Prof. Nowak: "Albo podzielimy się ostatecznie na dwa wrogie sobie plemiona, albo będziemy się starali hamować mowę nienawiści i odbudujemy naszą wspólnotę"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Prof. Andrzej Nowak w swoim felietonie na łamach "Gościa Niedzielnego" analizuje problem mowy nienawiści. Na potwierdzenie jego istnienia przytacza szereg cytatów prasowych, które "dramatycznie ten problem ilustrują".
 Wpis Janusza Palikota na portalu Tomasza Lisa o narodowcach, jako "poukrywanych pluskwach", które trzeba wytępić czy tekst w "Gazecie Wyborczej" biorący w obronę gest wsadzania polskiej flagi narodowej w psie kupy, to tylko przykłady z całej gamy mowy nienawiści.

Ostatnim przykładem, wskazanym przez prof. Nowaka jest artykuł tygodnika „Newsweek” poświęcony arcybiskupowi Hoserowi, który nie tylko jako kapłan i teolog, ale i lekarz, krytykuje metodę in vitro. Newsweek, w chórze Gazetą Wyborczą i innymi lewicowymi mediami próbuje go zdyskredytować.

Jak? Bardzo prosto: można go oskarżyć o ludobójstwo… I tak właśnie robi redaktorka tygodnika: wbrew najbardziej elementarnym faktom nazywa arcybiskupa Hosera nuncjuszem apostolskim w Rwandzie w czasie dokonującego się tam plemiennego ludobójstwa. Choć nuncjuszem był ktoś inny, a ksiądz Hoser został wysłany do Rwandy, by odbudowywać Kościół po tragedii rzezi Hutu na Tutsich, to jednak dla odczłowieczenia kogoś, z kim redakcja „Newsweeka” się nie zgadza – można mu przypisać współudział w największej z możliwych zbrodni…

- podkreśla prof. Nowak.

Socjolog wskazuje przy tym na stronniczość w opisywaniu zjawiska "mowy nienawiści" w mediach, które choć same nakręcają tę spiralę, winnych szukają jedynie po stronie konserwatystów.

„Pluskwy”, „mordy”, „głupi i podli”, „katujący dzieci” skini i „kibole”, „śmierdząca i obrzydliwa” narodowa tradycja, wreszcie: LUDOBÓJCA! Tych słów nie wypowiadają anonimowe internetowe „trolle”, ale tak mówi premier, tak mówi lider trzeciej siły w polskim parlamencie, tak mówi redaktor naczelny najbardziej opiniotwórczej gazety i redaktorzy innych, wpływowych pism. Ci sami, którzy z troską pochylają się nad problemem „mowy nienawiści”. Problem ten odnajdują wyłącznie po stronie tej części społeczeństwa, współobywateli, których piętnują, najczęściej nadając im jeden wspólny mianownik: „narodowcy”, „patrioci”, a czasem – bo to przecież jedno i to samo – „faszyści”. I korzystając ze swojej miażdżącej przewagi w wielkich mediach elektronicznych (telewizjach) czy instytucjach państwowych, chcą z tym problemem walczyć: telewizyjną albo policyjną pałką

- pisze.

Problem mowy nienawiści rzeczywiście istnieje. Przywołane tu cytaty dramatycznie ten problem ilustrują. Nie ogranicza się on jednak na pewno tylko do „nacjonalizmu” i walka z „nacjonalizmem/patriotyzmem/polską tradycją (oczywiście „śmierdzącą i obrzydliwą”) go nie rozwiąże. Coraz bardziej widoczne, nie tylko w Polsce, staje się zjawisko nienawiści sankcjonowanej autorytetem państwa i medialnych „gwiazd”, kierowanej nie przeciwko innym narodowościom, ale przeciwko części społeczeństwa, z którym dzieli się język, państwo, sporą część instytucji

- wskazuje profesor i przypomina, że nie jest to zjawisko nowe, choć jego skala staje się dziś może wyjątkowo niebezpieczna:

Proces ten zaczął się gdzieś w czasach oświecenia, kiedy dążąca do modernizacji (w jedynie słusznym, czyli uznanym przez siebie wariancie) elita z narastającą pogardą i nienawiścią zaczęła odnosić się do „masy” własnego społeczeństwa, która „nie nadąża” za „postępem”, tkwi beznadziejnie w „Ciemnogrodzie”. Potem przyszli nowi przedstawiciele tej samej postawy, którzy byli już gotowi nie tylko słowem „Monitora” czy szyderczej sztuki, ale wprost – „sowieckimi kolbami” – wybić z „ciemnych” głów ich „alienację”

Zdaniem prof. Nowaka odpowiedź na mowę nienawiści musi być właściwa i przemyślana:

Zjawisko narastającej agresji, rozbijającej wspólnotę państwową i resztki społecznej solidarności, zasługuje na poważną odpowiedź. Nie może nią być nienawiść. Albo podzielimy się ostatecznie na dwa wrogie sobie plemiona – i wtedy trzeba by dokonać jakiegoś rozgraniczenia terytorium, instytucji i dóbr państwowych, żebyśmy żyli bezpiecznie (czyli osobno). Albo będziemy się starali mowę nienawiści hamować, powstrzymywać przed użyciem określeń, którymi odczłowieczamy naszych politycznych czy ideowych konkurentów. Wtedy będziemy mogli jeszcze rozmawiać o przyszłości naszej wspólnoty. I może nawet ją jeszcze odbudować?

mall / gosc.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych