W poniedziałek polski prokurator oraz czterech biegłych zaczęło prace w Smoleńsku, gdzie mają m.in. pobrać próbki z foteli wraku samolotu Tu-154M. Jak powiedział kpt. Marcin Maksjan z NPW, ich pobyt w Smoleńsku potrwa ok. dwa tygodnie. W Rosji pracują prokurator prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie oraz eksperci od badań fizykochemicznych i kryminalistyki.
Wyjazd został poprzedzony skierowaniem w maju do strony rosyjskiej wniosku o pomoc prawną, w którym postulowano umożliwienie ponownego przebadania, przy użyciu przenośnych detektorów, elementów foteli samolotu oraz pobranie próbek w postaci wycinków i ekstraktów do dalszych badań laboratoryjnych w Polsce.
Jesienią zeszłego roku, podczas wcześniejszego pobytu prokuratora oraz biegłych w Rosji, uznano, że z uwagi na panujące w Smoleńsku na przełomie września i października warunki atmosferyczne nie ma możliwości pobrania próbek z foteli wraku samolotu. Jednak nie wyjaśniono dostatecznie, dlaczego to było niemożliwe.
Otwartym pozostaje pytanie, co działo się przez rok z miejscami, w których polscy biegli wykryli wstępnie materiały wybuchowe. Od jesieni do dziś pozostawały one w gestii jedynie strony rosyjskiej, która mogła z nimi zrobić co chciała.
O kolejnym - jedenastym już, wyjeździe biegłych do Smoleńska około tydzień temu poinformowała NPW, zapowiadając, że śledczy zamierzają pobrać próbki z foteli wraku Tupolewa. Na łamach portalu Stefczyk.info decyzję o kolejnym wyjeździe prokuratorów komentował mec. Pszczółkowski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Ten spóźniony wyjazd jest kolejnym pokłosiem wybrania błędnej ścieżki prawnej śledztwa smoleńskiego. To wina rządu i jego zgody na narzuconą przez Rosję ścieżkę prawną. Ona skutkuje niemożnością korzystania z materiału dowodowego we własnym zakresie. (...) Ten wyjazd należy również oceniać przez pryzmat spóźnienia, jakie widać przy pozyskiwaniu wszelkich dowodów w tej sprawie. Należy również zastanowić się, dlaczego jadąc w zeszłym roku do Smoleńska, śledczy nie dokonali wszelkich potrzebnych czynności?
- pytał adwokat. Polecamy cały wywiad. CZYTAJ WIĘCEJ
W końcu czerwca NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M. Jednak na ostateczną ekspertyzę wciąż musimy czekać. Dlaczego tak długo? Nie wiadomo.
Próbki pobrane jesienią 2012 r. z wraku tupolewa trafiły do kraju w grudniu, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. Zbadano wtedy łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku.
Jednak jak ujawnił poseł Antoni Macierewicz, CLK nie ma uprawień do prowadzenia badań na obecność materiałów wybuchowych.
Prokurator generalny Andrzej Seremet zaznaczył z kolei w czerwcu, że latem biegli pojadą na teren katastrofy, gdzie pobiorą kolejne próbki do badań pod kątem obecności materiałów wybuchowych.
Pobrane w trakcie zaplanowanej od poniedziałku wizyty próbki oraz przeprowadzone następnie
szczegółowe badania laboratoryjne tych próbek w Polsce stanowić będą jeden z elementów opinii biegłych z Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji
- zaznaczył kpt. Maksjan.
Opinia ta sporządzona będzie dodatkowo m.in. w oparciu o wyniki przeprowadzonych badań laboratoryjnych próbek zabezpieczonych z ekshumowanych dotychczas zwłok ofiar katastrofy, wyniki badań próbek z brzozy, wyniki badań próbek z wraku zabezpieczonych jesienią zeszłego roku oraz wnioski wynikające z oględzin wraku i miejsca katastrofy.
mc,PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/162495-festiwal-kompromitacji-trwa-po-roku-prokuratura-i-biegli-wracaja-do-smolenska-na-co-sledczy-czekali-tyle-czasu