Nie spotkałem polityka, który by tak brutalnie wykorzystywał śmierć bliskich sobie osób do interesu politycznego
- stwierdził cynicznie premier, komentując słowa szefa PiS, który zasugerował, że premier zrzuca odpowiedzialność ws. pakietu klimatycznego na Lecha Kaczyńskiego.
Donald Tusk idzie w zaparte, broniąc swojego wczorajszego stanowiska, w którym stwierdził, że przed kilkoma laty ekipa Jarosława Kaczyńskiego
uznała za stosowne zgodzić się - co ciekawe, z Angelą Merkel - że trudno, niech będzie pakiet klimatyczno-energetyczny w tej wersji hard, w tej wersji najgroźniejszej dla Polski, w zamian za to, że będziemy mieli ułudę władzy, czyli tzw. Joaninę (kompromis dotyczący sposobu podejmowania decyzji w UE - PAP).
Jarosław Kaczyński odniósł się dziś tego stwierdzenia, podkreślając, że kłamstwo i że to Tusk zadał "straszliwy cios gospodarce, zgadzając się na pakt klimatyczny".
Rozumiem, że Donald Tusk bardzo się wstydzi, że zgodził się na pakt klimatyczny, ale czy musi zrzucać winę na zmarłych? Czy musi wmawiać ludziom winę mojego brata? (...) To jest nieprawda i chcę tutaj powiedzieć: wstyd panie premierze, trzeba trochę godności!
- powiedział prezes PiS.
Donald Tusk na konferencji prasowej przed wylotem do Chorwacji, odniósł się do tych zarzutów Jarosława Kaczyńskiego.
Mówiłem o tym, że wiele miesięcy pracowaliśmy nad tym, aby naprawić błąd, jaki nasi poprzednicy (PiS - PAP) popełnili, zgadzając się na te europejskie zmiany prawne dotyczące klimatu i energetyki. Przez delikatność nie wymieniałem żadnego nazwiska, mówiłem tylko o poprzednikach. Jarosław Kaczyński uznał, że zaatakowałem jego nieżyjącego brata prezydenta Lecha Kaczyńskiego
- zaznaczył, podkreślając, że stara się unikać personalnych ataków.
Skoro jednak temat został wywołany, a mi zarzucono mówienie nieprawdy w tej kwestii, to pozwolę sobie tylko na jeden cytat, bardzo krótki cytat z Lecha Kaczyńskiego po jego powrocie z Brukseli.
Tusk zacytował fragmenty z wywiadu L.Kaczyńskiego z lipca 2008 roku dla "Dziennika": Przecież zgodziłem się na politykę klimatyczną z punktu widzenia Polski ryzykowną. To był mój gest w stosunku do pani kanclerz Angeli Merkel.
Ja jestem w dobrych relacjach z panią kanclerz. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na gest dobrej woli, który miałby Polskę kosztować, różnie licząc 60, może 80 mld zł, i miał ten gest oznaczać de facto katastrofę dla polskiej energetyki opartej na węglu
- podkreślił premier Tusk, dodając przy tym, że nie może pozostać obojętny, gdy ktoś zarzuca mu, że się koniunkturalnie posługuje "tragedią narodową, czy śmiercią tych, którzy zginęli w Smoleńsku".
Nie pierwszy raz Jarosław Kaczyński atakuje kogoś za coś, co sam robi nieustannie. Nie spotkałem na swojej drodze polityka ani w Polsce, ani w Europie, który by tak konsekwentnie, tak brutalnie wykorzystywał śmierć bliskich sobie osób do interesu politycznego i do ataku oponentów politycznych. Nigdy nie będę tego robił i mam nadzieję, że opamięta się także Jarosław Kaczyński
- oświadczył premier.
Wystąpienie Donalda Tuska wygląda na rozpaczliwą próbę prowokacji Jarosława Kaczyńskiego. Przekłamując fakty premier próbuje przerzucić odpowiedzialność na Prawo i Sprawiedliwość, choć w kwestii pakietu klimatycznego to jego partia oddała Unii interesy Polski.
Prof. Jan Szyszko, były minister środowiska stwierdził w rozmowie z portalem Stefczyk.info, że Donald Tusk nie ma chyba pojęcia co zrobił, przyjmując pakiet klimatyczno-energetyczny.
Premier albo nie rozumie co zrobił przyjmując pakiet klimatyczno-energetyczy, albo nie ma pojęcia na jakich zasadzać ma działać. To ewidentne działanie na szkodę kraju. Osobiście w tej sprawie napisałem list otwarty do pana premiera, odbyła się również debata w Sejmie, po której wysłałem kolejny list do premiera, załączając stenogram z rozmów śp. Lecha Kaczyńskiego, które odbyły się na szczycie europejskim
- wyjaśnił, dodając że premier na listy i apele w żaden sposób nie odpowiada.
CZYTAJ WIĘCEJ: Prof. Jan Szyszko: „Należy wyraźnie powiedzieć, że winę za przyjęcia pakietu klimatycznego ponosi premier Donald Tusk”
Donald Tusk nie pierwszy już raz obciąża winą za sytuację energetyczną Polski swoich poprzedników. Odegraną dziś śpiewkę zaprezentował już dwa lata temu podczas konsultacji z klubami parlamentarnymi w sprawie polskiego przewodnictwa w UE od 1 lipca 2011 roku. Już wtedy wskazał na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jako winnego. Donald Tusk obwieścił wówczas, że musiał przyjąć tragiczny w skutkach pakiet energetyczno-klimatyczny, ponieważ jest to wynik rzekomego zobowiązania podjętego przez Lecha Kaczyńskiego.
Tymczasem, jak wykazywali wielokrotnie politycy PiS, podjęta przez Tuska decyzja była jedynie skutkiem ich nieudolności. Komitet Europejski Rady Ministrów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego przyjął polskie stanowisko w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego 9 lutego 2007. Wśród wielu ważnych postanowień, zawierało ono kluczowy punkt - potwierdzenie roku 1990, jako bazowego dla Polski. Jako jeden z sygnatariuszy Protokołu z Kioto, wypełniliśmy z wyprzedzeniem i nadwyżką przyjęte zobowiązania. Zredukowaliśmy emisję CO2 o ponad 30 procent. Znaczy to, że zapisana w propozycjach Komisji Europejskiej redukcja 20 proc. do 2020 roku w stosunku do roku 1990 (średnio dla całej Unii Europejskiej) była dla nas bezpieczna.
20 lutego 2007 roku podczas Rady ds. Środowiska Naturalnego politycy PiS zaprezentowali korzystne dla Polski stanowisko, a minister Anna Fotyga potwierdziła je na Radzie ds. Ogólnych i Stosunków Zewnętrznych. Właśnie takie stanowisko zaprezentował śp. Lech Kaczyński w Brukseli w marcu 2007 r. Polskie priorytety znalazły się w tekście „Konkluzji Rady Europejskiej".
Jedynym elementem kompromisu, jaki został wówczas zawarty była kwestia wiążącego, a nie indykatywnego charakteru zobowiązania rozumianego jako wartość średnia dla całej UE. Negocjacje były rzeczywistym sukcesem UE. Prezydent przewidywał, że ustalenia są na tyle ambitne, że najwięksi emitenci, np. Niemcy mogą mieć kłopoty z jego wypełnieniem i trzeba będzie bardzo twardo negocjować porozumienie, ponieważ przypuszczalnie zechcą przerzucić na słabszych część swoich ambitnych zobowiązań. W wynegocjowanych warunkach Polska zyskiwała, paradoksalnie, z powodu upadku wielu gałęzi przemysłu po 1989 roku. Zamykane zakłady pracy przestawały emitować gazy cieplarniane. Dlatego rok bazowy mieszczący się w okresie rozpoczynającym transformację w Polsce był dla nas taki ważny.
W marcu 2007 roku prezydent Lech Kaczyński wracał z Brukseli z tarczą. Zamknął usta krytykom posądzającym go w każdej sytuacji o awersję w stosunku do Unii Europejskiej i obronił narodowy interes
- pisała minister Anna Fotyga na portalu wPolityce.pl w czerwcu 2011 roku.
Niestety rząd Jarosława Kaczyńskiego nie miał szansy na dokończenie negocjacji. Polityczne stery przejęła partia Donalda Tuska. Mimo, że media powtarzały do znudzenia o "twardych negocjacjach Tuska" niewiele za tym stało. W styczniu 2008 roku KE przedstawiła Polsce propozycje indywidualnego celu. Rząd Tuska dał się złapać na haczyk. Redukcję wprawdzie zmniejszono do 13-14 procent, ale zmieniono rok bazowy na 2005! Cały nasz wysiłek został więc zaprzepaszczony. Zamiast dyktować warunki innym krajom, staliśmy się zakładnikiem założeń niemożliwych do spełnienia!
Donald Tusk w dalszym ciągu odgrywa swoją sztukę w marnym teatrzyku niepamięci. Liczy, że propaganda wyprze fakty, a Polacy zapadną na zbiorową amnezję.
CZYTAJ TAKŻE: "Ostatni „energetyczny as" Polski wypadł wicepremierowi Pawlakowi z rękawa. Niestety niezauważenie."
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160896-skandaliczne-klamstwo-donalda-tuska-czy-rozpaczliwa-proba-prowokacji-jaroslawa-kaczynskiego-jak-naprawde-bylo-z-tym-pakietem