Panika prokuratorów rośnie. Gwałtowne zakończenie konferencji w ucieczce przed dociekliwymi pytaniami dziennikarzy. NASZA RELACJA z konferencji prokuratury wojskowej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Na pytanie Andrzeja Melaka, brata śp. Stefana Melaka, czy elementy samolotu, które przyjechały do Polski, zostały zbadane pod kątem obecności materiałów wybuchowych, prokuratorzy odpowiedzieli przecząco, po czym gwałtownie zakończyli konferencję.

Prokuratorzy wyraźnie nie wytrzymywali presji celnych i niewygodnych pytań. Dążyli do jak najszybszego zakończenia konferencji, zapraszając dociekliwych do zadawania pytań droga elektroniczną. Wywołało to oburzenie dziennikarzy, jak również rodzin ofiar tragedii.

My, rodziny, czekamy 3 lata

- powiedział wstrząśnięty Andrzej Melak.

Otrzymał impertynencką odpowiedź od płk. Janusza Wójcika, rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej:

Nie będziemy odpowiadać na pana pytanie, ponieważ nie jest pan dziennikarzem

Melak odparł jednak, iż owszem, jest dziennikarzem "Nowego Państwa" i zapytał:

Kiedy prokuratura wojskowa podjęła decyzję o badaniu ewentualnego wybuchu?

Płk Jerzy Artymiak odparł, iż wątek wybuchu jest badany od początku śledztwa i w tej materii nie zmieniło się nic do dziś. To ważne oświadczenie, które zamyka usta tym wszystkim publicystom i politykom, którzy twierdzą - za sugestiami m.in. prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta - że wątek zamachu został już dawno przez śledczych wykluczony.

Prokuratorzy nie odnieśli się jednak do drugiej części pytania, w którym brat śp. Stefana Melaka przypomniał, iż tuż po katastrofie (dokładnie w nocy z 10 na 11 kwietnia) obecny w Smoleńsku płk Ireneusz Szeląg podpisał polsko-rosyjski dokument, zgodnie z którym śledczy obu państw zobowiązali się badać hipotezy dotyczące złego stanu technicznego tupolewa, złych warunków pogodowych oraz ewentualnego „niewłaściwego działania załogi samolotu i pracowników naziemnych lotniska”. Z dokumentu, opisywanego wielokrotnie przez media, wynika, że strona polska przyjęła stwierdzenie Rosjan bez jakichkolwiek uwag, nie stanowiąc, że należy zbadać również hipotezę o zamachu.

Rozpoczęcie zapowiedzianej na 12.00 konferencji prokuratury wojskowej, w czasie której miały zostać zaprezentowane wyniki ekspertyz biegłych odnośnie obecności materiałów wybuchowych w badanych próbkach pobranych z wraku TU 154 M, opóźniło się ze względu na złożenie przez mecenasa Stefana Hamburę wniosku o wyłączenie z wszelkich czynności - również informowania opinii publicznej o postępach w śledztwie - m.in. płk. Ireneusza Szeląga oraz nowego rzecznika NPW ppłk. Janusza Wójcika.

Płk Jerzy Artymiak musiał podjąć decyzję procesową odnośnie możliwości wzięcia udziału w dzisiejszej konferencji w/w prokuratorów.

Na podstawie art. 41 § 1 k.p.k. w zw. z art. 47 § 1 k.p.k. wnoszę o wyłączenie:- z prowadzenia postępowania przygotowawczego sygn. akt: Po. Śl. 54/10 prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ppłk. Karola Kopczyka, ppłk. Jarosława Seja, ppłk. Roberta Pyrę,- z wszelkich czynności nadzorowania postępowania Po. Śl. 54/10: płk. Ireneusza Szeląga, płk. Ryszarda Filipowicza, - z wszelkich czynności rzecznika prasowego Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w zakresie śledztwa Po. Śl. 54/10 płk Ireneusza Szeląga,- z wszelkich czynności rzecznika prasowego Naczelnej Prokuratury Wojskowej w zakresie śledztwa Po. Śl. 54/10 ppłk. Janusza Wójcika

Na podstawie art. 42 § 3 k.p.k. w zw. z art. 47 § 1 k.p.k wnoszę o powstrzymanie się wskazanych wyżej prokuratorów od udziału we wszelkich czynnościach prowadzenia, nadzorowania i informowania o przebiegu śledztwa Po. Śl. 54/10

- czytamy w piśmie mecenasa Hambury.

CZYTAJ WIĘCEJ: Wniosek o wyłączenie prokuratorów ze śledztwa smoleńskiego. Skoro badane jest niedopełnienie obowiązków służbowych zachodzi wątpliwość co do ich bezstronności

Wniosek adwokata nie został jednak uwzględniony. Konferencja rozpoczęła się z opóźnieniem. Przedstawiono na niej wyniki badań Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego badającego próbki pobrane na miejscu katastrofy rządowego samolotu.

Biegli nie znaleźli w próbkach pobranych z wraku samolotu materiałów wybuchowych, stwierdzili jednak obecność nitrogliceryny, difenyloaminy oraz paranitrodifenyloaminy. Prokurator Szeląg wskazał jednak, że nitrogliceryna może pochodzić z leku na serce o nazwie Nitromin.

Difenyloamina oraz paranitrodifenyloamina mogą pełnić rolę stabilizatorów prochu bezdymnego. Ich wykrycie, zdaniem prokuratora Szeląg, a nie musi jednak świadczyć o wybuchu, ponieważ nie znaleziono na próbkach pochodnych spalania.

To tylko część procesu badawczego, niewystarczająca do przeprowadzenia ekspertyzy mogącej stwierdzić wybuch bądź jego brak.

- powiedział prokurator Szeląg. Wskazał też, że próbki badano najnowocześniejszymi metodami - m. in. przy użyciu mikroskopu elektronowego. Nie był jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób ustawione były detektory badające wrak i glebę w Smoleńsku.

Jak zaznaczył płk Szeląg, przedstawienie sprawozdania z badań biegłych nie orzeka jednoznacznie, czy na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu czy też nie. Zdaniem śledczych, do sporządzenia pełnej ekspertyzy konieczne jest zbadanie próbek pobranych z ciał ofiar oraz elementów wraku TU-154M, które miały wbić się w brzozę.

Przedstawiciele prokuratury nie byli w stanie precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie o jakość sprzętu użytego do badań ani o powód nieobecności biegłych na konferencji.

Dlaczego nie ma dzisiaj biegłych? Nie ma, bo być nie mogło

- stwierdził prokurator Szeląg.

Prośbę o wydanie jasnego komunikatu, czy można na tym etapie śledztwa wykluczyć wybuch na pokładzie samolotu, prokurator Szeląg uznał za stawianie pytania pod określoną tezę. Uchylił się w ten sposób od odpowiedzi.

Jerzy Artymiak wyraził z kolei nadzieję, że do końca roku opinia biegłych zostanie uzupełniona o informacje pozwalające na przedstawienie pełniejszej ekspertyzy.

Nie da się odpowiedzieć "tak" lub "nie" w sposób wiążący

- poparł go Szeląg.

Prokuratura wojskowa poinformowała o przekazaniu przez Rosję stronie polskiej siedmiu pistoletów należących do oficerów BOR. Na pytanie, dlaczego stało się to dopiero dzisiaj i czy Rosja przedstawiła powód, dla którego zwlekała aż tyle czasu, prokurator Szeląg stwierdził, że podawanie powodów tego rodzaju opóźnień

nie jest to przyjęte we współpracy międzynarodowej

I dodał rozbrajająco:

Strona rosyjska nie przekazuje informacji, dlaczego nie przekazuje informacji.

Jerzy Artymiak dodał z kolei, iż ograniczone udzielanie informacji wynika z faktu, że obecni na konferencji przedstawiciele prokuratury nie mają dostępu do wszystkich materiałów śledztwa.

Zapytany o powody nieobecności na dzisiejszej konferencji prokuratorów prowadzących śledztwo, Szeląg odpowiedział:

Prokuratora referenta zapytałem o to, czy chce tutaj dzisiaj wystąpić. Stwierdził, że nie chce.

Pytany o termin poznania opinii fonoskopijnej z analizy nagrań z samolotu JAK 40, stwierdził z kolei, że sprawa jest złożona i wystąpił tu szereg problemów technicznych.

Prokuratura wojskowa nie przedstawiła ekspertyzy dotyczącej ewentualnego wywierania presji psychologicznej na pilotów.

Doniesienia na temat treści opinii psychologicznej trzeba traktować jak medialne spekulacje.

- tylko tyle stwierdził Szeląg.

Jak podał prokurator, ekspertyza psychologiczna to dokument tajny, do którego dostęp jest ściśle reglamentowany ze względu na zawarte w nim treści wrażliwe.

Śledczy nie byli także w stanie odpowiedzieć, jakie kryteria biegli przyjęli podczas selekcji próbek pobieranych do badań.

Wzięli te, które uznali za stosowne

- powiedział Szeląg.

Konferencja prokuratury wojskowej po raz kolejny przyczyniła się raczej do pomnożenia zamiast do rozwiania wątpliwości odnośnie przyczyn tragedii smoleńskiej. Trudno znaleźć kogoś, kogo ustalenia przedstawione na dzisiejszym spotkaniu mogły uspokoić. Wydaje się, że najmniej przekonani do nich są sami prokuratorzy.

az

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych