Za rzut tortem na 3 lata do więzienia? Sprawca ataku na sędzię usłyszal zarzuty

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / Andrzej Grygiel
Fot. PAP / Andrzej Grygiel

Zarzuty naruszenia nietykalności oraz znieważenia funkcjonariusza publicznego usłyszał w Będzinie (Śląskie) Zygmunt Miernik, który dwa dni wcześniej w Warszawie rzucił tortem w sędzię od sprawy Czesława Kiszczaka. Grozi mu do trzech lat więzienia.

Mężczyzna sam zgłosił się na policję.

Dziś rano zadzwonił do mnie dzielnicowy, który poprosił, żebym się stawił na policję. Nie mam takiego obowiązku, ale zgłoszę się, bo jestem prawym obywatelem

- powiedział Miernik PAP na kilkadziesiąt minut przed przyjściem do komendy.

Jak poinformował PAP po południu rzecznik prasowy prowadzącej postępowanie ws. ataku na sędzię Komendy Stołecznej Policji asp. Mariusz Mrozek, mężczyzna usłyszał dwa zarzuty dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej oraz znieważenia funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych. Grozi mu grzywna, ograniczenie wolności lub do trzech lat więzienia.

Materiały z Będzina zostaną przesłane stołecznej policji. Wraz z całym kompletem akt przekażemy je prokuraturze, w gestii której będzie skierowanie aktu oskarżenia do sądu

- powiedział Mrozek.

Będzińska policja nie ujawnia treści wyjaśnień oskarżonego. Przesłuchanie trwało ok. dwóch godzin. Po jego zakończeniu Miernik został zwolniony do domu, będzińscy policjanci nie mieli nakazu zatrzymania.

Rano informację o tym, że mężczyzna przyjdzie na policję rozesłali mediom przedstawiciele organizacji nazywającej się Ruchem Byłych i Przyszłych Więźniów Politycznych "Niezłomni". Miernik mieszka w Będzinie, ale - jak powiedział - piątkowy poranek spędził w Katowicach, załatwiając "sprawy organizacyjne".

W środę w Sądzie Okręgowym w Warszawie przesłuchiwano dwoje psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie 88-letniego Kiszczaka nie pozwala na sądzenie go po raz piąty w sprawie przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r. Posiedzenie było jawne dla mediów. Gdy sędzia ogłosiła, że tylko samo przesłuchanie biegłych odbędzie się - tak jak zawsze w tego typu sprawie - przy drzwiach zamkniętych, obecna w sali jako publiczność grupa z Adamem Słomką zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie. Wtedy sędzia Anna Wielgolewska ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z mężczyzn rzucił w nią tortem z bitą śmietaną. Sędzia dostała tortem w głowę.

Słomka zapowiedział też podobne tego typu akcje. Poinformował dziennikarzy, że tortem rzucił internowany w stanie wojennym działacz ówczesnej opozycji Zygmunt Miernik.

W ub. roku Słomkę ukarano w tym samym sądzie aresztem za zakłócenie ogłaszania wyroku ws. stanu wojennego. Atak na sędzię stanowczo potępiła Krajowa Rada Sądownictwa. Kierownictwo sądu okręgowego wyraziło "głębokie poruszenie" incydentem. Oburzenie wyrazili szef stowarzyszenia "Iustitia" i warszawska palestra.

Przypomnijmy, jak tłumaczył w "Super Expressie" swój czyn Zygmunt Miernik:

W przeciwnym razie nikt nie pytałby, dlaczego nie można sądzić Czesława Kiszczaka, nikt by się sprawą nie zainteresował. Zbrodnia nieukarana rodzi nowe zbrodnie. Niedługo może dowiemy się, że górnicy z "Wujka" sami się zastrzelili. Jeśli sędziowie nie skażą Kiszczaka, to okryją się hańbą.

Przykro mi, że tak się stało, ale nie miałem innego wyjścia. Nie czuję się terrorystą.

PAP, mtp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych