Tchórzewski: „Stajemy się latynoamerykańskim państwem, gdzie dzieją się horrendalne rzeczy”. O polskich drogach, z których wyparowują grube miliony. NASZ WYWIAD

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Płacimy powyżej średniej europejskiej za budowę kilometra drogi. Tymczasem pieniądze nie wiadomo gdzie się rozpływają. Główni wykonawcy autostrad ich nie dostają. Drobni podwykonawcy płaczą, że nie otrzymali wynagrodzenia. Czyli gdzieś pośrodku jacyś pośrednicy wyprowadzili z budowy autostrad i dróg ekspresowych w Polsce olbrzymie pieniądze

– mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Krzysztof Tchórzewski z PiS, wiceszef sejmowej Komisji Infrastruktury.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: Mieliśmy być „drugą Irlandią”, a jesteśmy... 100 lat za Namibią i Rwandą. Światowy ranking obnaża zapaść polskiej infrastruktury. To jeszcze nic, że sypie się nowy most...

 

wPolityce.pl: Z danych Światowego Forum Ekonomicznego wynika, że pod względem dostępu do dróg, kolei i lotnisk znajdujemy się w ogonie cywilizowanego świata. Lepiej jest w Namibii czy Rwandzie. Jak to możliwe, skoro nigdy nie mieliśmy tak dużych pieniędzy na rozbudowę infrastruktury, jak teraz?

Krzysztof Tchórzewski: Wydaliśmy olbrzymie pieniądze na drogi ekspresowe i autostrady, ale jest to tylko 5 proc. dróg w Polsce. W związku z tymi nakładami nie zostały wyremontowane drogi krajowe. Samo utrzymanie dróg krajowych, których mamy ok. 5 tys. kilometrów, wymagałoby ok. 1,5 miliarda zł rocznie, a przeznacza się na ten cel  450-600 mln zł. Zaniedbania powodują, że stan techniczny dróg krajowych podupada. Katastrofalna jest też sytuacja na poziomie dróg gminnych, powiatowych, czy wojewódzkich.

 

Samorządy dostawały unijne dotacje na drogi. Skąd więc ta katastrofa?

Wynika ze złej polityki wykorzystania środków z Unii Europejskiej. Przeprowadzanie przetargów na zasadzie „kto da większy wkład własny” spowodowało, że zamiast bazować na wskaźnikach unijnych (15-20 proc. wkładu własnego, reszta z Unii),  u nas dochodziło do tego, że nawet 60 proc. wkładu własnego było wymagane, żeby uzyskać dofinansowanie. To spowodowało, że samorządy – od wojewódzkich po gminne – są w większości niezwykle zapożyczone, właściwie na skraju ogłoszenia upadłości. W związku z tym nie mają środków na bieżące utrzymanie dróg. Dodatkowym ciosem dla gmin jest dokładanie  im obowiązków, które powinny spoczywać na państwie, chociażby w zakresie oświaty. Siedlce dokładają prawie 40 mln zł rocznie do szkół. W innych miastach jest podobnie. Wyręczając państwo, nie są w stanie wykonywać własnych zadań, takich jak utrzymanie dróg. To powoduje, że pod względem infrastruktury znaleźliśmy się w ogonie już nie tylko Europy, ale i świata. Rywalizujemy z Kazachstanem. Wstyd.

 

Przedsiębiorcy alarmują, że są doprowadzani do upadłości przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Czy to sytuacja, którą można uznać za standard w relacjach wykonawca-inwestor?

Mamy do czynienia z patologią. Świadczy o tym choćby wystąpienie sześciu ambasadorów państw, których firmy funkcjonują na polskim rynku, w sprawie  niezapłaconych przez GDDKiA należności wynoszących prawie 10 mld złotych. Płacimy w Polsce powyżej średniej europejskiej za budowę kilometra drogi. Biorąc pod uwagę dużo niższą robociznę i tańszy dostęp do kruszywa,  powinniśmy mieć drogi, pod względem jakości, 10-20 proc. powyżej średniej europejskiej. Tymczasem pieniądze nie wiadomo gdzie się rozpływają. Główni wykonawcy autostrad – o czym świadczy wystąpienie sześciu ambasadorów – ich nie dostają. Z drugiej strony drobni podwykonawcy płaczą, że nie otrzymali wynagrodzenia. Czyli gdzieś pośrodku jacyś pośrednicy wyprowadzili z budowy autostrad i dróg ekspresowych w Polsce olbrzymie pieniądze. Gdzieś się rozpłynęły, a prokuratura na to nie reaguje. Stajemy się latynoamerykańskim państwem, gdzie na styku władzy z dużymi przedsiębiorstwami dzieją się horrendalne rzeczy, na które pion sprawiedliwości w Polsce przymyka oczy.

 

Z czego wynikają takie fuszerki, jak w przypadku Mostu Północnego w Warszawie, którego nawierzchnia nie wytrzymuje upałów?

Wyśmianie walki z korupcją, po objęciu władzy przez koalicję PO-PSL spowodowało rozzuchwalenie różnego typu osób podatnych na łapówki, naginanie prawa, kombinowanie. Widząc, że temu i następnemu nic się nie stało, a przestępcy są  w więzieniach traktowani jak w luksusowych hotelach, środowiska przestępcze i podatne na różnego typu działania korupcyjne, uznały, że mają na swój proceder przyzwolenie państwa. To wywołuje kolosalne szkody gospodarcze i społeczne w Polsce. Bo - wracając do infrastruktury -  zbudowanych oszukańczym sposobem dróg nie da się naprawić. Trzeba je rozbierać i budować od nowa. Położenie pod nawierzchnię warstwy kruszywa za małej o 15-20 cm  - o czym słyszymy -  powoduje, że droga będzie się zapadała. Ktoś parę tysięcy wywrotek z surowcem sobie „ukręcił”, a cała inwestycja nadaje się do rozwalenia. Powstały tasiemce przestępcze w Polsce i nic się z tym nie robi. Innego wytłumaczenia nie ma.

 

Czy pod tym kątem należałoby przyjrzeć się budowie Mostu Północnego?

Nie tylko Mostu Północnego. Mamy całą masę innych inwestycji, gdzie nasypy się obsuwają, droga się zapada, a nikogo z tego tytułu nie aresztuje się. Są przepisy mówiące o dużej odpowiedzialności karnej za spowodowanie strat skarbu państwa, ale tych przepisów nikt nie używa.

 

CZYTAJ TEŻ: Najpierw zalany tunel, a teraz to... Niedawno otwarty warszawski most nie wytrzymuje upałów. "Wygląda jakby pod asfaltem płynęła rzeka"

Rozmawiał Jerzy Kubrak

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych