Dr Gontarczyk: "Ile trzeba samozakłamania, żeby w wypadku Jaruzelskiego nie dojrzeć, z jak marnym rzezimieszkiem mamy do czynienia". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Fakt/wPolityce.p
fot. Fakt/wPolityce.p

Dr Łukasz Kamiński, szef IPN przyznał na łamach "Super Expressu", że widział dokument potwierdzający, że Wojciech Jaruzelski wydał w 1975 roku zezwolenie na zestrzelenie cywilnego samolotu, którym pilot aeroklubu w Opolu uciekał na Zachód. To kolejna informacja potwierdzająca zbrodniczą przeszłość byłego komunistycznego władcy Polski.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jaruzelski w latach 70. wydał wyrok śmierci na polskiego pilota. Jest na to dokument, który widział i opisuje szef IPN

O tym odkryciu, "osądzeniu" zbrodni komunistycznych na tle osądzenia zbrodni niemieckich i ochrony "ludzi honoru" osoby pokroju Michnika rozmawiamy z historykiem dr. Piotrem Gontarczykiem.

Jaką wagę dla rozliczania zbrodni komunistycznych, w tym samego Jaruzelskiego ma dokument widziany przez dr. Kamińskiego?

To nie jest jakiś superważny dokument. To że – przepraszam za ten brutalizm - jedną osobę mniej lub więcej zabito w czasie rządów Jaruzelskiego w Polsce to naprawdę nie robi jakiejś większej różnicy. Ten człowiek ma i tak sporo krwi na rękach i ofiar na sumieniu. Dawno powinien siedzieć za strzelanie do robotników w grudniu 1970 r., za ofiary stanu wojennego, za represje tysięcy obywateli. Przy takim podłym życiorysie i jedna zbrodnia mniej czy więcej nie ma już tak dużego znaczenia.

 

Gdyby podobny dokument stwierdzający rozkaz zabicia zza biurka odkryto na Zachodzie i dotyczyłby on obecnie starego i schorowanego byłego funkcjonariusza NSDAP, to czy taki chory staruszek stanąłby przed sądem?

Proszę zobaczyć jakich ludzi, 90-latków i starszych, wwożonych na wózkach, na łóżkach na salę sądową. Dla hitlerowskich zbrodniarzy (ale nie niemieckiego pochodzenia, na przykład Ukraińców tak jak w wypadku Diemianiuka) nie ma zmiłuj! Zbrodnie komunistyczne są jednak traktowane zupełnie inaczej, inaczej traktowani są ich autorzy. Degrengolada postpeerelowskiego wymiaru sprawiedliwości jest tak głęboka, że od dwudziestu lat Jaruzelskiemu i jego kompanom nie spadł włos z głowy. Towarzysz generał po prostu kpi sobie z sądów. Na jednej z rozpraw, na której byłem, Jaruzelski ledwo opierał się o laskę, sprawiał wrażenie, że zaraz umrze. Po rozprawie wziął laskę pod pachę i dziarskim krokiem pomaszerował na imprezę z kolegami oficerami do kasyna. Ostanie jego występy w hotelu, gdzie imprezował mimo zwolnienia lekarskiego nie pozwalającego mu stawiać się w sądzie to nie nowość. On po prostu korzysta z marnego poziomu polskiego wymiaru sprawiedliwości i kpi sobie ze wszystkiego.

 

Jaką rolę w osłonie Jaruzelskiego pełnią różne autorytety moralne?

To rola jak najgorsza. Widziałem jakichś znanych reżyserów (Kazimierz Kutz – przyp. red.), którzy pojawili się na imprezie urodzinowej Jaruzelskiego. Ten człowiek ostatnimi laty wygaduje takie rzeczy, że w zasadzie dobrze się z Jaruzelskim komponuje. Najbardziej zastanawia mnie postawa Adama Michnika, o którym można powiedzieć wiele, tylko nie to, że nie jest inteligentnym człowiekiem. I Michnik nazywa Kiszczaka „człowiekiem honoru”? Jaruzelskiego patriotą? Ile trzeba samozakłamania, żeby wypadku Jaruzelskiego nie dojrzeć, z jak marnym pod każdym względem rzezimieszkiem mamy do czynienia. Ostatnio Michnik przy okazji urodzin Towarzysza Generała pisał peany na jego cześć i obrzucał wyzwiskami krytyków generała. Żal ściska jak się to czyta i obserwuje. Kompletna żenada.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych