Brytyjska lewica przeciwko imigrantom z Europy Wschodniej. Nie chcą zatrudniania m.in. Polaków

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Brytyjscy laburzyści wdali się w spór z dwiema wielkimi sieciami handlowymi - Tesco i Next - zarzucając im, że faworyzują pracowników z Europy Wschodniej kosztem Brytyjczyków - czytamy na portalu internetowym stacji telewizyjnej BBC.

Tesco i Next odrzuciły te oskarżenia, o których dowiedziały się z przecieków prasowych. Zarzuty ma dopiero postawić minister ds. imigracji w laburzystowskim gabinecie cieni Chris Bryant. Fragmenty przemówienia, które zamierza wygłosić Bryant, przeciekły do gazet.

Już wcześniej Bryant mówił o potrzebie "reorientacji gospodarki", aby firmy nie musiały "sprowadzać pracowników". W przygotowywanym przemówieniu oskarżył firmę Tesco, że przeniosła swe centrum dystrybucji do hrabstwa Kent, gdzie "znaczny odsetek" personelu pochodzi z krajów "bloku wschodniego". Zaś personelowi z oryginalnego centrum, "w większości Brytyjczykom", powiedziano podobno, że mogą się przenieść do nowej siedziby, ale pod warunkiem, że zgodzą się na obniżkę płac.

Tesco poczuło się w obowiązku oświadczyć, że w hrabstwie Kent nie ma żadnego centrum dystrybucji i że właśnie zatrudniło 350 "lokalnych mieszkańców" w swym nowym centrum dystrybucji w Dagenham we wschodnim Londynie.
Z kolei firmie Next Bryant zarzucił, że w zeszłym roku na letnią wyprzedaż sprowadziła 500 polskich pracowników do swego domu towarowego w South Elmsail w hrabstwie West Yorkshire, a w tym roku kolejnych 300. Minister w laburzystowskim gabinecie cieni twierdzi, że polscy pracownicy zatrudniani tymczasowo są znacznie tańsi niż miejscowa siła robocza.

Firma Next z ubolewaniem skonstatowała, że Bryant nie zadał sobie trudu sprawdzenia faktów i podkreśliła, iż pracownicy z Polski kosztują ją tyle samo co miejscowi. A Polaków sprowadzono,ponieważ w South Elmsail po prostu nie da się zwerbować wystarczającej liczby pracowników do obsługi letnich wyprzedaży.

Bryant zapewnił, że uważa Tesco i Next za "wspaniałe firmy" i podkreślił, że nigdy nie sugerował, iż płacą one swym pracownikom mniej niż wynosi wynagrodzenie minimalne. Niemniej jednak uznał, że pracownicy sezonowi z Europy Wschodniej są tańsi niż pracownicy brytyjscy.

Norman Rose z Recruitment Society (towarzystwa zajmującego się problematyką rynku pracy - przyp.red.) zarzucił Bryantowi szowinizm.

Postawa brytyjskiej lewicy może budzić zaskoczenie. Środowisko, które chce uchodzić za ostoję tolerancji, sięga po sztandarowy postulat ugrupowań neofaszystowskich. Warto jednak pamiętać, że to nie pierwszy taki przypadek. Ta sama lewica, która wszędzie dopatruje się upiorów antysemityzmu, sama bardzo często używa radykalnej antyizraelskiej retoryki.

AM/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych