„Pedofil i efebofil to zupełnie inne osoby”. Czyli jak seksualni mędrcy "Polityki" roztkliwiają się nad zboczeńcami

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

24-letni mężczyzna wykorzystuje seksualnie przybranego brata (13 lat). Wmawia chłopcu, jeszcze dziecku, że „gdy dwóch mężczyzn się dotyka, to jest coś szczególnego. Że jak się całują, to są wyjątkowi”. Groźny, perfidny, pedofil? Nie dla wszystkich.

Po Wojtka pewnego dnia przyjechała policja

– niemal współczującym tonem opisuje przypadek zboczeńca „Polityka”.

I zamiast nazywać rzeczy po imieniu, z pomocą seksualnych mędrców teoretyzuje, czym różni się pedofil od „efebofila”.

Większość osób o historii Wojtka i Janka (wykorzystywane dziecko – red.) powiedziałaby, że to homoseksualizm, a oprócz tego pedofilia. I o ile pierwszy termin się zgadza, drugi już nie do końca

– pisze „Polityka”, wrzucając do jednego worka oprawcę i ofiarę.

Cytowany przez tygodnik ekspert, rzecz jasna z profesorskim tytułem, dopowiada swoje, zupełnie jakby się skarżył:

Mamy tendencję, aby każdy przypadek wykorzystania seksualnego dziecka przez dorosłego nazywać pedofilią. Tymczasem znaczna część z nich to tak naprawdę przykłady efebofilii.

Owa przypadłość, jak wykłada tygodnik, „wiąże się z późniejszym okresem rozwoju dziecka.” Zgodnie z tytułem publikacji, polega na "skłonności do młodości".

Pedofil i efebofil to zupełnie różne osoby. Niedojrzałe emocjonalnie, niedostosowane społecznie, szukające zastępczych relacji – ale na różne sposoby. Pedofil tłumaczy sobie, że to, co robi, sprawia dziecku przyjemność, nie czyni mu krzywdy. Efebofil z kolei nie ma w ogóle poczucia, że kontaktuje się z dzieckiem, tylko raczej z młodym dorosłym

– roztkliwia się „Polityka”, jakby pisała o niewinnych hobbistach.

Co ciekawe, tygodnik sam przyznaje, jakie spustoszenia przynosi erotyczne molestowanie  nastolatków.

Zaburzenie orientacji seksualnej lub zmiana ofiary w przyszłego sprawcę - najczęściej u chłopców. Depresja lub syndrom wiecznej ofiary - częściej u dziewczynek

– wylicza.

Nie prowadzi to jednak „Polityki” do konstatacji, że wykorzystywanie seksualne nieletnich powinno być bezwzględnie ścigane i karane. Wręcz przeciwnie...

Jednak nawet wpisanie efebofilii na listę zaburzeń nie zmieni faktu, że prawo relacji intymnych z 15-latką nie zabrania. I zabraniać nie będzie, ponieważ gdzieś trzeba wytyczyć granicę

– stwierdza tygodnik.

I dodaje:

Niezależnie od stanu prawa specjaliści podkreślają, że ludzie ze skłonnością do efebofilii powinni być objęci pomocą. Leczeniem terapeutycznym.

Co tak skromnie? Przecież można otworzyć dla zboczeńców specjalne sanatoria. Koniecznie z nieletnim personelem.

JUB/”Polityka”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.