"Premier powołuje, premier odwołuje". Wiceminister transportu Tadeusz Jarmuziewicz wróci do pracy poselskiej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. jarmuziewicz.pl
fot. jarmuziewicz.pl

Wiceminister transportu Tadeusz Jarmuziewicz wróci do pracy poselskiej - poinformował premier Donald Tusk. Kłopoty Jarmuziewicza rozpoczęły się pod koniec maja, gdy ujawniono informację o jego spotkaniu z przedstawicielami firmy budującej autostradę A1.

Decyzja zapadła, w poniedziałek podpiszę dokumenty

- powiedział Tusk dziennikarzom. Dopytywany, jaka jest to decyzja odparł, że "wiceminister Jarmuziewicz wróci do pracy poselskiej".

Pod koniec maja media donosiły, o notatce sporządzonej przez pracownika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), z której wynikało, że Jarmuziewicz rozmawiał na spotkaniu w restauracji z przedstawicielami firmy Alpine Bau i lokalnymi władzami o budowie odcinka autostrady A1. Tymczasem pracownicy resortu mieli zakaz spotkań towarzyskich z przedstawicielami firm wykonujących inwestycje zlecone przez GDDKiA.

Tadeusz Jarmuziewicz, który od 17 maja przebywał na urlopie, powiedział PAP, że słyszał w mediach komunikat dotyczący decyzji premiera o odwołaniu go z funkcji wiceministra. Zapewnił, że nikt z nim w tej sprawie nie rozmawiał.

Widocznie wyjaśnienia, które złożyłem na piśmie tuż po ujawnieniu sprawy tego spotkania, wokół którego próbowano zrobić aferę, premier uznał za wystarczające. Uznałem wtedy za stosowne, by właśnie na piśmie tę sprawę premierowi wyjaśnić

- mówił w sobotę Jarmuziewicz.

Zapewnił, że nadal nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie opisanej w notatce GDDKiA, a decyzję premiera przyjmuje z "absolutną pokorą" i nie odbiera jej jako kary.

Premier powołuje, premier odwołuje. On decyduje o kształcie gabinetu. Taką ma koncepcję, tak chce mieć poskładany rząd i tyle

- uznał Jarmuziewicz.

Dodał, że nie ma też w związku z decyzją szefa rządu żadnych pretensji i zaznaczył:

Czuję się spełnionym politykiem, który ma czyste sumienie i wiele zrobił. Uważam, że dobrze wykonywałem swoją funkcję.

Przyznał, że obecnie pozostanie mu praca w ławach poselskich, ale jego zdaniem "można się w nich bardzo spełniać".

Wiem co mówię, szesnaście lat jestem posłem. I nie spuszczę głowy jeżeli chodzi o moje doświadczenie

- skwitował.

Wyjaśnił, że w związku z odwołaniem go straci też ważność jego ministerialny urlop, o którego przedłużeniu do końca czerwca rozmawiał jeszcze w tym tygodniu - we wtorek lub środę - z szefem resortu Sławomirem Nowakiem.

Nie chciał komentować sprawy ewentualnego kandydowania w kolejnych wyborach samorządowych na stanowisko prezydenta Opola.

Minęło piętnaście minut odkąd dowiedziałem się, że mam być odwołany z dotychczasowego stanowiska. Proszę mi dać się ogarnąć

- odpowiedział.

Zapytany, czy nie czuje się nieswojo, że dowiaduje się o decyzji premiera z mediów Jarmuziewicz odparł:

Następne pytanie proszę.

Pod koniec maja premier informował, że z informacji jakie uzyskał od Jarmuziewicza wynika, że "okoliczności spotkania nie są dyskwalifikujące".

Są inne powody, dla których współpraca ministra Nowaka z ministrem Jarmuziewiczem nie we wszystkim najlepiej się układa. Nie są to powody interpersonalne. Jak państwo pamiętacie były zastrzeżenia, które sami podnosiliście co do pracy niektórych agend ministerstwa, dotyczy to m.in. certyfikatów. Uwagi ministra Nowaka koncentrują się na dziedzinach, za które odpowiada minister Jarmuziewicz

- mówił wtedy premier.

Zapowiedział, że będzie "poważnie oceniał ten konflikt".

Po ujawnieniu informacji o spotkaniu, Jarmuziewicz złożył wyjaśnienia ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi po czym udał się na urlop. Nowak wskazał wtedy, że między inwestorem, czyli GDDKiA, a wykonawcą części autostrady A1, firmą Alpine Bau, toczy się spór. Dlatego - jak podkreślał - szczególnie urzędnicy państwowi powinni być ostrożni w kontaktach z tą firmą.

źródło: PAP/Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych