Kancelaria prawna z Berlina zwróciła się do prokuratury o wszczęcie postępowania karnego w związku prezentacją rzekomego antysemityzmu Armii Krajowej w niemieckim serialu telewizyjnym "Nasze matki, nasi ojcowie" i poświęconym mu artykule tabloidu "Bild".
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył adwokat Piotr Duber. Zwrócił się on o wszczęcie przez niemiecką prokuraturę postępowania karnego w sprawie serialu wyemitowanego przez publiczną telewizję ZDF i publikacji dziennika "Bild".
W zawiadomieniu napisano, że film niesprawiedliwie i niezgodnie z faktami historycznymi prezentował polskich żołnierzy Armii Krajowej jako nacjonalistów i antysemitów, a artykuł prasowy zawierał twierdzenie, że AK-owcy cechowali się silnym antysemityzmem. W ocenie adwokata ma to charakter zniesławienia i oszczerstwa.
Wniosek o ściganie tych przestępstw z urzędu został złożony przez berlińską kancelarię w imieniu mieszkającego obecnie w Olsztynie byłego żołnierza AK z Wileńszczyzny Andrzeja Olszewskiego oraz Stowarzyszenia Historycznego im. gen. Grota-Roweckiego, którego jest on prezesem. Do stowarzyszenia należy ok. 50 kombatantów II wojny, w tym b. żołnierzy AK oraz nauczycieli i miłośników historii.
W zawiadomieniu o przestępstwie zacytowano podstawowe dane o historii AK oraz list ambasadora Jerzego Margańskiego do redakcji ZDF i informację o reakcji polskiej ambasady w Berlinie na artykuł "Bilda".
Film telewizyjny "Nasze matki, nasi ojcowie" wywołał dyskusję w Polsce i Niemczech. Po jego emisji w niemieckich mediach rozpoczęła się burzliwa debata o odpowiedzialności "zwykłych Niemców" za zbrodnie wojenne. W Polsce produkcję powszechnie krytykowano za ukazywanie partyzantów z AK w złym świetle i za relatywizowanie odpowiedzialności Niemców. Wszystkie trzy części filmu zostaną wyemitowane w TVP1 w drugiej połowie czerwca.
Film ukazuje II wojnę światową przez pryzmat losów młodych berlińczyków. Z polskimi wątkami łączą się losy jednego z nich - Viktora, który ucieka z transportu do Auschwitz i przyłącza się do oddziału AK. Zostaje z niego usunięty, gdy wychodzi na jaw, że jest Żydem. Wcześniej partyzanci z AK zatrzymują po walce niemiecki pociąg, lecz gdy okazuje się, że przewożeni są nim Żydzi z obozu koncentracyjnego, zostawiają wagony zamknięte, wydając więźniów na pastwę Niemców.
Tymczasem polska telewizja publiczna nabyła prawa do filmu i - mimo protestów - wyemituje jego trzy części w najbliższy weekend. Ministerstwo Kultury twierdzi, że nie ma na sprawę najmniejszego wpływu.
W Polsce media są wolne i minister kultury nie może mieć wpływu na decyzje TVP w sprawie jej programu, w tym emisji kontrowersyjnego filmu "Nasze matki, nasi ojcowie"
- poinformowało MKiDN.
Trzy części filmu zostaną wyemitowane w TVP1 17, 18 i 19 czerwca. Przeciwko emisji protestowali dziś w Sejmie posłowie PiS. Ich zdaniem film "Nasze matki, nasi ojcowie" zakłamuje polską historię i nie wpisuje się w misję publiczną TVP. Zarzucili resortowi kultury, że nie realizuje polityki audiowizualnej zgodnej z polską racją stanu.
Polska staje się tubą propagandową dla tej produkcji niemieckiej, dlatego że emisja takiego serialu na prestiżowej antenie o godz. 20 jest odczytywana jednoznacznie na arenie międzynarodowej jako potwierdzenie tez, które są prezentowane w tym filmie
- powiedziała poseł PiS Barbara Bubula.
W odpowiedzi na pytania posłów PiS dotyczące "kierunku polskiej polityki historycznej" wiceminister kultury Piotr Żuchowski podkreślił, że TVP kształtuje swój program samodzielnie. Zwrócił uwagę, że samodzielność ta wynika z prawnie obowiązującej zasady niezależności mediów od organów administracji rządowej.
Wykonywanie zadań przez publiczną telewizję podlega kontroli wyłącznie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
- dodał.
Tłumaczył, że choć ministerstwo kultury odpowiada za politykę audiowizualną to nie ma i nie może mieć wpływu na decyzje publicznej telewizji.
Taka ingerencja nie tylko ze strony ministra kultury, ale jakiegokolwiek organu państwowego jest niedopuszczalna i stanowiłaby naruszenie zasady wolności mediów
- wyjaśnił.
Wiceszef resortu kultury zaznaczył, że w Polsce nikt nie ma wątpliwości, kto w czasie II wojny światowej był oprawcą, a kto ofiarą. Zasugerował też, że emisja niemieckiej produkcji przyniesie korzyści.
Przewiduję, że wyemitowanie tego typu kłamliwego filmu spowoduje tylko i wyłącznie konsolidację i troskę o to, by prawda co do oczywistych rzeczy i wydarzeń II wojny światowej zwyciężała
- powiedział Żuchowski. Jego zdaniem, emisja filmu w Polsce wywoła bardzo potrzebną dyskusję dotyczącą zaostrzenia polityki historycznej, zwłaszcza dotyczącej II wojny światowej. Dodał też, że z "niezrozumieniem" przyjmie ewentualną informację o wydaniu na zakup filmu "ponadstandardowych środków".
Posłowie PiS przekonywali, że obecna polska polityka historyczna w porównaniu z innymi krajami jest nieskuteczna.
Rosja od wielu lat mówi o tym, że jest potężnym państwem i próbuje to pokazywać w swoich produkcjach filmowych. Niemcy od kilkudziesięciu lat próbują zamazać swoje winy z okresu II wojny światowej przez prosty mechanizm - naziści, którzy mordowali i dobrzy Niemcy, którzy byli ofiarami nazistów. I do tego współodpowiedzialni za Holokaust Polacy, Litwini, Białorusini i wiele innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej
- mówił poseł PiS Dariusz Piontkowski, dodając też, że również środowiska żydowskie, m.in. poprzez publikacje Jana Tomasza Grossa, próbują pokazać, że Polacy są współwinni za Holokaust.
W ocenie TVP, polski widz powinien sam ocenić film "Nasze matki, nasi ojcowie". TVP podała, że polska opinia publiczna była "skazana jedynie na pośrednictwo dziennikarzy i polityków w ocenie niemieckiego serialu, nie mogąc wyrobić sobie w tej kwestii własnego zdania".
Dlatego TVP podjęła decyzję, by cały mini serial, w tym jego kontrowersyjny trzeci odcinek, pokazać wszystkim polskim widzom
- uznała TVP.
PAP/mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/159682-sprawa-znieslawienia-zolnierzy-ak-w-niemieckim-filmie-pod-lupa-prokuratury-tvp-mimo-protestow-i-ostrej-debaty-w-sejmie-wyemituje-film-w-najblizszy-weekend