Piechociński zbiera haki na oponentów? Szef PSL publicznie straszy ujawnieniem "powiązań biznesowo-personalnych". W partii wrze

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Miał być sługą... a został panem! I to takim, który ciężką ręką rządzi ludowym folwarkiem.   "Super Express" opublikował nagrania z posiedzenia Rady Naczelnej PSL, na której Janusz Piechociński straszy swoich kolegów kompromitującymi materiałami.

Kolego, jak byłbym niegrzeczny, to wyjąłbym mapę powiązań biznesowo-personalnych, bo i takie materiały do mnie wpływają jako prezesa

- powiedział.

Jego słowa wywołały ogromne poruszenie na sali. Niezrażony Piechociński kontynuował:

Ja tylko informuję, że część członków Polskiego Stronnictwa Ludowego z legitymacjami, ze złotymi koniczynkami, kilku być może nawet z Witosem wysyła do centrali tego typu materiały, czy sygnalizuje tego typu powiązania (...)

- pieklił się szef PSL.

Na słowa Piechocińskiego ostro zareagował Jarosław Kalinowski:

Nawet jak jesteśmy tutaj teoretycznie w swoim gronie, nie używajmy takich sformułowań,  że miałem informacje, więc odwołałem tego czy innego... Bo on  jest jakiś podejrzany... Albo się ma dowody konkretne, kolego, i idzie się do rzecznika dyscypliny, albo są struktury od tego. Ja proszę, żeby takich rzezy nie czynić, bo to nie zmierza do naprawy sytuacji

- powiedział były wicepremier – obecnemu. I dodał, że to nie pierwszy raz, kiedy lider PSL próbuje straszyć ludowców.

Aby postawić kropkę nad "i" "Super Express" zapytał o zapis z posiedzenia RN PSL bohaterów nagrania.

Tak było. Ale zostawię to bez komentarza

- odpowiedział Kalinowski.

Z kolei Janusz Piechociński tłumaczył:

Nikomu nie groziłem. Mówiłem tylko, dlaczego jestem zdeterminowany przeciąć konflikt na Dolnym Śląsku i jakie listy trafiają do mnie od tego zapieklonego środowiska

- wyjaśnił szef PSL.

Sprawa zbierania materiałów kompromitujących politycznych przeciwników może tylko potwierdzać tezę o zagrożonej pozycji Piechocińskiego. Jak pisze Gazeta Wyborcza w PSL trwa bowiem podskórną dyskusja czy Janusz Piechociński sprawdza się jako prezes i wicepremier rządu. Działacze tej partii narzekają, że z jego działalności jako lidera niewiele wynika.

Komunikacja między PO a PSL jest gorsza niż za czasów mrukliwego Waldemara Pawlaka. Premiera Tuska wicepremier ponoć irytuje. Ludowcy narzekają, że kiedy proszą Piechocińskiego, aby ustalił z Tuskiem rozmaite kwestie proceduralne np. związane z rozdziałem środków unijnych, to wiecepremier tego unika

- pisze GW.

Nie specjalnie powiodła się też Piechocińskiemu inicjatywa budowania nowego centrum z PJN. Dlatego w wśród ludowców coraz częściej słychać głosy, że czas lidera dobiega końca.

Czy to oznacza, że wróci Waldemar Pawlak?

– zastanawiają się autorki artykułu.

Nie jest to niemożliwie, ale wśród potencjalnych następców Piechocińskiego wymienia się też inne nazwiska. W tym ministra pracy Władysława Kosiniaka– Kamysza, Adama Jarubasa i marszałka województwa lubelskiego Krzysztofa Hetmana. "Wyborcza" przypomina też o szczególnej wadze, jaką ludowcy przykładają do przyszłorocznych eurowyborów. Ma to być prognostyk przed znacznie ważniejszymi dla PSL-u wyborami samorządowymi. Strategia ma być prosta: Wszystkie ręce na pokład, co oznacza, że o znaczy że startują znane nazwiska. Mają to być Kosiniak Kamysz i b. Minister rolnictwa Marek Sawicki.

Wśród ludowców pojawiają się też wątpliwości co do sensu obecnej koalicji. Jeśli notowania rządu, a wraz z nim PSL-u nadal będą spadały - trzeba będzie przemyśleć na nowo jej sens - przyznają nieoficjalnie.

ansa/SE/gazeta.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.