Tusk tłumaczy się z partyjnych wydatków. Broni garniturów i boisk, opowiada o imprezach z winem i chce zmian w prawie

PAP/Jakub Kamiński
PAP/Jakub Kamiński

Donald Tusk swoim zwyczajem czarował publikę próbując wyjaśnić, że wydawanie pieniędzy podatnika na wynajem boiska, czy na zabawę w klubie, w którym można było zjeść sushi z nagiej hostessy jest - może nie do końca OK, ale też nie jest tak złe. A tak w ogóle, to jego partia będzie coś tam robiła z tym "bezwzględnie".

Na pierwszy ogień premier Tusk dał garnitury.

Kiedy zostałem premierem, podjęliśmy decyzje m.in. o likwidacji specjalnego funduszu reprezentacyjnego, jaki był w dyspozycji szefów rządów. I uznałem, że ponieważ to są pieniądze podatnika i tam są pieniądze podatnika, to lepiej będzie, aby te kwestie były finansowane przez partie polityczne

- wyjaśnił szef rządu i dodał:

Chcę powiedzieć, że mam tu zdecydowaną opinię, tzn. chcę, aby polski premier, czy to będę ja czy ktoś inny, nie wyglądał gorzej niż inni premierzy w Europie

choć jak przyznał:

Ja osobiście nie znoszę garniturów i ci, którzy mnie znają, wiedzą, że kiedy kończę pracę, wskakuję w dżinsy i t-shirty. Paradowanie w garniturach nie jest dla mnie żadną przyjemnością, ale nie mogę pozwolić na to, aby ci którzy Polskę reprezentują na najwyższym szczeblu, wyglądali wyraźnie nie gorzej, niż wyglądają ich odpowiednicy w Europie.

Następnie Tusk podjął próbę wyjaśnienia wydatków na ulubiony sport premiera, czyli "haratanie w gałę".

W odniesieniu do wydatków na piłkę chcę powiedzieć, że oprócz tego, że znany jestem jako miłośnik, a czasami ofiara tego sportu, wynajęcie boiska nie było dla mnie. W piłkę gra się nie w pojedynkę. To przedsięwzięcie przeznaczone dla parlamentarzystów, pracowników, klubu i Platformy. Także dla tych, którzy są poza elitą przywódczą Platformy. Środki nie są duże, ale uważam, że wydatkowanie tych pieniędzy tak jak w wielu firmach, na wspólne uprawianie sportu jakoś się broni. Chciałbym dalej w ten sposób organizować czas wolny pracownikom PO.

- tłumaczył szef rządu.

Kategorycznie Donald Tusk zaprzeczył, że PO kupowało cygara na koszt podatnika, ale już inaczej wygląda kwestia wina.

Uważam za rzecz równie powszechną, tzn. wino na spotkaniach partyjnych, wszystkich partii politycznych, ale za rzecz, którą trudno bronić. Z całą pewnością na wielu spotkaniach PO na stołach pojawia się także wino. To są spotkania opłatkowe, wielkanocne, integracyjne. Ja z całą pewnością też miałem możliwość uczestniczyć w takich spotkaniach, na których było wino. I nie jest to obraz budujący

- przyznał Tusk, ale niestety nie podał dokładniejszych informacji, w jakich wyjazdach integracyjnych uczestniczył. Ale za to swoim zwyczajem:

Zleciłem sekretarzowi PO i skarbnikowi uznać za zakazane kupowanie za środki partyjne alkoholu. Będziemy tego zakazu bardzo konsekwentnie przestrzegać, żeby uniknąć takich dwuznaczności. Nie warto tego tłumaczyć. Lepiej z tym definitywnie zerwać.

Na "deser" Donald Tusk zostawił imprezę ze słynnym sushi i hostessami.

Nie jest to jakiś powszechny zwyczaj, aby wynajmować dyskoteki dla działaczy PO. Sam w takich miejscach nie bywam, ale zakładam że powinno się dbać o reputację nawet wtedy, gdy zaprasza się do zabawy wolontariuszy czy pracowników sztabu wyborczego. Tak jak to było w tym przypadku. Zakładam, że nie będzie Platforma Obywatelska, i stanie się to powszechnym zwyczajem, nie będzie finansowała takich spotkań o charakterze zabawy w klubach czy dyskotekach dla swoich pracowników, czy uczestników kampanii. Chociaż sam fakt, że pracownikom i wolontariuszom pracującym przy kampanii wieczór wyborczy zafundowano w tego typu dyskotece jest nie fortunny i najszczęśliwszy, ale ilustracje czy relacje dotyczące tego faktu w niektórych miejscach były trochę jakby przesadne. To próba budowania takiej dwuznacznej atmosfery.

- powiedział premier i swoim zwyczajem:

Na pewno każdy, kto uczestniczy w życiu publicznym powinien unikać miejsc o dwuznacznej reputacji i będziemy tego, także w sposób bezwzględny, przestrzegać.

Kolejne sondaże powinny pokazać, czy czarowanie publiki wciąż jest tak skuteczne jak w ubiegłych latach.

Na wszelki wypadek premier już zapowiedział rozwiązanie kłopotu poprzez charakterystyczne dla siebie bezceremonialne cięcie. Ma zwrócić się do klubu Platformy o powrót do projektu zakładającego zlikwidowanie finansowania partii politycznych z budżetu. Przy okazji podzielił się odpowiedzialnością:

We wszystkich partiach wydawanie tych pieniędzy publicznych nie zawsze odpowiada prawdziwym potrzebom partii politycznych - to być może jest idealny moment, aby wrócić w sposób zdecydowany do idei zakazu finansowania partii politycznych z budżetu państwa.

Tyle że przecież problemem nie jest samo finansowanie, ale sposób wydawania publicznych pieniędzy. A z tym, jak się okazuje, właśnie Platforma ma największe kłopoty.

Slaw

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.