich lewaków w akcji.

Slaw/ „Deutsche Welle”/ pi-news.net

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.