Hofman o Ruchu Narodowym: "To będzie partia jednoprocentowa, czy dwuprocentowa, ale nawet tych dwóch procent szkoda"

fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Podczas sobotniego kongresu w Warszawie liderzy Ruchu Narodowego zapowiedzieli, że jesienią zapadnie decyzja, czy RN weźmie udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego, samorządowych, parlamentarnych. Celem Ruchu jest "obalenie republiki okrągłego stołu" i "wojna z lewactwem". Jednym z postulatów Ruchu jest zmiana systemu politycznego w Polsce na prezydencki, albo kanclerski. W sobotnim kongresie wzięli udział przedstawiciele kilkudziesięciu organizacji prawicowych.

Deklaracje, które padły na kongresie Ruchu Narodowego komentowali politycy, twierdząc dostrzegają zagrożenia płynące z deklaracji Ruchu Narodowego.

Minister w Kancelarii Prezydenta Tomasz Nałęcz powiedział PAP, że w efekcie sobotniego kongresu narodowców zmienił swoje poglądy na ten temat. Wyjaśnił, że wcześniej był przekonany, iż mamy do czynienia z bardzo radykalnym ruchem, ale marginalnym.

Nie jestem zwolennikiem PiS, ale uważałem, że w tej sprawie PiS odgrywa dobrą rolę, w o wiele bardziej cywilizowany sposób zagospodarowuje nastroje środowiska, które - gdyby PiS-u nie było - mogłyby ulec tego rodzaju demagogicznym poglądom

- powiedział.

Nałęcz wyjaśnił, że zaczął się jednak zastanawiać, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński nie jest obsadzany w roli Hindenburga - prezydenta Rzeszy, który, mimo że przez lata rozdawał karty na niemieckiej prawicy, nie zdołał zatrzymać marszu Hitlera do władzy.

Od wczoraj jestem zwolennikiem głośnego przestrzegania przed zagrożeniem, które płynie ze strony
radykalnych narodowców (...). Jak oglądam tego rodzaju spotkania, to mi żywcem stają przed oczami
(...) sceny z lat 30. XX w., kiedy też był ONR, Młodzież Wszechpolska, kiedy zapowiadano taką
właśnie uporządkowaną Polskę

- mówił Nałęcz.

Zdaniem ministra przerażające jest to, że wraca się do lat 30., zapominając o tym, co stało się w końcu tej dekady i w latach 40. XX w. Jego zdaniem sceny z kongresu Ruchu Narodowego powinny być przestrogą, znakiem ostrzegawczym zwłaszcza dla polskiej prawicy, głównie dla PiS.

Niepokojący jest ton takiego bagatelizowania, niepokojące jest to, że mogą być posłami PiS-u tacy ludzie, jak pani poseł Pawłowicz

- ocenił Nałęcz.

Także według europosła Jacka Protasiewicza (PO) deklaracji RN nie można lekceważyć, zwłaszcza w czasach kryzysu gospodarczego. Zdaniem Protasiewicza sprzyja on bowiem wzrostowi znaczenia ruchów radykalnych, narodowych, antyeuropejskich.

Polscy narodowcy mają silne podglebie dla swoich ideologii uformowane przez liderów PiS. Pozwalają oni na takie poglądy, jakie ma prof. Pawłowicz, na oskarżanie rządzących - bez znaczenia, czy z PO, czy skądkolwiek - że Polska jest (...) rosyjskim kondominium

- uważa polityk.

Zarzucił PiS, że bierze w obronę radykalne ruchy kibicowskie. Według Protasiewicza hasła RN współgrają z tym, na co przyzwolenie daje PiS i z atmosferą, którą PiS kreuje.

To wszystko składa się na silny fundament dla powstającego w Polsce radykalnego ruchu narodowego. Ja bym go nie lekceważył

- przestrzegł Protasiewicz. 

Zupełnie inne obawy związane z Ruchem Narodowym na Adam Hofman z PiS. Pytany przez PAP, czy deklaracje narodowców można bagatelizować, przestrzegł przed głosowaniem na to ugrupowanie, bowiem - jego zdaniem - głosy te będą zmarnowane.

To jest kolejna inicjatywa, która może spowodować, że SLD, czyli formacja, która dziś odwołuje się do postkomunistycznych zachowań, broni morderców Przemyka, czy organizuje fetę dla generała
Jaruzelskiego wróci do władzy

- uważa poseł.

Według Hofmana premier Donald Tusk przygotowuje koalicję PO-SLD-PSL, a każdy procent głosów zmarnowanych - oddanych na ugrupowania, które nie wejdą do Sejmu, jak Ruch Narodowy, czy Solidarna Polska - może spowodować, że plan ten się powiedzie.

Marnowanie głosów na tego typu inicjatywy, to jest powrót Millera dla władzy, a to jest dla Polski szkodliwe

- ocenił Hofman.

Jego zdaniem Ruch Narodowy nie ma szans na zbliżenie się do władzy.

To będzie partia jednoprocentowa, czy dwuprocentowa, ale nawet tych dwóch procent szkoda

- zaznaczył.

mc, PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.