"Nie czułem się tak od 11 września". Nowe fakty i relacje świadków. Boeing 777 rozbił się w czasie lądowania w San Francisco

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Boeing 777 należący do linii lotniczych Asiana Airlines rozbił się podczas awaryjnego lądowania na lotnisku w San Francisco. Samolot leciał z Seulu. Jak podaje południowokoreańska telewizja KTVU, dwie osoby zginęły, ponad 180 jest rannych, 49 znajduje się w stanie krytycznym. Dwie ofiary tragedii do Chinki lecące samolotem. Ich ciała znaleziono w pobliżu płonącego wraku.

ZOBACZ ZDJĘCIA WRAKU PO UGASZENIU OGNIA I OGONA, KTÓRY ODERWAŁ SIĘ OD KADŁUBA.

Według linii lotniczych na pokładzie samolotu było 291 pasażerów i 16 członków załogi. Rzeczniczka jednego ze szpitali w San Francisco powiedziała, że trafiło do niego 10 osób w krytycznym stanie - dwoje dzieci, sześć kobiet i czterech mężczyzn. W sumie w stanie krytycznym znajduje się 49 osób. Boeing był rejsowym samolotem południowokoreańskich linii lotniczych Asiana Airlines.

Przewoźnik podał, że jego samolotem leciało 141 Chińczyków, 77 Koreańczyków oraz 61 Amerykanów.

 

Amerykański urząd bezpieczeństwa poinformował, że nie był to atak terrorystyczny.

Eksperci zajmujący się lotnictwem w rozmowach z amerykańskimi mediami wskazują, że model samolotu, który uległ katastrofie jest jednym z najbezpieczniejszych w historii lotnictwa. Kapitan Chesley Sullenberger w rozmowie ze stacją CBS News zaznacza, że jest to pierwsza w historii katastrofa B 777, w której zginęli ludzie.

Boeing 777 miał wspaniałe wyniki

- wskazuje również Tom Haueter, emerytowany śledczy amerykańskiego urzędu lotniczego (NTSB).

Ekspert zaznacza, że na tym etapie śledztwa nie należy wykluczać żadnej z przyczyn tragedii.

Wydaje się, że samolot mógł podchodzić zbyt wolno do lądowania oraz lecieć zbyt nisko, ale nie wiemy ostatecznie nic, bez przeanalizowania rejestratora parametrów lotu

- dodaje, zaznaczając, że większość katastrof lotniczych ma miejsce w czasie lądowania i startu samolotów.

Na zdjęciach telewizyjnych z lotniska San Francisco widać wrak samolotu stojący obok pasa startowego. Kadłub samolotu jest wypalony, z jednej strony widać zjeżdżalnie ewakuacyjne. Pasażerowie wyskakiwali z wyjść awaryjnych na nadmuchiwane trapy. Na pasie startowym rozrzucone są elementy samolotu. Wokół samolotu pracują służby ratunkowe.

Lotnisko zostało zamknięte dla ruchu lotniczego.

Według relacji świadków, samolot dotknął pasa startowego, następnie pojawił się biały dym. Chwilę później słychać było wybuch, po którym pojawiła się kula ognia.

Elliott Stone lecący samolotem w rozmowie z CNN wskazywał, że w czasie podchodzenia do lądowania widział asfalt na lotnisku. Wydawało mu się, że samolot opada ze zbyt dużą prędkością, a kąt zejścia jest zbyt ostry.

Z relacji Stone'a wynika, że pasażerowie sami otworzyli wyjścia ewakuacyjne. Część z uciekających pasażerów skakała wprost na płytę lotniska. Pasażerowie tłoczyli się przy wyjściach ewakuacyjnych.

Jeden z pasażerów, Ben Levy pomagał ludziom wydostać się z maszyny, choć sam doznał poważnej kontuzji - ma połamane żebra.

To było surrealistyczne, wiele osób krzyczało, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Ja również nie mogę w to uwierzyć

- mówił Levy, który na swoim profilu umieścił zdjęcie ludzi siedzących na swoich bagażach. Na zdjęciu w tle widać dymiący wrak maszyny.

 

Inny z mężczyzn, który był świadkiem katastrofy zaznacza, że bał się, że w wypadku zginęło wiele osób. Dodaje, że z lotniska nie było widać, czy ktoś wychodzi z maszyny.

Byłem szczęśliwy, widząc, że ludzie wydostali się z samolotu

- tłumaczy.

Jeden ze świadków na Twitterze napisał:

Służby ewakuują rannych. Nie czułem się tak od czasu 11 września.

Inny z pasażerów dodaje, że piloci w ostatniej chwili zdaje się chcieli poderwać maszynę wyżej, ale było zbyt późno.

Gdy schodziliśmy do lądowania nagle wszystkie silniki zostały wyłączone, jakby piloci wiedzieli, że nie dadzą rady. A potem już uderzyliśmy i wszyscy wylecieli w powietrze, głowami do sufitu

- tłumaczy pasażer lotu. Zaznacza, że w ogonie, który odpadł od samolotu znajdowało się kilka miejsc, zajmowanych przez członków załogi.

Jeden z pasażerów, na Twitterze zamieścił zdjęcie części pasażerów opuszczających pokład:

Jak relacjonował w pierwszych słowach, choć od samolotu odpadł ogon, na pierwszy rzut oka nikomu nic się nie stało. W kolejnych relacjach z terminala lotniska w San Francisco zwracał uwagę na spokój pasażerów.

Świadkowie, którzy na katastrofę patrzyli z boku wskazują, że do pewnego momentu lądowanie wyglądało zupełnie normalnie.

Do pewnego momentu wszystko szło dobrze. Wyglądało jak zwykłe rutynowe lądowanie. Ale nagle okazało się, że samolot jest za nisko, schodzi za szybko

- mówi Dan Glickman, wskazuje, że przy każdym lądowaniu z kół samolotu wydostaje się odrobina białego dymu.

Jednak gdy lądował Boeing 777 widzieliśmy biały pióropusz dymu, potem słychać było wybuch, a pod maszyną pojawiła się kula ognia

- dodaje.

Mężczyzna dodaje, że po uderzeniu o ziemie samolot zaczął się ślizgać.

Byłem zaskoczony, że się nie rozpadł. To było nierealne

- podkreśla.

Inny ze świadków, Danielle Wells na Twitterze napisała:

Byłam świadkiem tej katastrofy od początku do końca. Nie mogę przestać płakać, nie wierzę, w to, co się stało.

Kristina Stapchuck, która upadek B777 widziała z okna innego samolotu zaznacza, że maszyna kołysała się, a potem odpadł od niej ogon. Z maszyny wyleciało również wiele innych części. Niemal całe lotnisko zostało nimi pokryte.

Wyglądało na to, że samolot przesuwał się na brzuchu po całym pasie. To stało się tak nagle

- wskazuje.

Samolot wyleciał z Seulu w sobotę rano. Lot do Kalifornii trwał 10 godzin i 23 minuty.

Unice Bird Rah najpierw poprosiła na Twitterze o modlitwę za ojca, który był na pokładzie, by niebawem poinformować, że nic mu nie jest i udostępnić jego pierwsze zdjęcia po katastrofie:

Na miejscu pracuje ekipa Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu pod kierownictwem szefowej NTSB Deborah Hersman. NTSB w badaniu katastrofy ma skupić się m.in. na analizowaniu urządzeń pokładowych oraz konstrukcji samolotu, funkcjonowaniu lotniska, tzw. czynniku ludzkim i pogodzie.

Jak zaznaczyła Hersman, eksperci muszą "ustalić wszelkie fakty, zanim przekażą jakiekolwiek wnioski".

Oto jej pierwsza, krótka konferencja prasowa, tuż przed wylotem z Waszyngtonu:

Poniżej relacja jednego ze świadków w CNN:

Oraz pierwsze nagrania z akcji ratunkowej:

 

 

Tutaj znajduje się galeria zdjęć wraku po ugaszeniu ognia.

asa / slaw / znp / CNN / Polskie Radio / KTVU / AP

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych