Szybkie służby ws. tortu: zanim Miernik wrócił do domu policja była u niego dwa razy. „Błyskawiczna reakcja, prawda”

fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Sprawą rzutu tortem natychmiast zajęła się policja. Zygmunt Miernik jeszcze nie zdążył wrócić z Warszawy do Sosnowca, gdzie mieszka, gdy do jego domu dwa razy zawitali funkcjonariusze. Po raz trzeci odwiedzili go wczoraj przed godziną 11, akurat wtedy, gdy był na spotkaniu z naszym reporterem

– donosi „Super Express”.

Błyskawiczna reakcja, prawda

– komentuje działania organów ścigania sam autor incydentu w warszawskim sądzie.

Tłumaczy dlaczego rzucił tortem w sędzię.

W przeciwnym razie nikt nie pytałby, dlaczego nie można sądzić Czesława Kiszczaka, nikt by się sprawą nie zainteresował. Zbrodnia nieukarana rodzi nowe zbrodnie. Niedługo może dowiemy się, że górnicy z "Wujka" sami się zastrzelili. Jeśli sędziowie nie skażą Kiszczaka, to okryją się hańbą

– mówi w „SE” Zygmunt Miernik.

I dodaje:

Przykro mi, że tak się stało, ale nie miałem innego wyjścia. Nie czuję się terrorystą.

JUB/”SE”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych