wPolityce.pl: Adam Michnik w niemieckim tygodniku "Der Spiegel" ostrzega przed Jarosławem Kaczyńskim i powrotem PiS-u do władzy. Mówi, że prezes PiS - podobnie jak Victor Orban - ma autorytarne podejście do państwa, a demokracja jest dla niego fasadą. Mówił, że Europie nie wolno milczeć. Czy tego typu wywiady i wypowiedzi naczelnego "Gazety Wyborczej" szkodzą Polsce znacząco?
Prof. Ryszard Legutko: Polityczne wpływy Adama Michnika na Zachodzie są znikome, ale jest to postać znana. Jego głos wzmacnia więc zawsze przekaz propagandowy. Domyślam się, że Michnikowi rządy Orbana na Węgrzech są obojętne. Natomiast z wywiadu wynika, że przygotowuje się on do wsparcia jakiejś większej akcji medialnej po prawdopodobnym przyszłym zwycięstwie PiS-u w wyborach parlamentarnych w Polsce. Sądzę, że naczelnemu "Wyborczej" zależy na stworzeniu frontu przeciw rządowi tej partii. To będzie coś porównywalnego – w rozmiarze i w furii – do tego, co obserwowaliśmy w latach 2005-2007. Wtedy również Michnik zabierał głos w mediach zagranicznych. I jego wypowiedzi miały podobny styl. Jego tekst, np. w "New York Timesie", był skandaliczny merytorycznie, lecz działał jako propagandowa antypisowska wuwuzela.
Powtarza, że PiS jest partią, które da facto zagraża demokracji. Za fasadą Jarosław Kaczyński jest autorytarystą.
Adam Michnik mówi takie rzeczy w kraju, w którym od kilku lat mamy praktycznie rządy monopartii, w którym neutralizowane są wszystkie możliwe mechanizmy obywatelskiego uczestnictwa w życiu publicznym, gdzie ignoruje się, unieważnia, albo odrzuca działania zmierzające do organizowania referendum w konkretnych sprawach. Michnik mówi to, w sytuacji, w której społeczne konsultacje w ważnych kwestiach właściwie ustały. Jeśli miałbym wskazać kraj w Europie, gdzie demokracja jest fasadą, to na jednym z pierwszych miejsc byłaby obecna Polska. Jeśli ktoś mówi, że demokracja będzie fasadą w czasie przyszłych rządów PiS, w sytuacji, gdy żyjemy w kraju fasadowej demokracji, to znaczy, że jest człowiekiem pozbawionym umiejętności widzenia i rozumienia rzeczy, albo działa w złej wierze i ma swoje cele polityczne. Raczej przychylałbym się do tej drugiej ewentualności, na co wskazywałaby piramidalna stronniczość jego stwierdzeń. Nie mam oczywiście wielkiego szacunku dla umysłu Michnika. W jego zachowaniach i słowach dostrzec można jednak dobrze przemyślaną, systemową i brutalnie bezwzględną zaciekłość w politycznym eliminowaniu przeciwników. W jego wypowiedzi dla "Spiegla" dostrzegamy także inną fatalną cechę, wpisującą się w długą niechlubną tradycję angażowania podmiotów obcych w rozstrzyganie wewnętrznych polskich konfliktów.
To również znamy z czasów rządów PiS-u. Głośny był spór, jaki za Zachodzie wywołał choćby Bronisław Geremek walcząc z procedurami lustracyjnymi w Polsce. Podobnych spraw było więcej.
W czasach rządów PiS-u metody walki z konkurentami politycznymi w kraju za pomocą zagranicznych uczestników był stosowany na szeroką skalę. Platforma Obywatelska korzystała z tego typu działań w czasach swoich rządów. To był nawet jeden z filarów ich polityki zagranicznej. Michnik nawołujący do sankcji wobec rządu węgierskiego (a w przyszłości najpewniej także polskiego) w istocie podważa podstawową zasadę demokracji, czyli szacunek dla decyzji wyborców.
Rząd Tuska wykazuje się nieudolnością. A ta przecież obciąża wszystkich w Polsce. Dlaczego więc Michnik za wszelką cenę chce bronić PO?
Mamy do czynienia z czymś więcej niż nieudolnością. Nieudolność oczywiście jest faktem: jeśli weźmiemy jakiekolwiek ministerstwo, widzimy, że mamy regres. Każdy resort cofnął Polskę. O żadnym nie można powiedzieć, że zrobił coś dobrego w porównaniu z poprzednikami. Ale oprócz nieudolności mamy także niszczenie sfery publicznej w Polsce. A sam Michnik, moim zdaniem, takiemu niszczeniu zawsze patronował. Nie jestem jedynym, który w jego działalności widział skłonności monopolityczne. Jego planem było, by Polska rządzona była przez światłych dysydentów i światłych PZPR-owców, co oznaczać musiało, że reszta to ludzie niebezpieczni, fanatycy, ksenofobii, wariaci. Michnik to człowiek, który pierwszy podzielił Polskę i Polaków, zanim jeszcze III RP powstała. Ten sposób myślenia utrwalił się szeroko, a wzmocnił po wkroczeniu PiS-u na scenę polityczną. Wtedy już jawnie głoszono, że dla tej partii miejsca być nie może i że ta partia i jej zwolennicy to patologia. Myślenie dualistyczne – my i oni, dobrzy i źli, Europejczycy i nacjonaliści – to stały motyw pisania Michnika. Jeśli demokrata to ktoś, który uważa, że naród jest wspólnotą polityczną i raz daje szansę rządzenia jednej stronie, a raz drugiej, to Michnik jest modelowym antydemokratą. To jak w przypadku Forda modelu T – może być każdy kolor, pod warunkiem, że jest to kolor czarny. Polską demokratyczną może rządzić każdy pod warunkiem, że my go akceptujemy. A jeśli strona niesłuszna przejmuje władzę, to już zawczasu trzeba mobilizować międzynarodową opinię publiczną i międzynarodowe instytucje, żeby tę aberrację ukrócić. Dlatego "Gazeta Wyborcza" wpada w histeryczną drżączkę zawsze, ilekroć przy władzy są ci, którzy być przy władzy "nie powinni". Wtedy "GW" i jej szef szaleją. Na podstawie tekstu wywiadu sądzę, że Michnik przygotowuje się do organizowania kolejnej fali furiactwa politycznego, jako reakcji na mające nadejść rządy "niesłuszne".
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/163002-prof-legutko-adam-michnik-to-czlowiek-ktory-pierwszy-podzielil-polske-i-polakow-zanim-jeszcze-powstala-iii-rp-nasz-wywiad