"Jesteśmy częścią rosyjskiej strefy wpływów. To, że rozpadło się radzieckie imperium, nie oznacza, że z tej części świata zniknęły rosyjskie interesy"

Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

Oni potrafią wpływać na opinię publiczną, to podstawowa praca ich wywiadu – mówi gen. Andor Sandor, ekspert ds. bezpieczeństwa specjalizujący się w zwalczaniu terroryzmu, w latach 2001–2002 szef czeskiego wywiadu wojskowego w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Zdaniem Sandora w ten sposób realizują swoje geopolityczne cele w Europie.

Za przykład podaje działania organizacji protestujących przeciwko rozmieszczeniu w latach 80. amerykańskich rakiet Cruise w Wielkiej Brytanii czy doprowadzenie do rezygnację przed trzema laty Czech z budowy u siebie amerykańskiego radaru będącego częścią tarczy antyrakietowej.

Przypomina, jak Rosjanie manipulują opinią publiczną:

Robią to tak: rozpowszechniają np. informację, że gaz łupkowy to problem, bo mogą zostać zanieczyszczone podziemne zasoby wody. Nie bagatelizuję problemów ekologicznych, ale jeśli rozpowszechni się tego typu informacje wśród organizacji ekologicznych, to po nich powtórzą to samo media. Dalej wszystko jest już bardzo proste. Opinia publiczna dowiaduje się, że może zostać zniszczone środowisko naturalne, woda będzie zanieczyszczona, że nie znamy skutków wydobycia w przyszłości i wkrótce jest przeciw gazowi łupkowemu.

Dlaczego jednak poddają się tym manipulacjom politycy?

Brakuje dziś mężów stanu na skalę Winstona Churchilla czy Margaret Thatcher. Są tylko politycy, których wzrok nie sięga dalej niż do dnia wyborów. Oni najbardziej się boją, że nie zostaną powtórnie wybrani, boją się podejmować niepopularne decyzje. Jeśli słyszą zewsząd, że łupki są złe i większość jest przeciw, to ze strachu będą tacy sami.

- mówi generał. Jego zdaniem „powinniśmy zrobić, co w naszej mocy, by powstrzymać Rosjan i nie tylko ich, przed wpływaniem na proces podejmowania decyzji przez polityków”.

Jest absolutnie konieczne, by widzieć, co Rosjanie robią w Europie, jak realizują swoje cele geopolityczne. Jeśli nie będziecie tego dostrzegać, to będziecie podejmować błędne decyzje polityczne i poniesiecie porażkę.

Były szef czeskiego wywiadu uważa, że Rosja zrobi wszystko, by utrudnić Polsce prowadzenie odwiertów na złożach gazu łupkowego. M.in. wywierając wpływ na opinię publiczną.

To bardzo znacząca i ważna część rosyjskiej polityki zagranicznej i działalności wywiadu. Rosjanie zaczęli tak działać między I a II wojną światową i robią to dalej. Jedyna różnica polega na tym, że nie jest to już KGB, lecz FSB, ale to, jak się nazywa organizacja, nie ma przecież żadnego znaczenia.

Zapytany, czy Unia Europejska może nas wyciągnąć z kłopotów, odpowiada:

Jesteśmy częścią rosyjskiej strefy wpływów. To, że rozpadło się radzieckie imperium, nie oznacza, że z tej części świata zniknęły rosyjskie interesy. Generalnie przyszłość Europy w dużym stopniu zależy od rozwoju sytuacji w dwóch krajach: Rosji i Turcji.

Przyjrzyjmy się Amerykanom. Amerykanie wydobywają gaz łupkowy. Ceny są znacznie niższe niż dawniej i teraz oni ten gaz jeszcze eksportują. Rosjanie to obserwują. Mają własne zasoby, ciągle spore, i żeby przetrwać, muszą zachować swoich odbiorców. Prowadzą podstępną politykę, np. budując rurociągi omijające Polskę i kraje bałtyckie. To instrument polityki zagranicznej Rosji. Właśnie takim instrumentem jest Nord Stream. Postępowanie Rosjan mnie nie zaskakuje – gdybym był na ich miejscu, zrobiłbym to samo.

Gen. Sandor tak opisuje możliwości istnienia ośrodków rosyjskiego wpływu:

To bardzo trudna sprawa. Kiedy powiedziałem publicznie, że czeska organizacja Nie Dla Radaru była wspierana przez Rosjan, powiedzieli mi: „Proszę nam pokazać rachunek bankowy, na który przesłali nam pieniądze". Ale przecież Rosjanie nie są głupcami, żeby robić to w ten sposób.

Każda ambasada, nie tylko rosyjska, ma w swoich szeregach oficerów wywiadu pod przykrywką dyplomatów i członków zwykłego personelu. Są też oficerowie zgłoszeni oficjalnie jako przedstawiciele wywiadu, więc druga strona doskonale wie, że pan X jest pracownikiem FSB. I to jest pierwsza pula ludzi, gdzie można ich znaleźć. Ale jest też cały szereg zwykłych firm, np. polsko-rosyjskich czy rosyjskich, które z łatwością mogą wysłać gdzieś ludzi. Ci prowadzą normalne interesy, ale jednocześnie robią coś więcej, a ich biznes jest tylko przykrywką. Dziennikarze też czasem wprost lub pośrednio pracują dla wywiadu. Mam nadzieję, że to was nie zaskakuje, bo dosłownie w każdym zawodzie można znaleźć kogoś, kto robi coś zgoła innego, niż deklaruje.

I wreszcie gorzka konkluzja, dotycząca rosyjskiej strefy wpływów w naszej części Europy::

Myślę, że już przegraliśmy w tej grze albo lada moment przegramy. To nie zdarzy się w ciągu pięciu lat, lecz może w ciągu 20–30 lat. Mamy teraz wyjątkowy okres 70 lat pokoju w Europie, ale nie mamy żadnej gwarancji, że kolejne 70 lat też takie będzie. Niestety, wielu ludzi myśli, że wszystko jest w porządku i będziemy mieli pokój przez następnych tysiąc lat.

Sandor obawia się, że artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego (gwarantujący krajom NATO solidarną reakcję całego sojuszu w przypadku zaatakowania któregoś kraju członkowskiego – przyp. red.) „będzie przestrzegany przez wszystkie państwa członkowskie zawsze i bezwzględnie”. Gdzie więc szukać gwarancji bezpieczeństwa? W stosunkach z USA:

Są kluczowe. Ktoś może powiedzieć, że to ślepa wiara w Amerykę, ale nie szkodzi. Znam ograniczenia Amerykanów, ale to ciągle kraj, który dwa razy przybył Europie na pomoc w czasie dwóch wojen światowych. Powinniśmy podtrzymywać ich zainteresowanie Europą. Plan Rosji to wyparcie Amerykanów z Europy, bo oni w Europie nie boją się nikogo. Jest tylko jeden kraj na świecie, którego nazwę, gdy się pojawia, Rosjanie traktują bardzo poważnie... No, może dwa.

Warto zwracać uwagę na takie głosy z zagranicy - rozsądku w kwestiach fundamentalnych. Gdy ktoś wypowiada takie słowa w Polsce, za chwilę jest oskarżany o sianie spiskowych teorii. Trudno się dziwić - jak mówi gen. Sandor, "w każdym zawodzie można znaleźć kogoś, kto robi coś zgoła innego, niż deklaruje".

znp, rp.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych