"Prezydent kłamie i manipuluje opinią publiczną. Przekazuje obywatelom nieprawdziwe informacje". NASZ WYWIAD z dr. Żurawskim vel Grajewskim

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

wPolityce.pl: Powiało dziś optymizmem z ust Bronisława Komorowskiego. Prezydent w rozmowie z Polskim Radiem mówił m.in. o cięciach, jakie dotknęły MON. Zaznaczał, że jeśli odejście od zasady finansowania wojska w wysokości 1,95 proc. PKB będzie jednorazowe, to nie ma katastrofy. Zapowiedział, że będzie starał się, by ta zasada od 2014 roku była znów przestrzegana. Zabranie MON-owi ponad 3 mld złotych to wydarzenie nieznaczące?

Przemysław Żurawski vel Grajewski: Komentując słowa Bronisława Komorowskiego trzeba użyć twardych słów: prezydent kłamie i manipuluje opinią publiczną. On przekazuje obywatelom nieprawdziwe informacje. Zapis dotyczący wydatków na obronność w kwocie 1,95 proc. PKB funkcjonuje jako plan budżetowy, ale nigdy nie został zrealizowany. Nigdy nie osiągnęliśmy tego poziomu, na co wskazuje choćby raport NIK dotyczący skutków uzawodowienia polskiej armii. Izba zaznacza, że wykonanie budżetu nigdy nie wypełniło wymogów ustawy. Jedynie plany trzymały się ustawowych zasad. Jeśli więc prezydent tworzy wrażenie, że mamy obecnie jednorazowe odstępstwo, to mówi nieprawdę. To jest stała cecha wykonania polskiego budżetu obronnego. Pamiętamy, że w 2008 roku minister Rostowski dokonał dużych cięć w MON - na sumę 5 mld złotych. Obecnie mamy drugie tak duże oszczędności w resorcie. To jest niszczące dla zdolności obronnych polskich sił zbrojnych. Dodatkowo mamy przykład wprowadzania w błąd opinii publicznej przez najważniejszego urzędnika państwowego.

Czym mogą skutkować tak duże cięcia? Procesy modernizacyjne mogą stanąć? A może lukę finansową uda się szybko nadgonić?

Ta sytuacja na pewno będzie miała skutki długofalowe. W kolejnym roku nie nadgonimy. Cięcia będą przecież skutkowały deficytem czy zadłużeniem - to zależy od szczegółowych rozwiązań. Poprzednia, 5-miliardowa wyrwa, odbijała się w kolejnych latach. Trzeba było przeznaczyć dodatkowe środki na pokrycie zaplanowanych zobowiązań, które nie zostały spłacone. Obecnie mamy cięcia w MON nie na początku roku, ale w ramach nowelizacji. Być może na konto wcześniej zaplanowanych pieniędzy MON zaciągnął już jakieś zobowiązania. Jeśli tak było, to powstanie zadłużenie, które trzeba spłacić. A to oznacza odsetki itd. To jest istotne uderzenie w finansowanie Wojska Polskiego. Nie ma się co czarować, że tak nie jest.

Warto było na MON-ie tak oszczędzać?

Można oczywiście mówić, że taka jest sytuacja, a cięcia są konieczne, że nie ma innego wyjścia. Jednak z tego co wiem, w żadnym innym resorcie nie dokonano tak drastycznych oszczędności. A armia na pewno nie jest tym obszarem, w którym powinniśmy poszukiwać największych cięć, szczególnie w raczej destabilizującej się sytuacji międzynarodowej.

Prezydent mówił jednak, że proces modernizacji będzie szybszy dzięki dodatkowym środkom. Wymienił oszczędności poczynione na wycofaniu Polaków z Afganistanu oraz te związane ze zmianami struktury dowodzenia wojskiem. Te wydarzenia przyniosą dodatkowe środki dla wojska?

Na pewno nie będzie to zastrzyk finansowy w pokaźnej skali. Zmiana dowództwa w wojsku to temat do osobnej dyskusji. Ona w części jest sensowna, np. tworzy stanowisko wodza naczelnego w czasie wojny. Jednak trzeba pamiętać, że jeśli wprowadza się reformę to ona najpierw kosztuje, a dopiero potem daje jakieś korzyści. To nie jest więc tak, że to będzie obszar oszczędności. Być może kiedyś tak będzie, ale nie obecnie. Drugi proces również nie da znaczących środków. Nie przeceniałbym znaczenia kosztów misji zagranicznej wojska polskiego. Przecież armia będąca w kraju też kosztuje. Nie można mówić, że zaoszczędzimy tyle ile wydajemy na misję ISAF, bo przecież utrzymanie wojska w kraju, szkolenie itd. też kosztuje. Oszczędności nie będą tak wielkie, by pozwoliły nam znacząco wzmocnić finanse MON-u, czy wyrównać ten uszczerbek, który właśnie jest tworzony. Jednak bez względu na wszystko prezydent nie ma prawa wprowadzać opinii publicznej w błąd, skoro ustawa od lat nie była wykonywana. Nie można tworzyć wrażenia, że wszystko było w porządku, a teraz jest wyjątek. Obecnie mamy pogłębienie stałej, niekorzystnej praktyki, łamania ustawy budżetowej w zakresie finansowania wojska na poziomie 1,95 proc. PKB. Odstępstwo jest większe niż zwykle, a nie jednorazowe.

Bronisław Komorowski złożył również zaskakującą deklarację, mówiąc, że Polska chce skończyć z polityką ekspedycyjną, "ogłoszoną nieopatrznie w 2007 roku". Mówił, że ona nie była szczęśliwa, a my nie będziemy już tak łatwo wysyłać żołnierzy na "antypody świata". "Z tą polityką kończymy" - tłumaczył. Zaskakuje Pana taka deklaracja?

Po pierwsze, prezydent się pomylił. Polityka ekspedycyjna została ogłoszona nie w 2007 roku, ale w 2003, czy nawet 2001. Polacy w Afganistanie pojawili się w 2001 roku, a w Iraku w 2003. To więc błąd merytoryczny. Mogę się zgodzić z prezydentem, że Polska nie powinna powiększać swojego zaangażowania w misjach ekspedycyjnych. Jednak czym innym jest takie działanie, a czym innym ogłaszanie tego publiczne. Taka deklaracja, merytorycznie słuszna, nie powinna być wypowiadana. Takich rzeczy się nie mówi. Ciekaw jestem również, jak prezydent ocenia zasadność przejścia Polski na zawodowstwo. Po co mamy mieć zawodową armię ekspedycyjną, skoro chcemy kończyć ekspedycje? Co więcej, przecież wszystko jest zmienne w czasie, tu nie ma deklaracji raz na zawsze. Szczególnie, że narastające sprzeczności na linii USA-Rosja będą otwierały nowe możliwości współdziałania Polski i Stanów. To współdziałanie jest dla Amerykanów atrakcyjne, jeśli Polska będzie miała możliwości ekspedycyjne. Gdyby prezydent Komorowski składał taką deklarację, gdy Barack Obama ogłosił reset z Rosją, to ona miałaby sens polityczny. Obecnie nie ma sensu merytorycznego. Co więcej, jest szkodliwa.

Dlaczego?

Być może otwiera się szansa na współdziałanie z USA w zamian za ich wsparcie dla polskiej polityki wschodniej. Na takie wsparcie nie było szans z racji resetu z Moskwą. Ten reset się kończy, więc takich deklaracji nie należy ogłaszać. Misje, jako instrument w relacjach z USA, znów mogą się zacząć opłacać. Przez ostatnie lata się nie opłacały, ale obecnie to może się zmieniać. Rozumiem jednak, że wyborcom takie deklaracje będą się podobały. To jest obliczone na zyskanie poklasku, czyli to jest populizm.

Pana zdaniem modernizacja polskiej armii daje dobre rezultaty? Prezydent mówił, że Polska jest mocna gwarancjami NATO-wskimi i modernizowaną właśnie armią, że ona jest polskim wkładem w Pakt.

Jest dokładnie odwrotnie, ale jest oczywiste, że bez względu na to, jak źle by było, Prezydent RP musi mówić, że jest dobrze. Dziwnie byłoby, gdyby mówił, że mamy słabą armię, a nasza pozycja w NATO jest coraz gorsza. Merytorycznie nie zgadzam się z Bronisławem Komorowskim, ale politycznie tak powinien powiedzieć, jak powiedział.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.