Prof. Grażyna Ancyparowicz: Minister finansów próbuje nadać pozory legalizmu działaniom, wobec których jest bezsilny. WYWIAD

fot.PAP/ Radek Pietruszka
fot.PAP/ Radek Pietruszka

wPolityce.pl:Z czego wynika, że minister finansów, aż o 24 mld zł pomylił się w swoich obliczeniach co do budżetu na ten rok?

Prof. Grażyna Ancyparowicz: Ta różnica wynika głównie z tego, że zakładano, że podobnie jak w 2009 roku Polska nie odczuje tak silnie spowolnienia gospodarki światowej. Nadzieje te pokładano w utrzymywaniu się wysokiego popytu wewnętrznego. Tak się nie stało, a wzrost który odnotowujemy zawdzięczamy głównie eksportowi. To działa na niekorzyść budżetu państwa, ponieważ jak wiadomo eksport jest zwolniony z podatku VAT, więc nie ma wpływów do budżetu. W tym momencie minister finansów nie miał żadnych szans.

 

Z czego wynika to, że tym razem popyt wewnętrzny nie rośnie?

Jednym z głównych powodów jest błędna polityka na rynku pracy. Realizacja programu budowy autostrad w Polsce powinna przysporzyć nam mnóstwo nowych miejsc pracy. To jednak nie nastąpiło z powodu złej struktury inwestycyjnej. Wszystkie pieniądze otrzymywał główny wykonawca i najczęściej nie docierały one do podwykonawców. Przez to upadło setki firm budowlanych i tysiące osób straciło pracę. Nie został wygenerowany popyt, który zazwyczaj towarzyszy inwestycjom infrastrukturalnym.

Innym powodem braku popytu jest zahamowanie wzrostu wynagrodzeń. Płace właściwie od trzech lat utrzymują się na zbliżonym poziomie. To nie sprzyja zwiększaniu konsumpcji, a ponadto wpływy z PIT-u nie rosną.

 

Firmy skarżą się na wysokie podatki. Czy przypadkiem w Polsce nie przekroczyliśmy poziomu, powyżej którego podwyższanie podatków powoduje spadek wpływów z nich?

To nieprawda, że podatki dla przedsiębiorców są za wysokie. To ewidentne kłamstwo. Oczywiście 19 proc. podatek dla niewielkiego zakładu jest ciężarem nie do udźwignięcia, ale w zakresie mikrofirm powinny obowiązywać zupełnie inne konstrukcje podatkowe. Jeżeli jednak chodzi o średnią wartość, to jesteśmy daleko za innymi krajami Unii Europejskiej. Tam średnia stawka CIT, czyli podatku korporacyjnego, wynosi 33 proc. Tymczasem w Polsce mamy preferencyjne podatki dla wielkich firm z międzynarodowym kapitałem. Jeżeli uważamy, że poprzez ulgi i zwolnienia z podatków stworzymy miejsca pracy, to albo jest to wpływ lobbystów, albo brak znajomości podstawowych statystyk, brak umiejętności zarządzania finansami państwa. W ten sposób dotujemy korporacje. One później tylko wywożą od nas kapitał.

 

Co można ograniczyć po stronie wydatkowej?

Po stronie wydatkowej mamy głównie koszty obsługi zadłużenia. Sięgają one 43 mld zł i są absolutnie nie do ruszenia. Kolejna olbrzymia kwota to wydatki wynikające z utrzymywania obowiązkowego, kapitałowego filara emerytalnego.

Minister finansów może robić różne sztuczki, bo wykazuje się dużą biegłością w zakresie kreatywnej rachunkowości budżetowej. Być może uda mu się przeczołgać przez ten rok. Być może uda mu się to nawet w przyszłym roku. Ale jeżeli nie nastąpi likwidacja OFE, jeżeli nie umorzymy przynajmniej tej części, która dotyczy Skarbu Państwa – a to jest 100 mld zł – to mamy studnię bez dna. W pewnym momencie – nie dalej niż po wyborach w 2015 roku – trzeba będzie ludziom poodbierać emerytury. Wtedy będziemy mieli prawdziwe „eldorado”, bo ci, którzy będą mieli mieszkania, będą musieli korzystać z odwróconej hipoteki.

Podsumowując po stronie wydatkowej jedyna licząca się oszczędność, jaką można zrobić to wprowadzenie dobrowolności OFE.

 

Praktycznie co roku mamy do czynienia z nowelizacją budżetu. Dlaczego zamiast zdecydowanych reform, rząd ogranicza się do kosmetycznych zabiegów na budżecie?

W tej chwili strategia Donalda Tuska polega na dotrwaniu do 2015 roku, a jeżeli okaże się, że żadne sztuczki na budżecie nie pomagają, to sprowokuje wcześniejsze wybory. Możliwe nawet, że wygra je PiS, ale nie zazdroszczę im tego. Będą mieli do posprzątania prawdziwą stajnię Augiasza. Wszystko co trzeba będzie zrobić, będzie powodowało olbrzymi opór społeczny i brak zrozumienia dla kierunku reform. Polacy, już co najmniej od 22 lat są poddawani indoktrynacji ekonomicznej. Wmawia się im różne neoliberalne nonsensy i duża część młodego pokolenia wierzy, że to są prawdy objawione. Tymczasem są to ewidentne kłamstwa robione w interesie wielkich korporacji i rodzimej kleptokracji, która się uwłaszczyła na wspólnym majątku.

 

Czy zawieszenie obowiązywania ograniczeń wynikających z przekroczenia 50 proc. długu do PKB , nie jest zawieszeniem obowiązywania podstaw naszego budżetu?

To zostało de facto dokonane już w ubiegłym roku. Rzetelnie licząc już nawet pierwszy próg ostrożnościowy został przekroczony zarówno w 2012 jak i w 2011 roku. Minister finansów próbuje nadać pozory legalizmu działaniom, wobec których jest bezsilny. W tej chwili nie ma takiego ekonomicznego geniusza, który mógłby dopiąć budżet nie likwidując OFE. Gdyby udało się zlikwidować transfery do OFE, minister finansów ma natychmiast w kieszeni 20 mld zł.

 

Co nam grozi, jeżeli sytuacja będzie się dalej tak rozwijała?

Grozi nam to, że w pewnym momencie będziemy musieli ogłosić moratorium na spłatę długów. Nie będziemy w stanie obsługiwać naszego zadłużenia, które w 60 proc. jest w rękach nierezydentów. Wystarczy jakikolwiek atak spekulacyjny na polską złotówkę i staniemy się całkowicie bezradni. Oparliśmy naszą gospodarkę na błędnych założeniach. Państwo zostało zepchnięte do roli stróża nocnego majątku uwłaszczonej nomenklatury oraz obcych firm, które traktują Polaków gorzej niż imperia swoje kolonie w Afryce. Najwyższy czas, żeby się opamiętać i wycofać z tego.

rozmawiał Maciej Goniszewski

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.