"Nikt nam nie pomógł. A teraz mąż jest w takim stanie, że wszystko w rękach Boga i do niego się modlę". Żona Andrzeja Filipiaka, który podpalił się przed KPRM. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. SE/wPolityce.pl
Fot. SE/wPolityce.pl

Andrzej Filipiak przyjechał do Warszawy z Kielc w nocy w ubiegłym tygodniu. Przed południem usiadł na ławce przed kancelarią premiera i podpalił się. Nie miał transparentów, nie krzyczał. Powodem jego desperackiego kroku była skrajna bieda i brak znikąd wsparcia. Pan Andrzej dziś przechodzi operację.

CZYTAJ TAKŻE: Podpalił się, bo "był załamany i zrozpaczony sytuacją". "Nie mam pracy a MOPR nam odmawia pomocy, nie mamy z czego żyć"

O jego stanie zdrowia i sytuacji materialnej rozmawiamy z żoną pana Andrzeja - Wiesławą.

 

wPolityce.pl: Jak się czuje pani mąż?

Wiesława Filipiak: Teraz już jest trochę lepiej, stan stabilny. Został zabrany na operację, która w tej chwili trwa.

 

Czy pan Andrzej ma dobrą opiekę w szpitalu?

Byłam tam u niego przed dwoma dniami. Teraz jest tam córka, która mnie zastąpiła, więc nie potrafię nic powiedzieć.

 

A czy ktoś zwrócił się do państwa z propozycją pomocy? Ktoś z polityków, samorządowców?

Nie, nikt. Córka płakała, że nikt się nie zainteresował. Ona sama musi wszystko kupować. Ja jestem bezsilna, nawet nie chcę się wypowiadać. Jestem na lekach uspokajających, ledwie żyję. Na szczęście mogę na córkę liczyć, która wszystko załatwia. To dla nas taka tragedia, że to się nawet w głowie nie mieści, że on mógł coś takiego zrobić. Mam już swoje lata i bardzo mi ciężko z tym wszystkim. Ja też, tak jak i mąż, chodziłam, prosiłam o pomoc. Nikt nam jej nie udzielił. A teraz jest w takim stanie, że wszystko w rękach Boga i do niego się modlę.

 

Jak wygląda państwa sytuacja materialna?

Wszyscy tu wiedzą, jaka jest nasza sytuacja materialna. Żyjemy jedynie z mojego zasiłku. Gdy prosiliśmy o pomoc, to odsyłano nas do dzieci, aby one nam pomogły. A w imię czego? Syn ma trójkę dzieci, córka podobnie – ma swoje problemy, swoje sprawy.

 

Czy na desperacką decyzję pani męża mogło miec wpływ podobne zdarzenie z 2011 roku, gdy przed KPRM podpalił się Andrzej Żydek?

Nie, nie słyszeliśmy o tym. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że mąż mógłby coś takiego zrobić. Narobił sobie takiego cierpienia...

 

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych