Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych według zamierzeń Stalina mieli na zawsze pozostać skazani na bycie "faszystami" zasługującymi nie tylko na zapomnienie, ale nawet mającymi być wyjętymi spod prawa "antysemitami". Bardzo duża część tej czarnej stalinowskiej legendy pozostała w świadomości nawet dzisiaj żyjących Polaków. Z tą opinią postanowiła rozprawić się Elżbieta Cherezińska, teatrolog i pisarka, której zainteresowania koncentrują się na tematyce historycznej.
Mieli być wyklęci. Okazali się zwycięscy. TYLKO U NAS fragment książki „Legion” - gorąco polecamy!
O tym, jak Polacy powinni patrzeć na żołnierzy NSZ rozmawiamy z Elżbietą Cherezińską, autorką książki "Legion" opowiadającej o dziejach Brygady Świętokrzyskiej i ich słynnym przedarciu się do armii amerykańskiej George'a Pattona.
Skąd u pani – teatrologa – zainteresowanie żołnierzami NSZ? To silnie i negatywnie stygmatyzowani ludzie.
Piszę powieści historyczne. Głównym tematem moich zainteresowań jest Średniowiecze, zarówno polskie jak i europejskie. Ale zanim wskoczyłam w ten okres, „byłam” już na wojnie, „byłam” w getcie łódzkim i opisywała historię tego miejsca oczyma sekretarki szefa getta. Druga wojna światowa jest mi więc bliska, ale oczywiście może budzić na pierwszy rzut oka zdziwienie, że z tematyki opisującej holokaust przeszłam do powieści opisującej dzieje żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, którzy mają przypiętą łatkę antysemitów. Jednak dla pisarza zawsze najważniejsza jest historia, opowieść – intrygująca, ciekawa, nieznana. Poza tym, oprócz tego, że z NSZ kojarzy się czarną legendą, o której pan wspomniał, to wiedza o tej formacji nie przedostaje się do wiedzy masowej i chyba się pan z tym zgodzi.
Tak, oczywiście. Ale o Narodowych Siłach Zbrojnych można przecież było napisać na różne sposoby. Pani akurat wybrała pokazanie tych dzielnych żołnierzy w pozytywnym świetle.
Napisałam w pozytywnym świetle, ale nie na kolanach, nie bałwochwalczo, starałam się w obiektywnym świetle pokazać dzieje brygady i poszczególnych żołnierzy. Brygada i jej brawurowy marsz na Zachód to jest trzecia, ostatnia część „Legionu”. Pierwszą i drugą część tworzą dzieje żołnierzy, którzy trafili do Brygady. Ich losy od początku wojny. Dzięki temu czytelnik może poznać bardzo bogatą scenę polityczną Polskiego Państwa Podziemnego, która nie była jednorodna. Oczywiście Armia Krajowa była główną siłą, podlegającą rządowi londyńskiemu i w założeniu miała być jedynym wojskiem, ale nie była...
...bo nie mogła być jedyna. Państwo podziemne odzwierciedlało głębokie podziały społeczeństwa polskiego sprzed wojny...
Tak i właśnie to jest niesamowite, że my najczęściej myślimy przez pryzmat jednorodnego państwa podziemnego - Armii Krajowej. A przecież to państwo podziemne było takie samo jak Rzeczpospolita przedwojenna: podzielona, rozpolitykowana, barwna. W którymś momencie raport niemieckiego wywiadu mówi, że Polacy zorganizowali blisko sto organizacji konspiracyjnych i wszystkie one mają swoje bojówki.
Tym elementem, który doprowadził do napisania „Legionu” był ich wyczyn, czyli marsz na Zachód. To jest historia jak z filmów Quentina Tarantino. Takie miałam pierwsze skojarzenie. Oto umundurowana, wyposażona jednostka wojskowa, z gruntu wyklęta, we własnym kraju nie do końca legalna, podejmuje decyzję o niepoddaniu się Sowietom wkraczającym do Polski, lecz o przedarciu się przez linię niemiecką i połączyć się z II Korpusem gen. Władysława Andersa. Nie udało im się do niego dojść, bo był daleko, ale połączyli się z armią amerykańską gen. Pattona. Wcześniej wyzwolili obóz koncentracyjny, przy okazji ratując od śmierci Żydówki, bowiem Niemcy oblali benzyną ich baraki i zaminowali je. Kobiety miały być zabite, gdyby do obozu zbliżyli się Amerykanie. Brygada NSZ dostała informację wywiadowczą o tym i zdążyła z pomocą. To wydarzenie jest ciekawą kontrą do nuty antysemickiej, która towarzyszy Brygadzie. Myślę, że obraz narodowców, jaki udało mi się wydobyć ze wspomnień, jest obrazem innym niż mamy utarty w stereotypie. Gdybym miała je powtarzać, to na pewno nie napisałabym powieści. Chciałam się zmierzyć z legendą tych żołnierzy, którzy nie są nawet wyklęci. Są wręcz przeklęci. Przeklęci wśród wyklętych. Takie prawdziwe „bękarty wojny”. Brygada pozostała na Zachodzie. Dzięki temu zrealizowała jeden z postulatów politycznych swojej formacji, czyli uratowanie młodzieży, najcenniejszej tkanki narodu, bo tak oni nazywali młode pokolenie.
Czy pisząc tę powieść, lub tuż po jej napisaniu i wydaniu, spotkała się pani z pytaniami „dlaczego”, „po co”? Przecież to może zaszkodzić w karierze, itd.
Tak, spotkałam się z takimi pytaniami i w zasadzie cały czas się z nimi spotykam. I wciąż odpowiadam tak samo: tak jak nie boję się kontrowersyjnych tematów, gdy opowiadam o Średniowieczu, tak samo nie boję się pisać o NSZ. Gdybym chciała pisać o faktach znanych i powszechnie uznanych, to napisałabym książkę kucharską.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160643-przekleci-wsrod-wykletych-nasz-wywiad-z-elzbieta-cherezinska-autorka-ksiazki-o-brygadzie-swietokrzyskiej