Prof. Janusz Danecki: Społeczeństwo egipskie jest podzielone dwie części, które do siebie nie przystają. Ale młodzi, gniewni z placu Tahrir są bardziej zapalczywi. NASZ WYWIAD

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

wPolityce.pl: Dlaczego właściwie Egipcjanie obalili prezydenta Mursiego? Czym naraził się "ulicy" człowiek, którego dwa lata temu wybrano, w bądź co bądź, demokratycznych wyborach?

Prof. Janusz Danecki, arabista, Uniwersytet Warszawski: Rzeczywiście część społeczeństwa jest niezadowolona z sytuacji w kraju, a właściwie całe społeczeństwo ma ku temu powody. Ale zasadniczy powód tego, co się stało jest inny. Chodzi o to, że tamte wybory ukazały podział społeczeństwa na dwie bardzo różne grupy. Jedna to są młodzi ludzie, którzy wiedzą dużo o świecie, którzy są nastawieni na nowoczesność, współczesność, kontakty ze światem. Są to ludzie mieszkający przeważnie w dużych miastach. Druga cześć - związana jest z religią muzułmańską, z życiem spokojnym i mocno nacechowanym islamem. Te dwie grupy starły w wyborach. Bo trzeba pamiętać, że Mursi otrzymał w nich 52 procent głosów, a jego przeciwnik 48 proc. Czyli obie strony miały niemal równe poparcie. Społeczeństwo egipskie jest rozbite na dwie części, które do siebie nie przystają. Na pewno ta pierwsza jest niezadowolona i głośno protestuje. A ponieważ są to młodzi ludzie, bardziej zapalczywi niż ci starsi i tradycyjnie nastawieni – to oni są widoczni na placu Tahrir.

To jest przyczyna główna. Ale jest oczywiście również powszechne niezadowolenie, bo społeczeństwo odczuwa pogorszenie sytuacji gospodarczej. Bo ta radykalna zmiana, po przejściu od rządów autorytarnych do demokracji – związana była też z zapaścią ekonomiczną. Wszystkim żyje się gorzej. Jest też niezadowolenie z tego, że rząd, czyli Mursi – działał nieudolnie. On zresztą sam przyznaje się do błędów. Mursi próbował działać niedemokratycznie. Chciał rządzić dekretami prezydenckimi. Wtedy plac Tahrir też powiedział 'nie".

 

Pojawiały się też informacje o stosowaniu niedemokratycznych metod, aresztowaniach, torturach w więzieniach...

Były takie pogłoski, ale niemal w każdym państwie można znaleźć kogoś, kto się uzna za prześladowanego, czy torturowanego. Natomiast tam chodziło bardziej o zasadę, którą u nas określał skrót TKM. Ludzie związani z Braćmi Muzułmanami parli do władzy i władzę przejęli, co wywołało niezadowolenie innych. Pojawiła się też niespotykana wcześniej rozwiązłość w społeczeństwie egipskim. Kiedyś niewyobrażalne było, żeby kobiety muzułmańskie były zaczepiane, ba - gwałcone na ulicach. Co najwyżej podszczypywane były Europejki. Ale swoje kobiety? Nigdy! Teraz ponad 90 proc. kobiet twierdzi, że są seksualnie molestowane. Tak więc powodów do niezadowolenia było wiele.

 

Ale o tym, że Mursi został odsunięty od władzy zdecydowała tak ostatecznie armia, która poparła protestujących. Dlaczego?

Armia się w Egipcie cieszy się dużym zaufaniem społecznym. Społeczeństwo egipskie po prostu kocha armię. Przekonało się, że wojsko jest po jego stronie, gdy armia pomogła mu obalić Mubaraka. Teraz jednak nie chce powtórzyć tego manewru. Dlatego nie mówi się o wojskowym zamachu stanu tylko, że "armia się wtrąciła" i przekazała władzę Najwyższemu Trybunałowi Konstytucyjnemu. Adil Monsur będzie pełnił funkcję prezydenta przy zawieszonej konstytucji. Bo konstytucja niby została przyjęta w referendum, niby demokratycznie, ale znowóż w jej sprawie społeczeństwo jest podzielone pół na pół. Część mówi – my nie chcemy aż tak muzułmańskiej, religijnej konstytucji.

Ona nie jest jakoś bardzo radykalna, ale zostały w niej rozwinięte niektóre prawa szariatu, a np. o prawach kobiet mówi się mniej. A możnaby się było spodziewać, że po rewolucji demokratyczniej – będzie się mówiło więcej.

 

A czego należy się spodziewać po tym nowym, choć tymczasowym, prezydencie? To nie była postać specjalnie znana. Przynajmniej na świecie. Czy on jest w stanie zagwarantować jaką taką stabilizację w kraju, który stanął na krawędzi wojny domowej?

Rzeczywiście osoba Adila Monsura nie jest znana, natomiast Najwyższy Trybunał Konstytucyjny jest instytucją niezwykle szanowaną w Egipcie. Już za czasów Mubaraka uchodził za instytucję demokratyczną i rzeczywiście taką był. Bo to była jedyna instancja w Egipcie, w której można było zaskarżyć wszystkie władze państwowe, z wyjątkiem prezydenta. Można było zaskarżyć każdego ministra, każdego urzędnika. Stąd - cieszył się dobrą sławą. Jeśli do tego dodać autorytet wojska, to jest to ruch w dobrą stronę. O ile zostanie dobrze wykorzystany.

 

A jak pan myśli, jak się zachowa Europa i Stany Zjednoczone wobec kolejnej zmiany w Egipcie? Pierwsze sygnały są "pełne niepokoju", że odsunięto demokratycznie wybranego prezydenta. Myśli pan, że może dojść do jakiejś interwencji?

Nie, już słyszeliśmy, że Zachód nawet się nie zająknął, że to pucz wojskowy. Słyszymy tylko, że "jesteśmy zaniepokojeni". Co oznacza: "Kochani, dobrze robicie, tylko pamiętajcie o demokracji". Nie widzę żadnej radykalnej reakcji Zachodu.

To co się stało w Egipcie  w gruncie rzeczy jest podobne do okoliczności, w których w Polsce wprowadzono stan wojenny. Wojsko przygotowało przewrót, aresztowało opozycję, obstawiło całe państwo. Bo to nie jest tylko Kair. Różnica jest tylko taka, że tu zapowiedziano że coś się stainie 48 godzin wcześniej.

 

Jaki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższe miesiące w Egipcie? Poleje się krew, czy raczej Bractwo Muzułmańskie dogada się z nową władzą?

Bracia Muzułmanie na pewno będą protestować, tylko że oni mają inne zaplecze, takie, które nie jest tak bardzo skore do akcji, jak ci młodzi, gniewni z placu Tahrir.

 

Ale z drugiej strony to fundamentaliści religijni są zazwyczaj zapleczem dla wszelkich akcji terrorystycznych. Czy w Egipcie nie ma takiej groźby?

Jest taka groźba. Bo sytuacja jest podobna do Algierii w 92 roku. Tam wybory zostały wygrane przez fundamentalistów, wkroczyło wojsko – unieważniło wybory. W rezultacie było ponad 10 lat wojny domowej. A właściwie ona tli się do dzisiaj. Dziesiątki, a może i setki tysięcy Algierczyków zginęły. I też to się działo z cichym przyzwoleniem Zachodu. Nikt nie pisnął nawet, bo wszyscy bali się fundamentalistów.

Zresztą ja uważam, że w Egipcie wojsko popełniło błąd. Trzeba było zostawić tego Mursiego. A niech sobie radzi. To byłoby lepsze.

A Bracia Muzułamanie są dobrze zorganizowani – bo przecież jest to najstarsza partia polityczna funkcjonująca tam od 28 roku, mająca swoich ludzi wszzędzie, mająca też doświadczenie w pracy konspiracyjnej, bo oni przecież funkcjonowali w konspiracji, no i majca tez doświadczenie terrrou. Bo przecież to wywodzące się z niej organizacje dokonywały w Luksorze zamachów na turystów. Także nie jest wesoło.

 

Myśli pan, że jeszcze będziemy jeździć na beztroskie wakacje do Egiptu?

Na razie chyba nie. Miałem jechać na beztroskie wakacje, kiedy obalali Mubaraka, ale zrezygnowałem, bo pomyślałem: Gdy Egipcjanie walczą o demokrację ja będę siedział na plaży i popijał zimne piwo? Nie. Tak nie można.

rozmawiała Anna Sarzyńska

******

Całą gamę książek o Egipcie znajdziesz wSklepiku.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.