"Coming outy” w redakcji "Wyborczej." Prawdziwą twarz ujawnił jakiś czas temu Seweryn Blumsztajn, dziś robi to Wojciech Maziarski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
youtube
youtube

Kostium intelektualisty potrafi bardzo uwierać. Dziennikarzy „Wyborczej” do zachowywania pewnego poziomu kultury przez pewien czas zobowiązywał poziom jej odbiorców. Ostatnio jednak redakcja dziennika najwyraźniej doszła do wniosku, że nie musi już zachowywać choćby pozorów przyzwoitości. Sięgnęła po rynsztokowy język i poczucie humoru, jakie już przez bardziej przytomnych przedszkolaków uznawane jest za zwyczajne chamstwo.

Wojciech Maziarski postanowił bronić absurdalnej decyzji premiera o zorganizowaniu szczytu klimatycznego w dniu polskiego Święta Niepodległości. W jaki sposób? Oczywiście uznając, że to wszystko wina PiSu.

Dokładnie tego dnia wypada święto służące PiS-owi do mobilizowania elektoratu, a rząd chce o dwutlenku węgla

- pisze Maziarski, z niewiadomego powodu uznając rocznicę odzyskania niepodległości za święto „pisowskie”. Zabieg jest prosty – skoro już jakieś wydarzenie zostało obdarzone tym epitetem, następnym krokiem będzie uruchomienie prostego mechanizmu: "słyszymy o PiSie = rechoczemy z poczuciem wyższości." A jeśli nie bardzo jest z czego? Wtedy pozostaje jedynie sięgnąć po bardzo niskie metody:

W królestwie ssaków to dość popularna strategia. Wiele gatunków w ten czy inny sposób oznacza swoje terytorium. Psy i koty obsikują je, kozły sarny trą porożem o korę drzew i zostawiają tam wydzielinę z gruczołów czołowych, jelenie ryczą. A PiS używa do tego celu rocznic. Nazwijmy tę metodę o-PiS-ywaniem polskiego kalendarza

– pisze publicysta „Wyborczej”.

Tekst okraszony jest także zdaniami w rodzaju: „Jedyna Madonną jest u nas Najświętsza Maryja Królowa Polski i PiSu”.

Tego rodzaju wypowiedzi to już nawiązanie bez cudzysłowu do rynsztokowego stylu Urbana. Rzecznik rządu z okresu stanu wojennego po 1989 roku był jednak o tyle uczciwszy niż „Wyborcza”, że jasno mówił, że zachowuje się jak świnia i że nie zamierza tego zmieniać. Z redaktorami „Wyborczej” było jednak inaczej – długi czas sączyli propagandę podprogowo, przywdziewając piórka „autorytetów moralnych”.

Coraz częściej jednak – zgodnie zresztą z lewackimi zwyczajami – dokonują „coming outów”. Prawdziwą twarz ujawnił jakiś czas temu Seweryn Blumsztajn, dziś robi to Wojciech Maziarski. Czytelnicy tego medium muszą mieć świadomość, że wspierając nadal tę gazetę, wypisują się tym samym ze wspólnoty nie tylko intelektualistów, ale ludzi cywilizowanych, a zgłaszają akces do wspólnoty rubasznych satyrów rechoczących z chamskich dowcipów.

GW/aż

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych