500 osób straci pracę, a wielomilionowe długi będzie trzeba pokryć z pieniędzy policji, której finanse są w opłakanym stanie. Prokurator i najpewniej NIK będą wyjaśniać, czyje błędy doprowadziły policyjne Centrum Usług Logistycznych do bankructwa – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak ustalił dziennik – policja boryka się z poważnym skandalem finansowym. Chodzi o Centrum Usług Logistycznych, które gospodaruje stacjami obsługi pojazdów, hotelami i ośrodkami wypoczynkowymi, Instytucja wygenerowała potężne straty i nie wiadomo kto za nie odpowiada. Ostatni dyrektor Jan Michał Chojnowski tak skutecznie unika kontaktu ze swoimi przełożonymi, że nie można mu wręczyć wypowiedzenia. Dziennikarzom udało się zaaranżować spotkanie.
Nie godzę się na rolę kozła ofiarnego. Na moją korzyść przemawiają pisemne raporty, które na bieżąco składałem komendantowi głównemu i ministrowi spraw wewnętrznych
– wyjaśnił im Chojnowski. Jak informuje Dziennik – KGP, nie mogąc zwolnić dyrektora - mianowała insp. Tomasza Kowalczyka na stanowisko pełnomocnika ds. reformy CUL. I ten wybór wydaje się kontrowersyjny, gdyż jak przypomina gazeta i jego nazwisko kojarzy się z aferą.
Przed czterema laty stracił stanowisko dyrektora pionu logistyki w atmosferze skandalu. "Polityka" ujawniła, że przepisał otrzymane z policji mieszkanie na 6-letniego syna. Już jako bezdomny otrzymał z zasobów resortowych kolejne lokum. Zadziwiające, ale to właśnie jemu szef policji gen. Marek Działoszyński wyznaczył zadanie wyciągnięcia CUL z niemal 15-milionowego zadłużenia
– pisze "Dziennik". Tymczasem Chojnowski opowiada:
Nie ma z czego wypłacić pensji za maj, na kontach są środki na 20 proc. Zawnioskowałem do ministra spraw wewnętrznych o likwidację CUL. Winę ponoszą szefowie KGP i MSW, którzy przez wiele miesięcy nie podejmowali niezbędnych decyzji.
"Dziennik" przypomina, że dyrektor Chojnowski był drugim szefem CUL. Pojawił się w nim w sierpniu 2012 r., gdy szefem policji został Działoszyński. Jak tłumaczy - gdy został dyrektorem, zobowiązania CUL wynosiły 5,99 mln zł.
Po miesiącu przedstawiłem program naprawczy, na którym znalazł się podpis gen. Działoszyńskiego z adnotacją "Akceptuję". Problem w tym, że do dziś program pozostał wyłącznie na papierze
– przekonuje w rozmowie z Dziennikiem.
Z analizy dokumentów, którymi dysponuje gazeta, wynika, że największym problemem dla CUL są stacje obsługi pojazdów. To 12 warsztatów, gdzie królowały metody napraw za pomocą dłuta i młotka. W jednej z nich pracowało nawet 12 lakierników i tapicerów, choć ani lakierni, ani tapicerni nie było.
Do tych miejsc nikt rozsądny by nie oddał nowegosamochodu. Do takich aut należy podpiąć komputer, a jego nie było na wyposażeniu. Zresztą na wolnym rynku mieliśmy niższe ceny
– mówi "Dziennikowi" jeden z komendantów wojewódzkich.
W efekcie stacje obsługi w 2012 r. miały 8 mln zł przychodów, ale koszty ich funkcjonowania okazały się dwukrotnie wyższe. Aby poprawić wynik finansowy, od sierpnia 2012 r. ruszyły zwolnienia indywidualne. Z 667 etatów udało się zejść do 423
– czytamy w artykule. Gazeta podkreśla też, że po przełomie 2012 i 2013 r. pogorszyły się również wyniki hoteli i ośrodków wypoczynkowych, którymi gospodarowało CUL. Ma to związek z załamaniem się systemu szkoleń w policji. Zbawienne mogły być dla nich masowe szkolenia dla policjantów z pionów przestępczości gospodarczej, zapowiedziane po wybuchu afery Amber Gold przez ministra Jacka Cichockiego, który deklarował, że program obejmie nawet 4 tys. Funkcjonariuszy. Jednak środków w budżecie policji jest tylko dla... 40.
Wyjściem z sytuacji miało być pozbycie się nierentownych stacji obsługi i sprzedaż trzech nieruchomości, o którą wnioskował w końcu kwietnia br. Jednak zamiast zgody na tę operację komendant Działoszyński wysłał do CUL kontrolerów
– czytamy w "Dzienniku".
ansa/ Dziennik.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158885-policyjna-logistyka-na-skraju-bankructwa-kto-ponosi-wine-za-wygenerowanie-kosmicznych-dlugow-to-ustala-nik-i-prokuratura