Afery, kompromitacja, arogancja, buta, PR, słowa, słowa, słowa... - mija 10 lat kierowania przez Tuska Platformą Obywatelską

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

W sobotę mija 10 lat, od kiedy Donald Tusk kieruje Platformą Obywatelską, która pod jego przywództwem już drugą kadencję rządzi w kraju. Dla zwolenników - urodzony zwycięzca, polityk wybitny, dla krytyków - "Donald nic nie mogę Tusk", prowadzący politykę "ciepłej wody w kranie".

Platforma Obywatelska na drogę politycznych zwycięstw weszła dzięki nagonce na rząd PiSu z lat 2005-2007. Wydaje się, że do dziś jest beneficjentem tego okresu. Od tamtego czasu partia wygrała wybory parlamentarne (przyspieszone w 2007 r. oraz w 2011 r.), jej kandydat - Bronisław Komorowski - został prezydentem w wyborach w 2010 r., wygrywając w II turze z Jarosławem Kaczyńskim. PO wprowadziła najwięcej eurodeputowanych w wyborach do PE w 2004 i 2009 roku. Kandydaci PO z sukcesem startowali też w wyborach samorządowych w roku 2006 i 2010. Tusk jest szefem rządu drugą kadencję, co zdarzyło się po raz pierwszy w najnowszej historii Polski.

10. rocznica szefowania przez Tuska Platformie, zbiega się ze znaczącym spadkiem notowań partii, rządu, a także spadkiem poziomu zaufania do samego premiera i wzrostem nieufności do niego. Platforma w ostatnim czasie przegrała m.in. wybory uzupełniające do Senatu w Rybniku, w referendum odwołano prezydenta Elbląga z PO oraz Radę Miasta.

Kryzys widać równie w rządzie. Zła kondycja gabinetu oraz brak jego sukcesów jest coraz powszechniej zauważalny. W kwietniu premier zdymisjonował dwóch ministrów: skarbu Mikołaja Budzanowskiego oraz sprawiedliwości Jarosława Gowina. Opozycja, po medialnych doniesieniach, domaga się odwołania ministra infrastruktury Sławomira Nowaka; ze szczególną krytyką społeczeństwa, mediów i opozycji spotyka się polityka minister edukacji Krystyna Szumilas.

Silna opozycja, wobec polityki Tuska zaczyna być widoczna również w PO. Liderem konserwatywnego skrzydła PO jest odwołany niedawno z funkcji ministra sprawiedliwości Jarosław Gowin. Nie wyklucza on startu w wyborach na szefa partii. Konkurentem premiera będzie też zapewne wiceszef PO Grzegorz Schetyna.

Tusk w 2010 roku deklarował, że do kolejnych wyborów na szefa partii już nie stanie, bo - jak mówił - powinno dać się szansę następcom. Jednak później zmienił zdanie, tłumacząc, że nie widzi w Platformie jednoznacznego lidera, który poradziłby sobie lepiej niż on. Obecnie zapowiada, że ponownie będzie ubiegał się o fotel przewodniczącego PO.

Szefa partii wybiorą wszyscy działacze PO. 29 czerwca odbędzie się Konwencja Krajowa, która ma zmienić statut partii, aby umożliwić bezpośrednie głosowanie. Nowy szef PO mógłby być znany już w sierpniu. Ewentualna II tura odbyłaby się na przełomie sierpnia i września.

Zamierzam wygrać wybory w partii, nie przygotowuję scenariusza zastępczego

- oświadczył premier.

Tusk, to dla jednych skuteczny lider o dużej charyzmie, wygrywający kolejne wybory, polityk dobrze postrzegany na arenie europejskiej, który ma świetną intuicję, umie wyczuć klimat społeczny. Dla coraz większego grona polityk, który dla władzy "idzie po trupach" i bezwzględnie eliminuje konkurentów wewnątrzpartyjnych. Jego ofiarami stali się już m.in. Jan Rokita, Maciej Płażyński, Zyta Gilowska czy Paweł Piskorski.

Osoby popierające premiera twierdzą, że Tusk poradził sobie z problemami w okresie kryzysu gospodarczego i zmierzył się z największą w naszej historii powojennej tragedią - katastrofą smoleńską. Jednak ich zdanie w tej ostatniej sprawie nie jest w stanie przebić się przez skandaliczne i kompromitujące premiera zaniedbania ws. Smoleńska. Mimo tego zwolennicy go chwalą. Uważają również, że prowadzi skuteczną politykę zagraniczną, choć wydaje się ona obliczona na rezygnację z polskich priorytetów w kontaktach z Rosją i Niemcami oraz UE.

Zdaniem przeciwników premiera Tuska, polityka wobec Niemiec i Rosji jest zbyt uległa, "prowadzona na kolanach", mówią, że premier nie dotrzymuje obietnic wyborczych, a za tragedię smoleńską, należy mu się Trybunał Stanu.

Do dziś nie są jasne kulisy powstania Platformy Obywatelskiej. Wiadomo, że partia powstała w 2000 r., powołał ją Tusk z Maciejem Płażyńskim i Andrzejem Olechowskim. Zwarta początkowo grupa "trzech tenorów" zaczęła się rozpadać. Olechowski po przegranej w 2002 r. w walce o fotel prezydenta Warszawy pozostał działaczem PO, ale wycofał się z działalności politycznej. W kwietniu 2003 r. z kierowania PO zrezygnował Płażyński; 1 czerwca jej szefem został Tusk.

Dla milionów Polaków Platforma jest ciągle wielką nadzieją. Pójdę do politycznego piekła, jeśli to zmarnuję

- mówił wówczas.

Do dziś nikt nie wyjaśnił podejrzeń, jakie na PO rzuciła wypowiedź Gromosława Czempińskiego. Kilka lat temu mówił on, że w powstanie PO zaangażowane były służby specjalne. Jego słów nikt nie zdementował, ale również nie drążono tego tematu. Być może za PO stoją zupełnie inne siły niż się może wydawać.

Początki Platformy Obywatelskiej nie były usłane sukcesami. W 2005 r. Tusk był kandydatem PO na prezydenta. W I turze wyborów otrzymał 36,33 proc. głosów, a jego rywal Lech Kaczyński - 33,10 proc. Ostatecznie w II turze Tusk przegrał z Kaczyńskim, uzyskał 45,96 proc. głosów, a Kaczyński 54,04 proc. W wyborach parlamentarnych 2005 r. PO przegrała z kolei z PiS. Partia Tuska uzyskała 24,14 proc. głosów, a partia braci Kaczyńskich 26,99 proc.

Dopiero dzięki nagonce medialnej na PiS, w którą chętnie włączali się politycy Platformy Obywatelskiej, PO udało się wejść na drogę politycznych sukcesów. Dzięki tej fali PO wybory wygrała, uzyskując 41,51 proc. głosów. Tusk w Warszawie uzyskał ponad 500 tys. głosów.

Jestem dzisiaj najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi

- mówił Tusk 21 października 2007 r. po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów.

Nieuzyskanie bezwzględnej większości głosów w Sejmie zmusiło PO do stworzenia koalicji, która zapewniłaby nowemu rządowi większość w parlamencie. Wybór padł na PSL. Na czele nowego rządu stanął Tusk, a wicepremierami zostali: Waldemar Pawlak (PSL) i Grzegorz Schetyna (PO). Od początku rząd funkcjonował w warunkach koabitacji i przy silnej pozycji głównej partii opozycyjnej.

Pierwsze cztery lata rządów Tuska były naznaczone rozpętaną przez media i PO wojną z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. Media - w kontekście szczytów unijnych pisały o "wojnie o krzesła".

Powiem brutalnie. Na tym szczycie nie potrzebuję pana prezydenta

- mówił Tusk w październiku 2008 r.

Najbardziej tragicznym wydarzeniem w minionym okresie była katastrofa smoleńska.

Takiego dramatu współczesny świat nie widział

- powiedział premier o katastrofie samolotu Tu-154M, w której zginął Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią oraz 94 wybitne polskie osobistości. Nie odnosił się jednak do faktu, że do tragedii przyczyniła się atmosfera, jaką PO wytworzyło wokół Prezydenta RP, a także wyniki jego rozmów z Władimirem Putinem, z którym prowadził polityczną grę przeciwko Prezydentowi Polski.

Premier Tusk przy okazji sprawy smoleńskiej wielokrotnie dawał dowody swojej bezczelności, zarzucając wszystkim granie tragedią smoleńską. Obarczał nią nawet środowisko polityczne PiS. Choć to premier Donald Tusk zaraz po 10/04 rozpoczął politykę na smoleńskiej katastrofie - używając jej jako narzędzia do zmian w polityce zagranicznej - w jego wypowiedziach nie brakowało takich słów:

To, co grupa polityków PiS wyprawia wokół katastrofy smoleńskiej, jest rzeczą z gruntu nieprzyzwoitą. To tak niesmaczne, że aż się odechciewa komentować. Będziemy setki razy prostować kłamstwa i nieścisłości, jakie w kwestii katastrofy smoleńskiej wypowiadają politycy PiS.

Kłamstw swoich oraz swoich ministrów - zawartych choćby w raporcie Millera - premier nie zdementował ani razu. I to mimo, iż są coraz poważniejsze dowody na mataczenie rządu ws. śledztwa smoleńskiego.

Politycy PiS zarzucali Tuskowi "zdradę dyplomatyczną" i brak jakichkolwiek działań w kierunku wyjaśnienia przez polskie państwo katastrofy. Według prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, premier ma na sumieniu "współdziałanie w tuszowaniu" katastrofy.

Dzięki parasolowi medialnemu Tuskowi i Platformie Obywatelskiej udało się zamieść pod dywan wiele afer. Taką była m.in. afera hazardowa, która wybuchła w październiku 2009 r. po opublikowaniu przez "Rzeczpospolitą" stenogramów nagrań rozmów szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem. Chodziło o lobbing polityczny w trakcie prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Stanowiska w rządzie stracili wtedy ministrowie: spraw wewnętrznych - Grzegorz Schetyna, sprawiedliwości - Andrzej Czuma, sportu - Mirosław Drzewiecki oraz wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Z Kancelarii Premiera odeszli też, jak tłumaczył Tusk - "do boju o prawdę w Sejmie" - jego bliscy współpracownicy" Sławomir Nowak i Rafał Grupiński.

Tusk został sam

- komentowali jego decyzje politycy zarówno opozycji, jak i koalicji.

Sprawa hazardowa jednak nie została wyjaśniona, nikt nie poniósł żadnej konsekwencji. Komisja śledcza, którą w tej sprawie powołano, stała się narzędziem tuszowania sprawy. Działano tak, by PO mogła uniknąć skutków afery.

W styczniu 2010 r. Tusk zapowiedział, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich.

Nie chcę uczestniczyć w wyścigu, w którym wygraną jest pałac i zaszczyt, ja chcę uczestniczyć w batalii, której celem jest cywilizacyjny postęp

- tłumaczył swoją decyzję. Premier wyjaśnił, że Polska potrzebuje silnej władzy wykonawczej do przeprowadzania dalszym reform.

Mimo fatalnych rządów, przyczynienia się do tragedii smoleńskiej, aktywnego udziału w matactwie smoleńskim, mimo wielu afer - m.in. hazardowej i stoczniowej - Platforma Obywatelska w 2011 roku znów wygrała wybory. Przed tymi wyborami Tusk ruszył w kraj "Tuskobusem".

Po wyborach premier znów zapowiedział rozwój i modernizację Polski. Jednak mało kto brał to już na poważnie.

Nowy rząd Tuska został zaprzysiężony 18 listopada 2011 r.; wicepremierem ponownie został Waldemar Pawlak (PSL). Tusk w imieniu rządu przyrzekł ciężką pracę i odważne decyzje. W swoim expose z 2011 r. zapowiedział m.in. podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat, likwidację funduszu kościelnego i zmiany w OFE.

Jednocześnie z rozpoczęciem działalności drugiego rządu Tuska coraz lepiej widoczne było zejście PO na lewą stronę sceny politycznej oraz mniejsza zdolność do skutecznego PR Tuska. To również był skutek wielu butnych decyzji, które podejmowane były często wbrew społeczeństwu. Tak było m.in. ws. wieku emerytalnego, czy ws. uporu rządu dotyczącego obniżenia wieku szkolnego.

W październiku 2012 r. premier przedstawił w Sejmie informację o dokonaniach i planach rządu, tzw. "drugie expose"; zapowiedział m.in. wydłużenie urlopu macierzyńskiego, inwestycje w bezpieczeństwo energetyczne, program "Inwestycje polskie". Komentatorzy wskazywali, że premier Tusk znów coś zapowiada i obiecuje, a zbyt mało mówi o tym, co mu się udało zrobić. Takich przykładów bowiem nie ma wiele.

Premier zapowiedział na połowę kadencji rekonstrukcję swojego gabinetu. Właściwie media niemal na okrągło żyją zapowiedziami jakichś zmian w rządzie. Ich zapowiadanie stało się stałym elementem polityki informacyjnej obecnej ekipy rządowej.

10-lecie Tuska w PO przypada w sytuacji oczywistego tąpnięcia w nastrojach społecznych. W majowych sondażach poparcia dla partii politycznych przygotowanych m.in. przez CBOS oraz TNS Polska, PiS wyprzedziło PO. Według sondażu CBOS na PiS chciało głosować 26 proc. badanych, na PO - 23 proc. W sondażu TNS Polska na PiS chciało głosować 28 proc. osób deklarujących udział w wyborach; na PO 25 proc. Kolejne sondaże pokazują tendencję wzrostową w poparciu PiSu i spadek notowań PO.

W sondażach zaufania nieufność do Donalda Tuska deklaruje z kolei więcej niż do Jarosława Kaczyńskiego. Według majowego sondażu CBOS, po 33 proc. badanych ufa prezesowi PiS i premierowi. Kaczyńskiemu nie ufa 46 proc., Tuskowi - 48 proc.

Wydaje się, że tym razem spadek notowań PO, Tuska i rządu może być stałą tendencją. I tak dziwi, że pojawiła się ona tak późno...

KL,PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych