Nie wyobrażam sobie księdza, który nie byłby patriotą. Patriotyzm to ojcowizna, to dziedzictwo, to węzeł spinający przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
- mówi bp. Antoni Pacyfik Dydycz OFM Cap. w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Przy okazji swojego złotego jubileuszu kapłaństwa biskup wspomina początki swojego powołania i młodzieńczą fascynację św. Franciszkiem, która sprawiła, że wybrał zakon kapucynów. Przypomina też na czym polega siła franciszkańskiego charyzmatu.
Bardzo istotna okazała się dla mnie książka Zofii Kossak „Bez oręża”, która ukazała św. Franciszka z Asyżu w bardzo ciekawym ujęciu. Wtedy właśnie zrodziło się też to imię zakonne, które obrałem: Pacyfik. Ono powstało dzięki św. Franciszkowi. Kiedy zgłosił się do niego słynny ówczesny trubadur, mówiąc, że chciałby coś ze swym życiem zrobić, „bo takie głośne”, to święty z Asyżu powiedział mu: „od tego dnia nazywasz się Pacyfik [„ten, który zaprowadza pokój”] i teraz żyj tak jak trzeba, po Bożemu”. Potem moim powołaniem właściwie pokierowali ojcowie. Znalazłem się w liceum biskupim w Lublinie. Następnie był nowicjat, seminarium duchowne w Łomży
- wspomina bp Dydycz.
Podkreśla, że charyzmat franciszkański był i będzie bardzo potrzebny.
Dlaczego? Ponieważ nie jest to nic innego, jak po prostu żywa Ewangelia, Dobra Nowina, która jest przenoszona przez określone formy życia chrześcijańskiego. Święty Franciszek pokazał, jak bardzo można w swym życiu odzwierciedlić Ewangelię, jak bardzo można się zbliżyć do Jezusa.
- wskazuje biskup drohiczyński.
Święty Franciszek w czasach, w których żył, pokazał, że przekazując ideał chrześcijański, nie trzeba iść na konfrontację, ale bardziej skuteczne jest autentyczne i konsekwentne oddziaływanie ewangeliczne. My teraz też stajemy wobec takiej alternatywy, gdy przychodzą inni i głoszą takie czy inne poglądy. Powstaje pytanie: konfrontacja czy oddziaływanie ewangeliczne? W naszych czasach bardzo chętnie idziemy na konfrontację. I wtedy mówimy np. o kompromisie. Ale te nasze kompromisy oznaczają jakąś rezygnację. U św. Franciszka nie było rezygnacji. On z niczego ewangelicznego nie rezygnował. On chciał pokazywać to piękno, te wartości, jakie są w Ewangelii. Niestety w naszych walkach o różne sprawy często chodzi jedynie o zwycięstwo jako takie. A tak nie powinno być. Powinno chodzić o to, aby zakorzeniać wartości. I to doskonale robił św. Franciszek. A jaką sytuację mamy teraz w naszej Ojczyźnie? Permanentną konfrontację, chęć zmuszenia drugiej strony do zrezygnowania z czegoś lub narzucenia swojego zdania. To wszystko nie może się udać, jeśli nie ma dwóch stron, które rzeczywiście chciałyby w oparciu o analizę wartości, o prawdę godzić się na coś wspólnie.
Bp Dydycz podkreśla, że wartości patriotyczne są wpisane w serce katolika, a tym bardziej w serce osób duchownych:
Nie wyobrażam sobie księdza, który nie byłby patriotą. Patriotyzm to ojcowizna, to dziedzictwo, to węzeł spinający przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Przecież przez patriotyzm rozumiemy zawsze wartości pozytywne, które istnieją w każdym społeczeństwie, w każdym narodzie i w każdym państwie. Dlatego też byłoby nie do zrozumienia, gdyby ksiądz nie był patriotą, nie żył tą wspólnotą, do której należy.
Powtarzające się nieustannie zarzuty o tym, że Kościół miesza się do polityki, a kapłani nie powinni mówić kazań patriotycznych, to zdaniem biskupa Dydycza, skutek tego, że "nie mamy w Polsce zbyt wielu patriotów, a mamy bardzo wielu ludzi interesów, którzy na Ojczyźnie chcą zarabiać i tylko walczą o stanowiska".
To jest bardzo przykre. Dawniej też były różne stronnictwa, konkurencyjne ugrupowania, ale jakieś godności otrzymywało się np. za przelanie krwi w bitwie, za jakieś szczególne zasługi dla Ojczyzny, za to, że coś dla kraju dobrego się zrobiło, coś dało od siebie. Teraz jest odwrotnie. Nastawienie jest takie, aby od Ojczyzny jak najwięcej dla siebie wziąć. Tu się widzi, jak ta filozofia Bogusława Radziwiłła daje o sobie znać: Polska to takie sukno potężne, z którego trzeba odciąć coś dla siebie. To przykre. Chrześcijaństwo, Kościół katolicki jest jednak po to, aby było więcej heroizmu, także w miłości do Ojczyzny.
Biskup drohiczyński podkreśla przy tym, że rosnąca fala krytyki wobec księży mówiących o sprawach Ojczyzny w swoich kazaniach wynika z tego, że krytykujące środowiska mają wpływy finansowe i medialne.
Te dwie rzeczy się łączą. Niestety w Polsce mamy ciągle pozostałości dawnego systemu. Nie tak łatwo wyzwolić się ze złego. To jest choroba. Nasze państwo jest chore. Nie Naród, ale państwo. Ono ma swoje struktury, które absolutnie nie odpowiadają potrzebom naszego Narodu.
Wskazuje też na absurdalną postawę państwa, które wiele mówi o wolności, a nie zauważa 2,5 miliona podpisów i 160 marszów protestacyjnych w obronie wolnych mediów:
Państwo nie może się chować przed tym problemem, bo pokazuje, że jest jakimś sztucznym tworem, odłączonym od obywateli.
Biskup Dydycz podkreśla też, że kapłani powinni mieć świadomość siły mediów i nie mogą ulegać krytyce, która każe im na temat wpływu mediów na społeczeństwo milczeć"
Kapłan nie może ignorować jakichkolwiek wpływów na człowieka, także medialnych. Powinien je rozpatrywać, analizować. Jeżeli one pomagają w formacji, to je wspierać, jeśli nie – ostrzegać przed nimi. Media są dziś polem, którego nie można opuścić Kościołowi. Trzeba zawsze podkreślać, że środki społecznego przekazu to nie tylko środki informacji, ale też komunikacji. Media dalekie od duchowości chrześcijańskiej informują, ale one nie są zainteresowane, żeby informować obiektywnie. One informują tak, jak to odpowiada ich darczyńcom. Dlatego też w nich taka masa propagandy, masa reklam, które mogą szkodzić młodzieży, dzieciom. A Kościół podkreśla, że media powinny być środkami komunikacji społecznej. Komunikacja wzajemna łączy, nie dzieli. Ale to wymaga przygotowania, stworzenia odpowiedniego klimatu, atmosfery.
mall, Nasz Dziennik
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/159270-bp-dydycz-niestety-w-polsce-mamy-ciagle-pozostalosci-dawnego-systemu-nie-tak-latwo-wyzwolic-sie-ze-zlego-to-jest-choroba