Przedstawiciel austriackiej firmy Alpine, którą postępowanie GDDKiA doprowadziło do upadku, wystosował list do dyrektora GDDKiA, w którym zdecydowanie krytykuje jego postawę i pracę w dyrekcji.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Może być Pan dumny, 600 osób w Polsce i 1500 w Europie zostaje bez pracy przez Pana" - dramatyczny list przedstawiciela Alpine do dyrektora GDDKiA
Dziś na list zareagował premier Tusk, broniąc dyrektora Witeckiego: Tusk odpowiada na dramatyczny list przedstawiciela Alpine: "GDDKiA postępuje z tym wielkimi zagranicznymi wykonawcami w sposób należyty"
Portal wPolityce.pl rozmawia z autorem listu, Jarosławem Duszewskim, przedstawicielem firmy Alpine.
wPolityce.pl: Jak doszło do rozwiązania kontraktu między firmą Alpine i GDDKiA? Na jakich warunkach zakończyła się państwa współpraca?
Jarosław Duszewski, przedstawiciel Alpine, wieloletni manager w branży budowlanej: Firma Alpine miała w Polsce trzy kontrakty drogowe. Jeden, nieszczęsny, z tym mostem 400 m długości nad 50 cm rzeczką w Mszanie na autostradzie A1. Drugi kontrakt to droga ekspresowa S5 w okolicach Rawicza i trzeci kontrakt na Mazurach przy miejscowości Borki. Wszystko zaczęło się od tej sprawy z mostem. Ten kontrakt aktualnie realizujemy po raz drugi. W 2009 r., po półtora roku budowy, GDDKiA nas stamtąd wyrzuciła. My nie chcieliśmy budować tego mostu ze względu bezpieczeństwa, bo wszyscy eksperci uważali, że most zagraża bezpieczeństwu. GDDKiA jako, powód naszego wyrzucenia podała, co jest nieprawdą, nieterminowe wykonywanie prac. Wróciliśmy na ten kontrakt wygrywając go po roku ponownie i teraz przy wykańczaniu mostu nastąpiły tam awarie, budowa została wstrzymana przez Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Katowicach, ze względu na pękanie płyty głównej. Most jest nietypową budową. W 2005 r. ówczesny Minister Infrastruktury wydał decyzję o odstąpieniu od rozporządzenia dla drogowych obiektów mostowych, bez wymaganych opinii instytucji badawczych, co umożliwiło niezgodą z rozporządzeniem budowę dwóch jezdni autostrady na jednej konstrukcji nośnej mostu (płycie) a nie jak powinno być, zgodnie z przepisami, na dwóch niezależnych konstrukcjach nośnych (płytach). My uważaliśmy, że konstrukcja nie pozwala na naprawę mostu i powinny tam być wprowadzone bardzo głębokie zmiany, na które GDDKiA się nie zgadzała. Uzgodniliśmy z nimi, że to oni opracują program naprawczy, a my go zrealizujemy. Okazał się on zupełnie niespójny z całą koncepcją mostu i przede wszystkim strasznie drogi - kosztowałby on wręcz prawie tyle co budowa całego mostu, która wynosi 58 mln PLN. Od wczoraj jest potwierdzone, że GDDKiA wybrała z wolnej ręki na przeprowadzenie programu naprawczego firmę Intercore za kwotę 55,2 mln PLN. Negocjowaliśmy, żeby GDDKiA, wprowadzając takie zmiany, partycypowała w wydatkach. Jednak nie doszliśmy do porozumienia. Składaliśmy alternatywy dużo tańsze, na które GDDKiA też nie wyrażała zgody, stojąc twardo przy stanowisku, że za własne pieniądze mamy zrealizować w całości ich program naprawczy. Ze względu na zastrzeżenia ekspertów nie zgodziliśmy się go wykonać, co spowodowało, że kontrakt został nam wypowiedziany i zabrane gwarancje finansowe.
Jakie są tego konsekwencje dla firmy Alpine?
Rozmawialiśmy z bankami austriackimi o redukcji zadłużenia i restrukturyzacji całego koncernu. Sygnał z Polski do banków austriackich i zabranie gwarancji postawiło firmę w sytuacji, gdzie banki przestały z nami rozmawiać. Dzisiaj Alpine jest w postępowaniu likwidacyjnym, czyli jest bankrutem. Pozostałe kontrakty zostały nam wypowiedziane z dnia na dzień, po uzyskaniu wiadomości przez GDDKiA, że jesteśmy w postępowaniu upadkowym. Zostaliśmy poinformowani pisemnie, że zrywa się umowę z naszej winy i będziemy obarczani karami.
Wrócę jeszcze na chwilę do początku tej historii. Czyli jak poinformowaliście państwo GDDKiA, że most nie spełnia wymogów technicznych, to Generalna Dyrekcja rozwiązała z państwem umowę, argumentując to nieterminowym realizowaniem kontraktu?
Tak jest. To było w 2009 r. Ta sprawa toczy się przed polskim sądem. Firma Alpine wystąpiła o odszkodowania w kwocie 1,2 mld. Sprawa trwa trzeci rok - jak wiadomo sądy w Polsce są dosyć wolne, także wyroku można się spodziewać gdzieś za kilka lat. Jeżeli do tego dojdą jeszcze odwołania od decyzji sądu, to jeszcze bardziej wydłuży to całe postępowanie. Do tej pory wszyscy eksperci potwierdzają przed sądem nasze tezy a nie tezy GDDKiA o błędach konstrukcyjnych mostu.
Donald Tusk na konferencji zareagował na pański list, tłumacząc decyzje GDDKiA. Gdyby mógł pan odpowiedzieć premierowi, to co by to były za słowa?
Powiedziałbym, żeby premier, który ma bardzo dużo pracy i innych problemów, głębiej prześledził postępowanie GDDKiA a przede wszystkim Pana Witeckiego. Ja w tym biznesie pracuje około 30 lat, jako manager zarządzający dużymi koncernami i przez ten czas zaledwie raz pamiętam wyrzucenie firmy. Normalnie każdy generalny Dyrektor zmierza, żeby kontrakty były ukończone. To co się dzieje od 2009 r.: zniszczenie całego polskiego systemu branży drogowej - dzisiaj już nie ma polskich firm, bo zbankrutowały wszystkie na dużych kontraktach - to powinno dać premierowi do myślenia, że coś jest źle. Nie może być jednostronnych decyzji, w których pan Witecki (PO Dyrektora GDDKiA - przyp. red.), dysponujący ogromnymi środkami, wymaga od firm, abyśmy płacili za błędy i niedociągnięcia jego instytucji. Na to nie stać w czasie recesji żadnej firmy polskiej, a dzisiaj już nawet zagranicznego, ogromnego koncernu, jakim było Alpine. Premier obiecał nam Zieloną Wyspę a Pan Witecki ją zatapia. My nie kradniemy pieniędzy, chcemy zapłaty za zmiany i prace dodatkowe, nieprzewidziane przez GDDKiA w projektach, czego przez arbitralne decyzje GDDKiA dziś musimy latami dochodzić w sądach jeżeli nie zbankrutujemy.
Czy mieliście państwo jakikolwiek kontakt, jako firma Alpine, z Ministerstwem Infrastruktury?
Moim obowiązkiem, jako przedstawiciela Alpine, jest prowadzenie wszelkich rozmów. Przy kilkunastu listach wysłanych do Ministerstwa, odbyły się trzy spotkania z udziałem GDDKiA i ministra, wówczas, Tadeusza Jarmuziewicza. Merytorycznie, technicznie, przedstawialiśmy nasze fakty i z tego są protokoły. W momencie większego zainteresowania odnotowano obecność ministra na tym sławnym obiekcie w Mszanie. Niestety minister został odwołany, w czym duży udział miał Pan Witecki. Przed odwołaniem publicznie stwierdził, iż GDDKiA za swoje błędy i niedociągnięciami na moście MA532 próbuje obarczyć wykonawcę, Alpine
Jako specjalista, który ma doświadczenie w tej branży zapewne pan wie czy firma Alpine jest jedyną znaną panu, która ma problemy z GDDKiA?
To co napisałem, to jest odczucie całej branży. Cała branża ma kłopoty z płynnością finansową, tylko i wyłącznie przez GDDKIA. Są mi zadawane pytania czy sobie zdaję sprawę z tego, że w obecnym układzie, gdzie pan Witecki zarządza GDDKiA, jest to moja śmierć biznesowa. Ja się tego nie boję i będę walczył i przeciwstawiał się takiej nonszalancji i zakłamaniu, które jednostronnie pokazuje, iż jedyną osobą, która ma rację jest pan Witecki i jego instytucja, a wykonawcy, jak napisałem w liście, są idiotami, którzy mają płacić za jego błędy. Na to się nie będę godził, a upadek firmy pokazuje, że styl działania pana Witeckiego może doprowadzić nawet drugą pod względem wielkości firmę w Austrii, do upadku. Mam nadzieję, iż żyję w państwie prawa i jeżeli ponownie Pan Witecki uderzy we mnie personalnie, następne lata spędzi ze mną nie tylko na budowach ale i w sądzie, jeżeli pozostanie na stanowisku.
Czy liczy pan na jakąkolwiek odpowiedź ze strony ministerstwa bądź ze strony Kancelarii Prezesa Rady Ministrów?
Liczę przede wszystkim na zrozumienie i po gorących wypowiedziach premiera w obronie własnoręcznie powołanego urzędnika, zastanowienie się. Mam nadzieję, że premier, rząd i parlamentarzyści zastanowią się, iż nie jesteśmy sami, jesteśmy członkami Unii Europejskiej o czym dogłębnie świadczy list 6 ambasadorów do wicepremiera Pana Janusza Piechocińskiego o nieczystych działaniach GDDKiA przeciwko firmom budowlanym, zagrażających ich istnieniu. W dużej mierze, przyszłe środki, które mamy otrzymać - przyznane nam, ale jeszcze niezaakceptowane, są zależne od zgody europejskiej. Pan Witecki zaczyna grać kartami, które stwarzają niebezpieczeństwo, że nie wszystkie środki możemy otrzymać. Mało tego, środki, które otrzymujemy, przez jego działanie wracają w dużej mierze do Europy. A ja chciałbym, żeby pozostały one zagospodarowane w naszym kraju przez nasze firmy, które będą płacić podatki tutaj i zatrudniają polskich pracowników. Proszę tylko o fachowca i człowieka zdolnego do rozmów na to bardzo ważne stanowisko.
Czy jako specjalista tej branży uważa pan, że gdyby było inne zarządzanie infrastrukturą, to można byłoby zrobić więcej, wybudować więcej - tym bardziej podczas napływu środków przed Euro2012?
Można było zrobić dużo więcej! A przede wszystkim dużo lepiej, bo projekty były nieprzygotowane, robiło się "na szybko". A szybko to można jeść obiad i też zaszkodzi, a nie budować drogi. Tam są reżimy technologiczne, których nieprzestrzeganie wywołuje konsekwencje po latach. Dyrektor Witecki ma swoje takie powiedzenie, że to wykonawcy zainfekowali kontrakty, brali kontrakty za zaniżone ceny. To jego instytucja powinna stać na straży tego, żeby żaden wykonawca nie otrzymał kontraktu poniżej realnej ceny, ponieważ potem poszkodowani są wszyscy, którzy pracują na tych budowach. Mówimy dzisiaj o upadku dziesiątek firm budowlanych, zapominając o podwykonawcach: od kanalizacji, od transportu, którzy nie otrzymali swojego wynagrodzenia. Tak jak w naszym przypadku: GDDKiA zabrała nam, wszystkich gwarancji finansowych i niezapłaconych faktur na kwotę 400 mln zł. Łącznie z roszczeniami Skarb Państwa ma nasze 800 mln zł. Jaka firma może się utrzymać przy tak jednostronnie prowadzonych decyzjach i niewypłacaniu takich pieniędzy?
rozmawiała Magdalena Czarnecka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160709-od-2009-trwa-niszczenie-polskiej-branzy-drogowej-dzis-nie-ma-juz-polskich-firm-bo-wszystkie-zbankrutowaly-na-duzych-kontraktach-nasz-wywiad-z-menedzerem-firmy-alpine