"Tak jak za czasów Putina Rosji nie rozkradano jeszcze nigdy! Złodziejstwo jest dziś elementem racji stanu" - twierdzi były doradca Borysa Jelcyna

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Jeśli prognozy się potwierdzą i staniecie się gazową potęgą, będzie to oznaczać koniec Gazpromu. A to jedyny gwarant finansowego i politycznego utrzymania systemu. A skoro się boi, nie może utrzymywać z Polską normalnych dobrosąsiedzkich stosunków

– twierdzi Borys Niemcow, były współpracownik Borysa Jelcyna w rozmowie z "Super Expressem", obnażając kulisy złodziejskiej polityki w Rosji.

Za sumę ukradzionych pieniędzy przeznaczonych na organizację Igrzysk Zimowych w Soczi  można było wybudować w każdym rosyjskim mieście pół stadionu albo lodowisko i jeszcze dać za darmo każdemu Rosjaninowi łyżwy! To dziesięć razy więcej niż amerykański program badania Marsa

- podkreśla.

Z raportu, który przygotował i opublikował w ubiegłym tygodniu Niemcow wynika, że rosyjscy urzędnicy i biznesmeni przygotowujący Igrzyska rozkradli blisko 30 mld dolarów, czyli 60 proc. pieniędzy przeznaczonych na ten cel. 
Zdaniem Niemcowa, tak kradzież na tak wielką skalę była możliwa ponieważ  w tym procederze brali udział zaufani ludzie z kręgu Putina.

U nas do więzień wsadza się wrogów Putina, ale jego przyjaciele mogą czuć się nietykalni. Roztacza nad nimi parasol ochronny

- mówi Rosjanin. W dodatku – jak zauważa -  Putin ma pełne wsparcie MKOl, w związku z czym de facto stworzył kryminalny tandem prezydenta tej organizacji Jacques'a Rogge'a i Władimira Putina.

Zdaniem Niemcowa sam wybór Soczi  - miasta, które znajduje się w strefie subtropikalnej - na miejsce Zimowych Igrzysk to  awanturnictwo w stylu Chruszczowa, który zapragnął hodować kukurydzę nawet w strefie arktycznej, lub Breżniewa, który wymyślił, żeby zawracać rzeki na północy Związku Radzieckiego.

Wybranie Soczi wskazuje na krańcowe dyletanctwo Putina i głębokie niezrozumienie swoich czynów. Mówi jeszcze więcej o współczesnej Rosji, ponieważ Putin z nikim się nie konsultował w sprawie wyboru miejsca olimpiady. Nie było żadnej dyskusji. Jak w soczewce skupia się tu problem braku wolności słowa i partycypacji społeczeństwa w procesie decyzyjnym

- uważa były doradca Jelcyna. I dodaje:

Powiedzmy sobie jasno - złodziejstwo na najwyższych szczeblach władzy było i za Jelcyna, i za Stalina, i za każdego innego przywódcy. Inna była jednak skala. Nawet wrogowie Jelcyna przyznają jednak, że tak jak za czasów Putina kraju nie rozkradano jeszcze nigdy! Problem w tym, że dziś to złodziejstwo to podstawa funkcjonowania władzy. Przestało być ono problemem Rosji, a stało się panującym systemem.

Jak podkreśla, za Jelcyna to rozkradnie było jednak przestępstwem ściganym przez państwo. Natomiast dziś jest elementem racji stanu reżimu Putina. Niemcow nie wyklucza, że część rozkradanych pieniędzy zasila osobisty majątek Putna, choć jak zaznacza nie ma na to dowodów. Są natomiast poważne przesłanki.

Wydaje mi się, że Putin korzysta z tych pieniędzy. Sama jego kolekcja luksusowych zegarków jest warta tyle, co sześć jego rocznych dochodów jako prezydenta Rosji. (...) Jeden z zegarków Putina kosztuje 500 tys. dolarów. I to wszystko przy deklarowanych dochodach 120 tys. dolarów rocznie! Mógłby sobie pozwolić na taki zegarek przy takich zarobkach?

- pyta.

Niemcow przypomina, że w jego poprzednim raporcie znalazły się szczegółowe dane dotyczące majątku, jaki do dyspozycji ma Putin jako prezydent. A w jego skład wchodzą co najmniej 20 domów, 58 samolotów i cztery jachty. Prywatnie Putin posiada też nadmorską posiadłość za 1 mld dolarów. Borys Niemcow zaznacza, że takie informacje  nie mają szans dotrzeć do obywateli Rosji.

W sprawie patologii rosyjskiej władzy panuje ogromna cenzura. Przekonałem się o tym kolejny raz, kiedy prezentowałem swój raport o Soczi. Mówiły o nim największe światowe agencje prasowe, a rosyjskie milczały. Pierwszy raz cenzura dotarła także do cieszącej się dużą niezależnością gazety "Kommersant", która wobec nacisków władzy zdjęła artykuł na ten temat!

- opowiada rosyjski opozycjonista. Rozmówca SE mówi też o stosunku Putina do Polski. I przedstawia go następująco:

Putin traktuje Polskę jako część Europy Zachodniej, którą się zwyczajnie brzydzi. Ze względu na wartości, które wyznaje. On po prostu nienawidzi demokracji i idącej za nią wolności słowa i pluralizmu politycznego. Wyznaje inne wartości - władzę i pieniądze. Dlatego uważa, że wszystkich można kupić, tak jak kupił Schrödera. Natomiast z tymi, których kupić nie można, zaczyna bezpardonową walkę.

 

Zdaniem Niemcowa prezydent Rosji dostrzega też zagrożenie w potencjalnych złożach gazu łupkowego w Polsce.

Boi się tego. Jeśli prognozy się potwierdzą i staniecie się gazową potęgą, będzie to oznaczać koniec Gazpromu. A to jedyny gwarant finansowego i politycznego utrzymania systemu. A skoro się boi, nie może utrzymywać z Polską normalnych dobrosąsiedzkich stosunków

– mówi Niemcow.

Opozycjonista ma też krytyczny stosunek do zachowania Putina ws śledztwa smoleńskiego.

Zamiast prowadzić śledztwo wspólnie z Polakami, Putin oddał je w ręce wyłącznie podległych mu urzędników. Ich ustalenia w żaden sposób nie biorą pod uwagę polskich wyników badań. W ten sposób nie buduje żadnego porozumienia, żadnego obiektywnego obrazu tej ogromnej tragedii. To ze strony Putina zwyczajnie głupia polityka

- twierdzi Borys Niemcow.

 

ansa/Super Express

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.